Marka "Made in Germany" wystawiona na ciężką próbę
23 września 2015„Można użyć tu tylko tych drastycznych słów: Jak durny musi być koncern samochodowy, żeby świadomie zmierzać w kierunku takiego skandalu, więcej – takiej katastrofy?” – konstatuje „Nordkurier“ (Neubrandenburg) – „Szef VW Martin Winterkorn uważany jest za perfekcjonistę, najchętniej własnoręcznie przykręciłby każdą śrubkę i osobiście skontrolował każdy nit. Trudno uwierzyć, żeby ktoś taki nie był wtajemniczony. 68-latek albo stracił rozeznanie w swoim koncernie albo, co gorsza, świadomie dopuścił do tego oszustwa. Nie ma innej drogi: czołowy menedżer musi odejść z tego stanowiska. Rozwiązałoby to jednak tylko jeden problem. Znacznie bardziej ciąży utrata zaufania w pierwszorzędną jakość produktów z Niemiec. Made in Germany straci w przyszłości na wartości. Szefowie niemieckich firm mogą kierować słowa wdzięczności do Wolfsburga“.
Wyciągnięcia personalnych konsekwencji domaga się także dziennik „Dithmarsche Landeszeitung” (Heide): „Sportem wstrząsają afery dopingowe, ADAC fałszuje wyniki niezawodności samochodów – jak na ironię akurat na korzyść VW Golfa, nie mówiąc już o FIFA. (…) To wszystko nie umniejsza katastrofy, za którą odpowiedzialność ponosi wyłącznie VW. Szybkie wyjaśnienie sprawy, co obiecał szef zarządu koncernu Martin Winterkorn, jest przy tym oczywistością. Winterkorn powinien naciskać, by zapewnić sobie przynajmniej w miarę przyzwoite odejście. Bo przy błędach tego kalibru szef musi ponieść odpowiedzialność, niezależnie od tego, jak bardzo czuje się osobiście poruszony tym skandalem”.
Po drastyczne porównanie sięga dziennik „Neue Osnabrücker Zeitung”: „Gdyby Volkswagen był operatorem elektrowni jądrowej, mówiono by teraz o najcięższej z możliwych awarii. Na giełdzie koncern w katastrofalny sposób stracił na wartości, w USA grożą mu miliardowe kary finansowe a przede wszystkim na niekreślony czas nadszarpnięty jest wizerunek firmy. Trudno uwierzyć, że o najwyraźniej systematycznych manipulacjach wiedzieli tylko pojedynczy pracownicy, jak chce nas przekonać szef koncernu Winterkorn. Odpowiedzialność ponosi w każdym razie zarząd. To on wytycza tor, po którym muszą się poruszać pracownicy. (…) Najpóźniej po przedstawieniu wszystkich szczegółów sprawy, czas na nowy początek na czele VW”.
Tabloid „Bild” zauważa: „Trzęsienie ziemi w Volkswagenie – dlaczego tak nas to wszystkich dotyka? Bo nie chodzi tylko o samochód. Chodzi o Made in Germany. O to, z czego my Niemcy możemy być dumni – i czego zazdrości nam świat: o znak jakości samochodów, noży, śrub, niemieckich linii lotniczych. Ten dawny symbol wysokiej klasy produktów doznał szwanku już kilka razy: katastrofa samolotu Germanwings, niekończący się chaos wokół berlińskiego lotniska BER, Deutsche Bank na ławie oskarżonych – a teraz Volkswagen. Tak jak różne i w różnym stopniu tragiczne są te przypadki: swoją wielkość Niemcy zawdzięczają sztuce inżynierskiej – i zaufaniu w zdolności naszych konstruktorów i menedżerów. Zaufanie to wystawione jest właśnie na ciężką próbę. Dlatego jest tak ważne, by Martin Winterkorn i Volkswagen wyczerpująco wyjaśnili sprawę. By Made in Germany nie doznało szkody całkowitej”.
Opr. Elżbieta Stasik