Niemiecka prasa: Ludzie w Afganistanie wierzą tylko w siłę kałasznikowa
5 kwietnia 2014„Nuernberger Zeitung” (Norymberga):
„Nie ma nic dobrego w Afganistanie, powiedziała przed czterema laty Margot Kaessmann (była zwierzchniczka Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Krajowego Hanoweru, red.) Śmierć niemieckiej fotoreporterki pod gradem kul, zdaje się raz jeszcze potwierdzać jej werdykt. Pomimo wszystko. Gdyby rzeczywiście nie było nic dobrego w Afganistanie, nie byłoby tych wyborów, które mają zadecydować o następcy wieloletniego prezydenta Hamida Karsaja. Talibowie nadal trzymają ten kraj w swoich kleszczach. Według nich kamienowanie bardziej podoba się Bogu niż pójście do urn”.
„Westdeutsche Zeitung” (Duesseldorf):
„Sytuacja w Afganistanie już się nie poprawi. Prezydent Karsaj od miesięcy odmawia podpisania dwustronnej umowy z USA w sprawie nowej misji szkoleniowej Zachodu, po oficjalnym wycofaniu się żołnierzy z tego kraju pod koniec 2014 roku. Niezależnie od tego, kto przejmie po nim władzę: zmiany stanowiska w tej sprawie nie należy się spodziewać. Wyrażając się precyzyjniej: zachodni żołnierze nie są już mile widziani pod Hindukuszem i tym samym brakuje podstawy wszelkiej dalszej współpracy”.
„Sueddeustche Zeitung” (Monachium):
„Islamiści chcą zakłócić wybory za pomocą zamachów terrorystycznych. Mimo, że do wycofania się zachodnich jednostek bojowych pozostało kilka miesięcy, talibowie nie okazują zainteresowania, by zasiąść z rządem afgańskim i Amerykanami do jednego stołu. Ale dlaczego mieliby? W końcu obie strony nie były dotąd w stanie zademonstrować jedności. Bojownicy nie są na tyle silni, by samodzielnie rządzić w Afganistanie, ale nie aż tak osłabieni, żeby musieli podejmować negocjacje. Tej szansy nie wykorzystali ani Karsaj, ani też USA”.
„Volksstimme” (Magdeburg):
„Tragiczna śmierć niemieckiej fotoreporterki w Afganistanie świadczy o tym, z jak wielkim ryzykiem powiązane są dzisiejsze wybory. Siły bezpieczeństwa postawione zostały w stan najwyższego pogotowia, w końcu talibowie grozili serią zamachów w całym kraju. Po licznych atakach ostatnich tygodni trzeba podejść do tego bardzo poważnie”.
„Bild-Zeitung” (Berlin):
„Nie ma nic dobrego w Afganistanie” – powiedziała Margot Kaessmann przed czterema laty. Wtedy ją za to skrytykowano. Architekci tej wojny nie chcieli przyjąć do wiadomości, że ta misja, śmierć tysięcy żołnierzy, mogłyby być w końcu pozbawione sensu. W tym, co powiedziała Margot Kaessmann, jest wiele racji. Zachód się wycofuje, talibowie ponownie zdobywają ten kraj i sieją przemoc jak przed 13 laty. Prezydent Karsaj ustępujący po dzisiejszych wyborach, przekazuje swojemu następcy kraj, w którym nic nie kwitnie oprócz maków. Heroina jest w Afganistanie jedynym szlagierem eksportowym. Reżim i państwo prawa są skorumpowane i znajdują się w takim rozkładzie, że ludzie nie wierzą w nic innego jak w siłę kałasznikowa. Kobiety nie mają w rzeczywistości żadnych praw. Ponad 50 niemieckich i prawie 3500 żołnierzy wojsk sojuszniczych straciło życie w Afganistanie. Za co zginęli, pytają ich rodziny. Odpowiedź brzmi: za nic.”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik