Niemiecka prasa: argumenty Moskwy bardziej przemówiły do Kijowa
22 listopada 2013„Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że „Ubolewanie władz w Kijowie, że Unia Europejska nie zaoferowała wystarczająco dużo, aby zrekompensować straty, grożące jej z powodu nacisku ze strony Rosji, jest impertynencją. Przypomnijmy, że Europejczycy, a jakże, wspierali Kijów, na przykład w ich dążeniu do uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Niełatwo zaufać skorumpowanemu reżimowi, który notorycznie łamie dane Unii słowo. Pomimo to UE nie powinna odwrócić się od Ukrainy”.
Wychodząca w Duesseldorfie „Westdeutsche Zeitung" podkreśla, że „Od upadku pomarańczowej rewolucji, w Kijowie znów rządzi stara klika. Rosja grozi i naciska. I jedno i drugie przyczyniło się, przynajmniej obecnie, do fiaska bliskiej podpisania umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a UE. Unia nie jest temu winna. Nie mogła inaczej postąpić, niż obstawać przy zaprzestaniu selektywnego stosowania prawa wobec Julii Tymoszenko. Nie będzie państwa prawa, nie będzie umowy stowarzyszeniowej”.
„Maerkische Oderzeitung" z Frankfurtu nad Odrą analizuje: „Moskwa z determinacją i zastosowaniem silnej presji walczyła o własną sferę wpływów. Słowiańskiemu sąsiadowi zagroziła drastycznymi podwyżkami cen ropy naftowej i gazu, a z drugiej strony obiecała wielkie korzyści, w zależności od tego, na co się Kijów zdecyduje. W porównaniu z niełatwymi do spełnienia żądaniami poprawy praworządności i swobody podejmowania działalności gospodarczej, czego domaga się Zachód, argumenty Moskwy zdawały się być bardziej nęcące. Nie da się ukryć, że Unii zabrakło wyczucia, i częściowo również respektu wobec Ukrainy. Przykładowo można było już dawno zrewanżować się Ukrainie za jednostronne zniesienie przez Kijów obowiązku wizowego. A to, że sprawę Tymoszenko wykorzystano jako środek nacisku, wielu Ukraińców odczuło też jako upokorzenie”.
„Frankfurter Rundschau" stwierdza, że „Wiktor Janukowycz, prezydent z rosyjskojęzycznej wschodniej Ukrainy, dosyć długo grał rolę dalekowzrocznego polityka europejskiego, ale teraz zrzucił maskę. (…) Korzyści, jakie Ukraina miałaby z umowy stowarzyszeniowej z UE są abstrakcyjne. Nie można ich mierzyć w dolarach czy też euro. Jak konkretne, jak namacalne są przy tym obietnice, a przede wszystkim groźby ze strony Moskwy! (…) Tę walkę wygrał prezydent Rosji Putin. Powinien jednak uważać. Również on nie jest w stanie przewidzieć kursu polityki Kijowa”.
Berliński „Tagesspiegel" ocenia, że: „Pewnie nie uda się do unijnego szczytu rozwiązać tego konfliktu. Ale UE nie powinna też w związku z tym zawierać fałszywych kompromisów.
Tym ważniejsze będzie, żeby nie dopuścić, aby z obecnego NIE nie wykrystalizowało się permanentne wyobcowanie. Już teraz UE powinna pomyśleć o planie B, który pozwoliłby Ukrainie stawić czoła presji ze strony Moskwy, aż znajdzie tyle siły, żeby skorygować błędy, popełnione przed unijnym szczytem. Być może taka okazja nadejdzie dopiero w 2015 roku, gdy ten kraj będzie wybierać nowego prezydenta”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek