Niemiecka prasa: „Kontrole graniczne to alarm dla Europy”
14 września 2015„Berliner Zeitung”pisze:
„Tylko kilka dni trwała niemiecka 'wrześniowa bajka'. Przeciwnicy polityki Merkel wobec uchodźców w Niemczech i w Europie utwierdzą się w swych przekonaniach. Będą triumfować i powiedzą pani kanclerz, że jej polityka, przeciwnie jak do tej pory, nie była do końca przemyślana.W czym z resztą mają rację. Otwarty gest kanclerz Merkel doprowadził do tego, że jeszcze więcej ludzi udało się w drogę do Niemiec. Czy jednak rzeczywiście można to uznać za polityczną klęskę? Co byłoby alternatywą? Przeciwnicy Merkel również w tym przypadku nie znają odpowiedzi. Kiedy granice były jeszcze szczelne, sytuacja humanitarna nakazywała, by je otworzyć, jeśli Europa chciała przestrzegać podstawowych zasad”.
„Nürnberger Nachrichten” komentują:
„Rząd pociągnął za hamulec, gdyż sytuacja grozi wymknięciem się spod kontroli. Niekontrolowany napływ tydzień w tydzień dziesiątek tysięcy szukających azylu nie mogła na dłuższą metę funkcjonować. Dlatego konieczne było wprowadzenie wczoraj rygorystycznych rozwiązań. Udowadniają one także, że pani kanclerz nie doceniła następstw swojej spontanicznej zgody na wjazd. Odtąd wzrósł jeszcze napływ uchodźców do Niemiec. Kontrole graniczne są poza tym sygnałem alarmowym dla Europy. Przybywa do nas tak wiele osób, ponieważ inne państwa, głównie Węgry swobodnie przepuszczają uchodźców do Niemiec. To będzie tematem dzisiejszych negocjacji w Brukseli z raczej słabymi widokami na sukces”.
„Südwest Presse” z Ulm tłumaczy:
„Niemcy przywracają kontrole graniczne. To niezbędny krok, który nie ma nic wspólnego z tym, że rząd chce zmienić swoją przyjazną imigrantom postawę. Przede wszystkim Bawaria i Monachium stękają pod ciężarem, który muszą dźwigać. Marnie wyglądają na tym tle inne landy. Brak solidarności we własnym kraju jest mizerną przesłanką do wprowadzenia sprawiedliwych kwot uchodźców, które Niemcy zamierzają dzisiaj przeforsować we wspólnocie europejskiej. Także w UE kwotom opierają się głównie te kraje, które po upadku bloku wschodniego chętnie korzystały z unijnej pomocy i robią to do dzisiaj. A może by tak tym, którzy nie chcą przyjmować uchodźców, przykręcić kurek z unijnymi pieniędzmi?”
„Neue Osnabrücker Zeitung” jest zdania, że:
„Ponowne wprowadzenie kontroli na niemieckiej granicy jest 'sygnałem dla Europy', powiedział minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere. I rzeczywiście, ogłoszenie tego na dzień przed spotkaniem ministrów spraw wewnętrznych krajów UE jest wyraźnym sygnałem. W minionych dniach brakowało wyrazistości i jednoznaczności ze strony rządu RFN. Czym jest zatem ten sygnał? Może tym, że Europa, kontynent, który wciąż na nowo doświadczał wypędzeń, uchodźstwa i migracji, nie znajduje odpowiedzi na dramat uchodźców. A może to zupełnie inny sygnał? Że zjednoczony już tymczasem Europa, musi wspólnie poradzić sobie z tym problemem, bo nie jest unią alimentacji, lecz wspólnotą solidarności na dobre i na złe. Odnosi się to zarówno do Berlina, jak i Londynu czy Budapesztu”.
opr. Alexandra Jarecka