Niemiecka prasa: Merkel nie musi Turkom na wszystko pozwalać
11 marca 2017Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe oddalił, co prawda, skargę niemieckiego obywatela, który chciał, by Niemcy zabroniły tureckim politykom wystąpień w Niemczech. Orzeczenie Trybunału, jak pisze „Stuttgarter Zeitung”, „należy zrozumieć jako wskazówkę, że Berlin może ostrzej zareagować na bezustanne tureckie prowokacje. Wyrok Trybunału jest poparciem dla rządu, by skierował do Erdogana i jego ekipy ostrzejsze słowa. Lecz przede wszystkim orzeczenie z Karlsruhe jest sygnałem dla Turcji. Trybunał stwierdził, że rząd RFN do tej pory był bardzo wspaniałomyślny wobec kraju, który zabrania niemieckim parlamentarzystom odwiedzin niemieckich żołnierzy stacjonujących w bazie NATO w Incirlik. Sąd wyjaśnia, że Turkom przysługują oczywiście różne prawa, ale przedstawiciele ich rządu nie mogą się powoływać na prawa podstawowe. Jednak czy takie subtelności orzecznictwa sądowego dotrą w ogóle do rozkrzyczanych Turków, jest dość wątpliwe”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze: „Zwykły obywatel Niemiec nie jest w stanie zapobiec temu, żeby jakiś zagraniczny minister czy nawet prezydent mógł prowadzić walkę wyborczą na terenie Niemiec. Skarga do Trybunału Sprawiedliwości w tej sprawie została rozstrzygnięta na niekorzyść skarżącego. Lecz rząd może to zrobić, ponieważ nie musi w ogóle wpuszczać zagranicznych polityków do Niemiec. W swoich wystąpieniach w trakcie walki wyborczej nie mogą oni się powoływać na prawo do wolności przekonań. Do tej pory nie trzeba było o tym przypominać żadnemu wysoko postawionemu zagranicznemu politykowi, ponieważ na międzynarodowym parkiecie obowiązuje zasada, że będąc gościem w innych krajach, nie prowadzi się tam walki wyborczej. Erdogan łamie jednak tę zasadę, która zapisana jest nawet w tureckiej ustawie”.
Jak zaznacza gazeta „Nuernberger Nachrichten”: „Ani konstytucja, ani prawo międzynarodowe nie nakazują, aby udostępniać jakieś forum zagranicznym głowom państw czy członkom zagranicznych rządów, nawet jeżeli byłaby taka ich wola. Lecz turecki prezydent Erdogan chce zdaje się postawić sytuację na ostrzu noża. Każde ustępstwo interpretuje on jako swoje zwycięstwie i posuwa się krok dalej. Ale widać jak na dłoni, że Turcja oddala się ogromnymi krokami od Unii Europejskiej i europejskich wartości”.
Inny komenttor „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zauważa, że „Turcja za granicą mierzy zupełnie inną miarą niż we własnym kraju. To, co poza Turcją uważane jest za zbrodnię przeciwko ludzkości, odnaleźć można jako fakty w raporcie komisji praw człowieka ONZ ws. działań tureckich sił bezpieczeństwa na obszarach zamieszkałych przez Kurdów. Tam, pod pretekstem walki z PKK, jako zbiorową karę wypędzono pół miliona ludzi, systematycznie wyburzano ich osiedla, a setki ludzi zabito. Czy tureckie kierownictwo uważa, że wyzywając Niemcy od hitlerowców, może odwrócić uwagę od zbrodni we własnym kraju? Od bezprzykładnej fali czystek i aresztowań? Turcja atakuje Europę ponieważ daje ona schronienie tym, którzy z Turcji uciekają. Co za groteskowe przeinaczanie faktów”.
„Berliner Zeitung” sugeruje, że „Kanclerz Merkel nie musi Turkom na wszystko pozwalać. Niezbyt dobrym pomysłem była jej podróż do Turcji na kilka miesięcy przed tamtejszym referendum. Erdogan wykorzystuje bowiem takie wizyty do bezkrytycznego potwierdzenia jego własnego znaczenia historycznego i jako takie wszystkim je przedstawia. O lekkomyślności Niemiec w takiej sytuacji świadczy też to, że w dalszym ciągu są one najważniejszym dostawcą broni do Turcji i wręcz podwoiły ten eksport w ubiegłym roku. Rozsądne byłoby nie tylko podziwiać wzorowe tureckie obozy uchodźcze, tylko domagać się precyzyjnych sprawozdań, dokąd płyną unijne pieniądze. Także traktat Unii Europejskiej z Turcją nie jest żadnym tabu. Trzeba tylko być świadomym, że przy jego zerwaniu, w kierunku Unii Europejskiej ruszą setki tysięcy uchodźców. Co prawda Unia Europejska już dawno uzgodniła uszczelnienie swoich granic, ale wciąż szwankuje organizacja. Dlatego południowo-wschodnią flankę chętnie oddała w ręce Turcji. Nie wystarczy jednak aby rząd Niemiec, jak do tej pory, w swojej wręcz naiwnej uprzejmości, przypominał Erdoganowi i jego ekipie, że powinni się przyzwoicie zachowywać. Trzeba sięgnąć po dobitniejsze słowa i na przykład wyraźnie ostrzegać przed dyktaturą. Należy przy tym dokładnie wyjaśnić, jakie ekonomiczne i polityczne konsekwencje dyktatura miałaby dla Turcji”.
Opr.: Małgorzata Matzke