Jest Biuro Polonii. Ale inne, niż oczekiwano
6 listopada 2012Koordynacja Polonii w niemieckim ministerstwie
Biuro koordynacyjne Polonii w Niemczech działa od 1 lipca 2012. Mieści się wprawdzie w centrum miasta, w zachodnioberlińskiej dzielnicy Willmersdorf, nie jest jednak ogólnie dostępnym punktem kontaktowym dla Polaków żyjących w Niemczech. Biuro, o którego otwarcie Polonia długo walczyła, strona niemiecka umieściła na terenie federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych, czyli jednej z najlepiej strzeżonych instytucji RFN.
Aby je odwiedzić, trzeba się kilka dni wcześniej zameldować i przy wejściu wylegitymować. Samodzielne dotarcie do pomieszczeń placówki nie jest możliwe, lecz jedynie w towarzystwie osoby trzeciej. Także telefon kontaktowy jest wewnętrznym telefonem ministerstwa.
- Nie jesteśmy zupełnie zadowoleni, bo według naszych wyobrażeń biuro to miało być dla wszystkich Polaków. W zamyśle Niemców jest to placówka tylko dla zorganizowanych grup Polonii - mówi Aleksander Zając, szef biura i członek Konwentu Polonii w Niemczech.
Biuro Polonii to nie konsulat
Na działalność biura Niemcy przeznaczają rocznie 50 tys. euro i tłumaczą, że w pełni odpowiada to standardom, jakie zapewniają także czterem uznanym w Niemczech grupom mniejszości (m.in. Duńczykom i Romom). Zdaniem niemieckiej strony biuro miało koordynować działalności organizacji i projektów polonijnych w Niemczech, dlatego dostępność do jego pomieszczeń dla ogółu obywateli nie jest priorytetem, tłumaczy niemiecki MSW.
- Na miejscu Polonii dobrze bym się zastanowił nad profilem biura - mówi Christoph Bergner, sekretarz stanu w niemieckim MSW, odpowiedzialny za negocjacje w ramach polsko-niemieckiego "Okrągłego Stołu", i dodaje: - Od załatwiania indywidualnych spraw Polaków są polskie konsulaty, a dodatkowy, amatorski konsulat Polonii nikomu nie pomoże. Zadaniem tego biura miała być organizacja życia polonijnego, zwłaszcza jeżeli chodzi np. o kulturę, podkreśla Bergner.
Biuro jest, tylko dla kogo?
Aleksander Zając, który prowadzi placówkę od czterech miesięcy podkreśla, że mimo niezadowolenia z lokalizacji, Polonia jest "ogólnie zadowolona, bo niemiecka strona wywiązała się z obietnicy i sfinansowała powstanie biura". - Nad formą działalności będziemy jeszcze rozmawiać - zapewnia Zając i dodaje, że najbliższą okazją są kolejne obrady "Okrągłego Stołu" w Berlinie, 15 listopada br.
Przedstawiciele Polonii chcą, by biuro było punktem informacyjnym, koordynującym i monitorującym działalność polonijną w Niemczech. Zając mówi jednak też o planowanych poradach prawnych i konsultacjach telefonicznych, jak również o rozmowach z psychologiem w razie potrzeby. Niemcy mają natomiast zupełnie inne wyobrażenia odnośnie działalności Polonii.
Trudny start
Jak na razie Aleksander Zając pozostaje jedynym pracownikiem biura w Berlinie. Wkrótce ma go dodatkowo wspierać sekretarka. - Mamy bardzo dużo pracy - mówi Zając i dodaje, że "niemieckie ministerstwo już na samym początku niekoniecznie go przy tym odciążyło".
Niemiecki urzędnik odpowiedzialny za poinformowanie wszelkich instytucji w Polsce i Niemczech o powstaniu biura rozesłał bowiem list, w którym zamiast danych biura w ministerstwie podał prywatne dane osobowe Aleksandra Zająca, łącznie z adresem, telefonem i mailem. List wywołał mieszane uczucia wśród Polonii i różnych instytucji i zaowocował falą telefonów pod jego prywatnym adresem. Ministerstwo tłumaczy, że to nieporozumienie. Listu z wyjaśnieniem omyłki jeszcze jednak nie rozesłano.
Róża Romaniec, Berlin
red.odp.: Małgorzata Matzke