Niemiecka prasa o podsłuchiwaniu Turcji: "To jest ta subtelna różnica"
18 sierpnia 2014Stołeczna ”Die Welt” uważa, że: „W przypadku Hillary Clinton nie chodziło o systematyczne i zamierzone podsłuchiwanie, jak robiło to NSA w przypadku kanclerz. A w przypadku Turcji musimy przyznać, że partner NATO zabiegający o przyjęcie do UE nie musi być mocno zaprzyjaźnionym krajem. Przyjaźń z USA należy do innej kategorii. Czy zatem tak pokojowy kraj jak Niemcy nie potrzebuje tego typu postępowania? Wręcz przeciwnie. Pokój nie jest zjawiskiem samoistnym i również Niemcy, jako kraj pokojowy muszą z pomocą służb wywiadowczych stosować środki, które nie zawsze odpowiadają wyobrażeniu o moralności. To należy do codziennych zadań naszego wywiadu i powinniśmy się cieszyć, jeśli załatwia on to w sposób profesjonalny”.
Krytycznie ocenia sytuację „Märkische Allgemeine” z Poczdamu: „Najnowszy skandal nie polega na tym, że Niemcy chcą stworzyć sobie własny obraz na temat politycznej sytuacji w Turcji. Problem polega raczej na obłudzie, z jaką rząd federalny w rok po aferze podsłuchowej NSA maskuje działalność własnych służb. Niemiecki wywiad (BND) czuje się podobnie jak NSA w Niemczech mało związany prawem do prywatności oraz zapewnieniami przywódców państw o przyjaźni. Demokratyczna wspólnota potrzebuje w przypadku takich operacji wiążących zasad - tak postulują Niemcy od miesięcy pod adresem rządu w Waszyngtonie. Tak długo, jak niemiecki rząd nie prowadzi tej debaty, jest skazany na milczenie”.
„Stuttgarter Zeitung” usprawiedliwia postępowanie BND: „Węszenie w Turcji jest zrozumiałe z punktu widzenia politycznego bezpieczeństwa i w obliczu niestabilnej sytuacji, w jakiej znalazł się ten wysoko uzbrojony partner NATO. Jednak motyw ten nie naprawi szkód w polityce zagranicznej. Rząd federalny będzie musiał pogodzić się z zarzutem, że nie zachowuje się wobec swoich partnerów lepiej, niż USA. Jeśli z tych wszystkich przypadków można byłoby wyciągnąć jakiś wniosek, to następujący: partnerami i przyjaciółmi mogą być ludzie, ale nie państwa. Te mają najwyżej wspólne interesy”.
„General Anzeiger” z Bonn zauważa, że: „Turcja jest, co prawda wojskowym sojusznikiem, coraz ważniejszym partnerem handlowym, jest krajem, który z tytułu emigracji Turków i Kurdów do Niemiec ma z RFN liczne powiązania. Tylko, że rządy Niemiec i Turcji nie należą na pewno do zaprzyjaźnionych. Angela Merkel ma spory dystans wobec kolegów z Ankary. I są ku temu powody: poważne uchybienia urzędów bezpieczeństwa w przypadku praw człowieka, wątpliwe pojmowanie demokracji przez Erdogana, który jeszcze niedawno bronił się przed zarzutami o nepotyzm”.
„Trierischer Volksfreund” z Trewiru pisze, że „To, co robią niemieckie służby wywiadowcze z Turcją różni się od tego, co robią Stany Zjednoczone z Niemcami. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z klasycznym działaniem wywiadowczym, w drugim z histeryczną inwigilacją, która obejmuje zarówno systematyczną kontrolę komunikacji obywateli w jednym ze ściśle zaprzyjaźnionych krajów jak i ich rządu. I to jest ta subtelna różnica”.
opr. Aleksandra Jarecka