Niemiecka prasa o lotnisku: podatnicy słono zapłacą za BER
31 października 2020„Frankenpost": Sześć miliardów euro z publicznych pieniędzy zainwestowano już w lotnisko, podczas gdy początkowo planowano dwa miliardy. Teraz wiadomo, że publiczne inwestycje prawie nigdy nie zamykają się w kalkulowanych kosztach. Jednak to wcale nie uspokaja, gdy myśli się o przyszłości. Już teraz wiadomo, że BER jak studnia będzie pochłaniać kolejne zastrzyki finansowe. Tego, że plany budowniczych, polityków i przewoźników pokrzyżuje koronawirus, nie można było przewidzieć. Ale skutki są widoczne: to walcząca o przetrwanie branża lotnicza i kurcząca się turystyka. Wszystko to każe podejrzewać, że miliardy zostały zakopane w brandenburskich piaskach. Niech to będzie przestrogą.
„Frankfurter Rundschau": Jeśli wierzyć prognozom Międzynarodowej Organizacji Lotniczej, to ruch lotniczy dopiero w 2025 roku powróci do poziomu sprzed kryzysu. Dopiero wówczas BER może zacząć na siebie zarabiać. Ale także wszystkie pozostałe lotniska będą w najbliższej przyszłości wymagać wsparcia z publicznej kasy. Pomoc musi się koncentrować na tych przedsięwzięciach, które jej naprawdę potrzebują. (…) Ostatecznie trzeba się zdecydować na taki mix transportowy, który będzie nie tylko efektywny, lecz także przyjazny dla klimatu. W centrum musi stać kolej, ale także jako środek transportu do i z sześciu, a może ośmiu lotnisk. I BER do nich będzie należeć.
„Badische Neueste Nachrichten”: Przy wszystkich kpinach i zwątpieniu w osoby odpowiedzialne, można jednak optymistycznie spoglądać w przyszłość. Co do zasadności powstania nowego lotniska nie ma wątpliwości. Dobry, stary Tegel pękał już w szwach. BER leży w gęsto zaludnionym obszarze podmiejskim, w regionie osiedliły się liczne firmy z branży high-tech, w pobliżu Tesla buduje swoją fabrykę elektrycznych aut. Nic dziwnego, że i w stolicy i w Brandenburgii nie brak śmiałych wizji przyszłości – żywe staje się marzenie o Dolinie Krzemowej bezpośrednio połączonej ze światem. Nierealne? Może. Ale nie niemożliwe. Nawet, jeśli to trwało dłużej, niż zakładano. I więcej kosztowało.
„Suedwest Presse": Projekt pozostanie lekcją porażki polityki i gospodarki. Już sam wybór miejsca był motywowany politycznie i niewłaściwy. Wielkie koncerny szantażowały państwo i zmusiły je do tego, by stało się gospodarzem przedsięwzięcia. Próżność i mania wielkości kazały wierzyć politykom regionalnym i federalnym, że opanują monstrum. Chaos, złe planowanie, ginące plany instalacji, za krótkie schody ruchome i firmy, którym płacono za nicnierobienie – nie brakowało żadnych absurdów. Teraz niemieccy podatnicy jeszcze długo będą musieli płacić za stołeczne lotnisko.