Niemieccy eksporterzy nie tracą nadziei
17 września 2009Pierwsze oznaki ożywienia gospodarki światowej – to dobra wiadomość także dla niemieckiej gospodarki, bo rysuje się szansa, iż popyt na produkty „Made in Germany” pójdzie znów w górę. Tego oczekuje w każdym razie prawie połowa menedżerów firm aktywnych w handlu zagranicznym. Z sondażu przeprowadzonego na zalecenie gazety ekonomicznej „Handelsblatt” wśród 800 czołowych menedżerów wynika, że w nadchodzących 12 miesiącach sytuacja w handlu zagranicznym ulegnie poprawie. W maju tego zdania była zaledwie jedna czwarta ankietowanych.
Wyniki ankiety pokrywają się z oczekiwaniami Federalnego Związku Przedsiębiorstw Handlu Zagranicznego (BGA). Prezes Organizacji Anton Boerner zakłada, że w roku 2010 eksport wyraźnie wzrośnie: „Liczbę na wzrost rzędu 10 procent. Zwłaszcza Azja Wschodnia szybko wychodzi z kryzysu, stamtąd oczekujemy istotnych impulsów”.
Popyt znów rośnie
Wzrost popytu sygnalizują zwłaszcza przemysł maszynowy i chemiczny. To rokuje nadzieję, że bezrobocie nie pójdzie jesienią w górę tak mocno, jak się tego jeszcze kilka tygodni temu obawiano. Może da się tym samym uniknąć przepowiadanego załamania się prywatnej konsumpcji w kraju. Umiarkowanie optymistycznym prognozom towarzyszy jednak nadal znaczna porcja sceptycyzmu, bo o stabilnym trendzie w kierunku ożywienia koniunktury jeszcze mówić nie można.
Wiele przedsiębiorstw nader krytycznie ocenia dostęp do nowych kredytów. O blokadzie wprawdzie nie można mówić, ale trudna sytuacja gospodarcza prowadzi automatycznie do tego, że firmy stoją finansowo gorzej – przyznaje szef BGA Anton Boerner. Banki defensywne przyznają kredyty, bo w ramach zwalczania następstw kryzysu finansowego zostały zobowiązane do zwiększenia własnych rezerw kapitałowych.
Ryzyko inflacji
Prezes BGA opowiada się za tym, aby państwo wniosło swój wkład w ożywienie rynków finansowych, skupując – na przykład za pośrednictwem swego banku KfW i banków landowych – papiery wartościowe o wysokim stopniu ryzyka. Najpóźniej w roku 2010 banki powinny okazać większą gotowość do przyznawania kredytów, bowiem zapotrzebowanie przedsiębiorstw na świeże pieniądze wzrośnie.
Anton Boerner jest przekonany, że w drugiej połowie przyszłego roku dojdzie znów do wzrostu inflacji. „A za jednego dolara płacić będziemy 1,60 euro”- dodaje. Szef Federalnego Związku Przedsiębiorstw Handlu Zagranicznego oczekuje ponadto wyraźnego wzrostu stóp procentowych, jak również cen surowców. Jego zdaniem droga w kierunku normalizacji po największym koniunkturalnym zawale w historii będzie długa i ciernista.
(bs/kr/dpa/ap/rtr)