Miliony danych pacjentów na niezabezpieczonych serwerach
18 września 2019Jak zauważa "Mitteldeutsche Zeitung" z Halle:
"Zwłaszcza w przypadku informacji związanych ze zdrowiem pacjentów muszą obowiązywać nadzwyczaj wysokie standardy bezpieczeństwa. Pod tym względem w Niemczech występują poważne luki. Jest to choćby dlatego fatalne, że od 2021 roku kasy chorych muszą zaoferować każdemu ubezpieczonemu jego akta pacjenta w formie elektronicznej, zawierające wiele wrażliwych danych. Minister zdrowia Spahn musi z tego powodu szybko zmienić swój dotychczasowy sposób myślenia i przedłożyć skuteczne rozwiązania dotyczące ich ochrony".
Podobnie widzi to "Frankfurter Rundschau":
"Niezależnie od wielu zalet banków danych w klinikach, elektronicznych akt pacjentów czy elektronicznych danych osób korzystających z klubów fitnessu, nie możemy zapominać o tym, że nie ma bardziej wrażliwych danych, niż te, które są związane ze stanem naszego zdrowia. Dla pracodawców, towarzystw ubezpieczeniowych albo banków są one na wagę złota. Czy zatrudniliśmy kogoś, komu puls skacze na schodach do 200 uderzeń na minutę? A jak wygląda sprawa ubezpieczenia mieszkania kogoś, kto cierpi na demencję i często zapomina zakręcić kran? Minister zdrowia Jens Spahn uważa, że ochrona danych jest czymś, co dotyczy ludzi zdrowych. Taka opinia była i jest niesłuszna, ponieważ wynika z niej, że ludzie chorzy mogą skorzystać na ochronie danych tylko wtedy, kiedy ją odłożą na bok. Zwłaszcza informacje dotyczące naszego zdrowia powinny być szczególnie starannie chronione. Tymczasem właśnie tu występują groźne luki. To fatalne (...)".
"Minister zdrowia Jens Spahn niewiele do tej pory zdziałał na polu ochrony danych" - uważa "Koelner Stadt-Anzeiger". I musi jak najszybciej zaproponować dające się zastosować w praktyce rozwiązania, które będą w stanie połączyć ze sobą digitalizację z ochroną danych".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze:
"Niewiele do tej pory wiadomo na temat przyczyn tej wpadki, żeby móc mówić o czyjejś winie. Dane zawarte w serwerach, często demonizowanych koncernów cyfrowych są pod każdym względem bezpieczniejsze niż te przechowywane w komputerach domowych, w sieciach, z których korzystają przedsiębiorstwa, czy w szafie na akta pacjentów w gabinecie lekarskim. Rozdęty do absurdu zalew najrozmaitszych formularzy związany z ogólnym rozporządzeniem o ochronie danych osobowych (RODO) także nie pomaga, kiedy mamy do czynienia z niezabezpieczonymi skutecznie serwerami. Mimo to rozporządzenie to zobowiązuje użytkowników do przestrzegania pewnych standardów bezpieczeństwa podczas obróbki danych, podobnie jak dawna ustawa o ich ochronie, z tym, że w razie niewywiązywania się z nich, grozi im wyższymi karami pieniężnymi. W istocie rzeczy jedyną skuteczną metodą walki z lukami w systemie bezpieczeństwa danych jest podniesienie kompetencji cyfrowych na wszystkich szczeblach w każdym przedsiębiorstwie. Równie ważne jest wyrobienie w ich pracownikach poczucia cyfrowej odpowiedzialności, zamiast przerzucania wszystkiego na fachowców od komputerów i siedzenia z założonymi rękoma".
"Neue Osnabruecker Zeitung" konkluduje:
"Najwyraźniej tylko zwykłemu szczęściu zawdzięczamy to, że wrażliwe informacje o milionach pacjentów nie wpadły w niewłaściwe ręce, na przykład towarzystw ubezpieczeniowych, pracodawców czy mediów, które mogłyby ich użyć do własnych celów. Głoszone przez polityków zapewnienia, że na drodze do cyfrowej medycyny będą stosowane najwyższe standardy bezpieczeństwa okazały się wątpliwe. Najbardziej niebezpieczne w tym skandalu jest to, że postępująca cyfryzacja medycyny, od porad online po elektroniczne akta pacjenta, przynosi wszystkim ogromne korzyści. Jeżli jednak wskutek podobnych wpadek wzmocni się podejrzenie, że w dobie cyfrowej niewiele pozostaje z tajemnicy lekarskiej, to doprowadzi to powszechnejgo spadku zaufania. Kto, jak minister Spahn, wierzy w cyfrową medycynę, ten nie powinien do tego dopuścić".