Pakt Ribbentrop-Mołotow. Niemcy nie wyciągnęli wniosków
23 sierpnia 2024Pakt Ribbentrop-Mołotow do dziś dzieli Europę. Podczas gdy wschodnia Europa wyciągnęła z tego paktu wnioski, wschodnie Niemcy wypierają konsekwencje sowieckiej okupacji – pisze na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”) niemiecki historyk Felix Ackermann.
W piątek, 23 sierpnia br., mija 85. rocznica podpisania tego paktu przez hitlerowskie Niemcy i Związek Sowiecki. Umożliwił on atak na Polskę z dwóch stron – najpierw od strony Niemiec, a 17 września przez Armię Czerwoną ze Wschodu. „Do dziś to doświadczenie wyjaśnia jednoznaczne i ostre stanowisko wobec Rosji” – pisze Ackermann. Przypomina, że już w 2006 roku ówczesny minister obrony narodowej Radosław Sikorski powiedział o budowie gazociągu Nord Stream, że Polska jest szczególnie wyczulona na korytarze i porozumienia zawierane ponad jej głowami.
Niemcy nie zrozumieli
„Na Litwie, Łotwie i w Estonii rosyjska inwazja na Ukrainę w marcu 2014 roku aktywowała pamięć o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Społeczeństwa w krajach bałtyckich, w Europie Środkowej i Wschodniej zapisały w pamięci związek przyczynowo-skutkowy między początkiem II wojny światowej a przemocą skierowaną przeciwko elitom anektowanych przez Sowietów terytoriów. Z kolei niemieckie społeczeństwo nie rozumiało w 2014 roku, że hybrydowe rosyjskie działania wojenne we wschodniej Ukrainie i aneksja Krymu były początkiem wojny na pełną skalę” – czytamy.
Na Litwie pakt Ribbentrop-Mołotow jest nadal głównym punktem w polityce pamięci państwa i pamięci rodzinnej. W litewskiej pamięci zbiorowej zapisały się zdarzenia przewidziane w tajnym protokole dodatkowym do paktu dotyczące przesunięcia granic i deportacji setek tysięcy ludzi. Bez tego nie byłoby trwającej do 1990 roku sowieckiej okupacji Litwy – pisze „FAZ”.
Z kolei Niemcy – jako państwo i społeczeństwo – nie zrozumiały w 2014 roku, że rosyjska aneksja Krymu oznacza zniszczenie europejskiego powojennego ładu pokojowego. Nie jest wymierzona tylko w suwerenność Ukrainy, ale „celuje w fundament, na którym długo żyliśmy w Europie” – pisze autor.
Syndrom sztokholmski
Ackermann analizuje przyczyny tej błędnej oceny. Jedną z nich – jak pisze – jest to, że wschodnioniemieckie społeczeństwo do dzisiaj jest w stanie syndromu sztokholmskiego. Chodzi o stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi.
„Ani w Lipsku, ani w Schwerinie czy w Berlinie nie ma społecznie utrwalonej pamięci o represjach, które nastąpiły po kapitulacji Wehrmachtu w okupowanej przez Sowietów strefie, a do których doszło ze strony sowieckich żołnierzy i członków tajnych służb” – pisze historyk. We wschodnioniemieckich rodzinach nie mówiło się o „obozach filtracyjnych” czy o ludziach, po których na początku 1945 roku przyszli funkcjonariusze NKWD.
W wielu wschodnioniemieckich rodzinach tak samo niewiele mówiło się o przemocy sowieckiej polityki okupacyjnej, jak o przemocy okupacyjnej w Związku Radzieckim. „Narodowy socjalizm był oficjalnie postrzegany w NRD jako ostateczne zło, od którego zdystansowało się powstałe w 1949 roku państwo. Ten programowy zwrot umożliwił całemu społeczeństwu ideologiczne i psychologiczne odejście od własnej przeszłości” – konstatuje
Jednym z następstw podwójnego milczenia na temat przemocy było to, że okupacja w sowieckiej strefie przestała być rozumiana jako taka, a rozumienie powstania NRD jako alternatywy dla narodowego socjalizmu, jak i Republiki Federalnej Niemiec, sprawiło, że Związek Sowiecki nie był już postrzegany jako okupant – analizuje autor.
Empatia wobec Rosji
Brak świadomości, że powojenna historia nieprzerwanie była historią okupacji, był widoczny w 2014 i 2022 roku. „Kto pomimo czterech dziesięcioleci reżimu okupacyjnego nie pojmował siebie jako ofiary Związku Sowieckiego, nie odczuwa empatii wobec dzisiejszych ofiar postsowieckiej przemocy” – czytamy.
Zwolennicy zarówno AfD, jak i BSW odczuwają od 2022 roku empatię do żołnierzy po obu stronach frontu. Typowym dla wschodnioniemieckiego syndromu sztokholmskiego jest zaprzeczanie następstw systematycznej przemocy sowieckich rządów. Wyraża się to dziś w powtarzających się wezwaniach do negocjacji i traktowania Rosji jako równego partnera.
Tym odróżnia się wiele wschodnich Niemców od ludzi na wschodzie Europy. W życiu codziennym w NRD przed 1989 roku był pozytywno-empatyczny stosunek wobec żołnierzy Armii Czerwonej, którzy często nie byli postrzegani jako okupanci, tylko „biedne świnie”. To wyjaśnia, dlaczego wielu Niemców ze wschodu odczuwa tak mało empatii wobec ukraińskiego społeczeństwa w obliczu rosyjskiej wojny – pisze Felix Ackermann na łamach „FAZ”.
Niemiecka niewiedza
Z kolei dziennik „Die Welt” publikuje w piątek rozmowę z niemieckim historykiem Uwe Neumärkerem na temat paktu Ribbentrop-Mołotow. Historyk, który od 2005 roku kieruje Fundacją na rzecz Pomnika Pomordowanych Żydów Europy, zauważa, że 23 sierpnia 1939 jest w Niemczech co najwyżej znany tylko osobom interesującym się historią. „W Polsce każde dziecko zna tę datę” – mówi.
Neumärker, pytany o znaczenie tej daty dla stosunków polsko-niemieckich, przyznał, że zbyt długo wzrok Niemiec na wschód skierowany był na Moskwę. „Wszystko było podporządkowane dobrym relacjom z Rosją, a często wyrażane obawy i lęki Polski oraz krajów bałtyckich nie spotykały się ani z empatią, ani z powagą; Nord Stream 2 jest tego najlepszym przykładem. Jakiekolwiek porozumienie między Berlinem a Moskwą przypomina tym państwom o 23 sierpnia i władzy supermocarstw nad rzekomo małymi sąsiadami. Brak wiedzy w Niemczech i brak uznania tej części niemieckiej odpowiedzialności martwi naszych wschodnich przyjaciół i partnerów w UE i NATO” – powiedział historyk.
Putin myśli jak Stalin
Wskazał też, że wkroczenie Armii Czerwonej na wschodnie ziemie Polski 17 września 1939 roku uznawane jest w Polsce za traumę czwartego rozbioru, po tym jak Polska nie istniała na mapie Europy przez 123 lata. Na początku lat 90. Federacja Rosyjska pod rządami Borysa Jelcyna na krótko uznała swój udział w zbrodni, także w masowym mordzie polskich elit w Katyniu w 1940 roku. „Myślenie Putina ma cechy stalinowskie, zarówno w jego postrzeganiu własnej historii, jak i w wojnie przeciwko Ukrainie” – powiedział Uwe Neumärker, dodając, że Europa w końcu zaakceptowała pogląd Polski na Moskwę.
Historyk przypomniał też o masowym proteście mieszkańców trzech krajów bałtyckich zorganizowanym 23 sierpnia 1989 roku. Około 2 mln osób utworzyło wtedy żywy łańcuch o długości 650 km, łączący wszystkie trzy kraje, wymachując zakazanymi flagami narodowymi i domagając się niepodległości. „Początek końca Związku Sowieckiego. My, Niemcy, nie możemy być im wystarczająco wdzięczni za wolność we wschodniej części naszego kraju” – powtórzył Neumärker słowa prezydenta Niemiec.
A jakie wnioski mają wyciągnąć Niemcy z tamtej polityki? „Niemcy ponoszą historyczną odpowiedzialność za II wojnę światową i miliony ofiar. Federacja Rosyjska jest nieprzewidywalnym agresorem na granicach tych krajów. My, Niemcy, mamy obowiązek stanąć po ich stronie, nie tylko moralnie. Chęć stacjonowania brygady na Litwie jest ważnym gestem, ale to nie wystarczy. Musimy nie tylko postulować europejską solidarność, musimy jej bronić, bez względu na to, jak napięta może być sytuacja budżetowa. Potrzebujemy również edukacji historycznej, aby w końcu zrozumieć te obawy” – powiedział historyk, wskazując, że takim ważnym pionierskim projektem jest Dom Polsko-Niemiecki w Berlinie.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>