Niemiecka dewiza w planowaniu zabezpieczeń atomowych: Jakoś to będzie
11 marca 2014"Frankfurter Rundschau" przypomina: "Niemcy zdecydowały się na rezygnację z energetyki atomowej. Czy w ten sposób zażegnane zostało niebezpieczeństwo - znane od czasów Czarnobyla i Fukushimy - że istnieje jednak zawsze nie tak małe 'szczątkowe ryzyko' totalnej katastrofy? Wielu tak sądzi, ale się myli. Najwyższa pora była na to, by udoskonalić ochronę przed katastrofami: powiększając strefy ewakuacji, przyśpieszając jej przebieg i gromadząc więcej tabletek jodowych w profilaktyce nowotworów tarczycy. Ale to za mało. Federacja i kraje związkowe muszą uzgodnić regulacje z krajami sąsiedzkimi, które mają elektrownie jądrowe przy granicy z Niemcami. I przede wszystkim nie wolno wyhamować zwrotu energetycznego, bo inaczej przyjdzie rezygnacja z rezygnacji - oznaczająca przedłużenie ryzyka katastrofy atomowej".
"Rhein-Neckar-Zeitung" przyznaje, że: "Strach przed energią atomową jest wśród Niemców większy niż wśród innych nacji. Ale co w tym złego, że najnowsze rozwiązania techniczne wychodzą od największej hipotetycznej katastrofy? Titanic prawdopodobnie jeszcze dziś pływałby po oceanach, gdyby jego projektanci tok myślowy doprowadzili do końca. Już nawet tylko ze względu na niezałatwioną kwestię składowania odpadów atomowych nie ma żadnych alternatyw do rezygnacji z energii atomowej".
O najnowszej inicjatywie w zakresie bezpieczeństwa ludności pisze "Rheinpfalz":
"Inicjatywa minister Hendricks podchwytuje (wreszcie) to, co wielu ekspertów powiedziało po Fukushimie: dotychczasowe strefy ewakuacji są obliczone zbyt skąpo. Widać to było także w Japonii, która ciągle musiała wprowadzać poprawki i poszerzać strefy ewakuacji, by umieścić ludzi w bezpiecznym miejscu. Aż trudno sobie wyobrazić, jak przebiegać miałaby akcja takich rozmiarów w gęsto zaludnionych Niemczech. I do tego dochodzi jeszcze problem, że to wcale nie musi być niemiecka elektrownia, która mogłaby eksplodować":
"I Fukushima i Czarnobyl nauczyły, że kto chce w przypadku awarii właściwie postępować, ten musi wyjść od największej hipotetycznej katastrofy", pisze "Neue Osnabruecker Zeitung". "Do tej pory tak jednak nie postępowano, co znacznie zmniejsza zaufanie do bezpieczeństwa technologii jądrowej. Inaczej, niż do tej pory zapewniano, plany nie opierały się wcale na takiej super-katastrofie.
Ale kogo to dziwi? Nieprzemyślane planowanie przewija się jak czerwona nitka przez całą historię energetyki jądrowej w RFN. Wystarczy chociażby przypomnieć o tym, że wciąż nierozwiązany jest problem odpadów. Nie ma składowisk nawet dla słabo czy średnio promieniujących odpadów. Start w promieniejącą przyszłość Republiki Federalnej odbywał się zgodnie z dewizą: jakoś to już będzie. I to nie tylko w kwestii składowania odpadów, ale również w kwestii bezpieczeństwa".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik