Niemiecka prasa o antysłowie roku 2019
15 stycznia 2020Jak zauważa „Frankfurter Neue Presse“:
„Aktywiści klimatyczni podejmują egzystencjalnie ważny temat, który zbyt długo był zaniedbywany przez polityków. Teraz wahadło wychyliło się w drugą stronę i młodzież wysuwa niekiedy radykalne i nierealistyczne żądania. Ale także one są ważnym impulsem, aby wreszcie zainicjować zmiany, które dadzą się wcielić w życie. Niektóre z nich mogą wydawać się przesadne, inne natomiast inspirujące. Nie ma to nic wspólnego z żadną chorobą. A wywołane nimi ożywienie skupia się nie tylko na aktywistach klimatycznych, ale także na ich przeciwnikach. Jeżeli uznamy je za histerię klimatyczną, obejmuje ona wszystkie środowiska, grupy wiekowe i warstwy społeczne. Freud twierdził, że histeria prowadzi do paraliżu, ślepoty i głuchoty. Może to grozić także naszemu społeczeństwu“.
„Badisches Tagblatt“ z Baden-Baden pisze:
„Jury tego konkursu najwyraźniej ma ograniczony wybór i kieruje się określonymi kryteriami. Decydując się na wybór histerii klimatycznej jako antysłowa roku 2019, po raz kolejny wybrało ono pojęcie, które daje się przypisać środowisku mającemu mało wspólnego z lewicą, za to wiele z kołami krytykującymi szeroko pojętą ekologię, co z pewnością nie jest przypadkiem. Nie zwiększa to raczej wiarygodności tego gremium, ponieważ równie dobrze mogłoby ono dokonać wyboru innego słowa, chętnie używanego przez inną stronę w celu zdyskredytowania tych wszystkich, którzy nie przyłączają się masowo do głośnego chóru nawołującego do walki ze zmianą klimatu”.
„Frankenpost“ z Hof stwierdza:
„Akurat tam, gdzie chodzi o duże pieniądze i władzę polityczną, instrumentalizowanie jakże ważnej dyskusji o ochronie klimatu jest niewybaczalne. Być może na czasie byłoby pozostawić antysłowo roku samemu sobie i po prostu go nie wymieniać. Zamiast tego moglibyśmy pożyteczniej wykorzystać czas i porozmawiać o tym, co powinniśmy robić dalej. Bez zacietrzewienia, otwarcie i konstruktywnie. Tym bardziej, że i tak jesteśmy skazani na życie razem”.
Myśl tę rozwija „Pforzheimer Zeitung”:
„Histeria klimatyczna naprawdę pełni rolę zastępczego określenia na niepokojący rozwój sytuacji. Mówiąc ściślej, co znalazło się także w uzasadnieniu decyzji konkursu na antysłowo roku, przy pomocy tego pojęcia próbuje się zdyskwalifikować cały ruch w obronie klimatu jako rodzaj zbiorowej psychozy i utrudnić rzeczową dyskusję w tej sprawie. Daje to tym bardziej do myślenia, że pojęcie to znajduje odzew nie tylko w wąskim gronie nieprzejednanych niedowiarków zmian klimatu, ale także wśród wielu polityków, przedstawicieli mediów i zwykłych ludzi, dla których wypowiadanie się w lekceważącym i pogardliwym tonie o zmianie klimatu jest czymś oczywistym. To zaś wskazuje, jak bardzo niefrasobliwie i zarazem złośliwie obchodzimy się z językiem, którym posługujemy się na co dzień. Najpierw mamy do czynienia ze zderzaniem się sprzecznych opinii, a potem przychodzi pora na kłótnie i obrzucanie się wyzwiskami. Kto chciałby się przez to przebić sięgając po rzeczowe argumenty, ten nie ma w zasadzie szans powodzenia. Kto wie, czy zamiast o histerii klimatycznej nie powinniśmy dziś raczej mówić o pewnej histerii językowej i komunikacyjnej, której w dużym stopniu już ulegliśmy”.
„Neue Osnabruecker Zeitung“ konkluduje:
„Histeria nigdy nie jest czymś dobrym, ponieważ zakłóca jasny obraz sytuacji oraz gotowość do spokojnego wysłuchania racji drugiej strony. Zarówno z powodu wywołanych przez nią skutków irracjonalnych jak i emocjonalnych, ostrzeżenie przed nią nie jest czymś nagannym i to niezależnie od naszych osobistych poglądów politycznych. Nic też nie wskazuje na to, żeby przez nowe antysłowo roku udało się zbagatelizować stosunkowo szybką i silną zmianę klimatu. Mówi ono dużo mniej o zmianie klimatu niż o reakcjach na nią. Na pewno zaś sięgając po nie, nikomu nie uda się zaprzeczyć samej zmianie klimatu”.