Niemiecka prasa: "Chodzi o podstawy niemieckiej państwowości"
11 lipca 2012Monachijska Süddeutsche Zeitung pisze:
"Decyzje, jakie ma obecnie podjąć Karlsruhe (siedziba Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, przyp. red.), należą do podstawowych i najważniejszych kompetencji Trybunału Konstytucyjnego. Ten sąd musi orzec, czy pakty ratunkowe euro są zgodne z zasadami demokracji. Karlsruhe ma co do tego wątpliwości. Chodzi o podstawy państwowości niemieckiej. Trybunał został utworzony po to, żeby stał na straży zasad konstytucyjnych. Teraz ma dać temu wyraz i podchodzi do tego bardzo poważnie".
Frankfurter Allgemeine Zeitung:
"Federalny Trybunał Konstytucyjny od dłuższego czasu - w sposób zdecydowany i efektywny - przypomina parlamentarzystom o ich konstytucyjnych obowiązkach. Jeżeli posłowie pomimo to aprobują wątpliwe mechanizmy ratowania euro i zgadzają się na to, by rząd trzymał ich krótko, to jest to przecież demokratyczna decyzja a dla Karlsruhe kres jego kompetencji.
W czasie pierwszej rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym również wypowiedzi krytyków wielkiego pakietu ratunkowego świadczyły o tym, że ryzyka związanego z mechanizmem ESM (funduszu stablizacyjnego euro, przyp. red.) i paktem fiskalnym nie da się co prawda przewidzieć (w końcu kto byłby w stanie je przewidzieć?), ale posłowie byli tego świadomi przed głosowaniem. Czy zatem rola Karlsruhe na tym się kończy?"
Westfälische Nachrichten z Münster:
"Sędziowie też są tylko ludźmi. Rozsądek nakazuje, żeby w tak ważnej sprawie wygospodarować trochę więcej czasu na decyzję, aby w żadnym wypadku nie posłać w świat jakiegoś fałszywego sygnału (...). I niezależnie od tego jakie orzeczenie zostanie w końcu wydane: sędziowie z Karlsruhe będą musieli wyjaśnić, dlaczego podjęli taką a nie inną decyzję, i żeby świat to zrozumiał. Dokładnie na tym polega błąd strategów politycznych, którzy w kwestii ratowania euro nakłaniają do pośpiechu. Zgadza się! Federalny Trybunał Konstytucyjny jest też politycznym organem konstytucyjnym, ale nie zastąpi polityki".
Bezrobotni do przedszkoli?
Donaukurier z Ingolstadt komentuje;
"Na pierwszy rzut oka propozycja ,wciągnięcia do łodzi pięciu tysięcy bezrobotnych' brzmi osobliwie. Tak samo można by w trybie przyspieszonym wyszkolić szukających pracy na informatyków. To też umocniłoby pozycję gospodarczą Niemiec. Jeśli chodzi o najmłodszych, to akurat w podejściu do nich bardzo dobre wykształcenie powinno być standardem. Nie bez przyczyny przyszli wychowawcy przez wiele lat przygotowują się do dyplomu. Oczywiście nie powinno się zniechęcać i odrzucać kogoś, kto ma ochotę i motywację, żeby zacząć coś nowego. Tacy ludzie mogliby pomóc wypełnić powstałą lukę. A politycy i uprawnione instytucje powinny opracować sensowny model szkolenia i pamiętać o zachowaniu standardów jakościowych".
Delmenhorster Kreisblatt:
"Coś tu nie gra na rynku pracy. Na przykład ten pomysł z wieloletnimi bezrobotnymi i wychowawcami. Widać jak na dłoni, że ktoś próbuje zatuszować własne niedociągnięcia polityczne. Zamiast przedstawić rozwiązania, szefowe resortów pracy i rodziny robią wszystko, by narodziły się nowe wątpliwości. Dlaczego Panie wcześniej nie zareagowały? (chodzi o ministrów Ursulę von der Leyen i Kristinę Schroeder, red.) Dlaczego chcą Panie zatrudnić teraz wieloletnich bezrobotnych? Czy zawód wychowawcy przestał być powołaniem? Dlaczego godzą się Panie na to, żeby wychowawcy tak mało zarabiali? I: jakie znaczenie ma dla Pań wychowanie naszych dzieci?"
Iwona D. Metzner
red. odp. Bartosz Dudek