Prasa o wyborach w Grecji: To początek wojny nerwów
26 stycznia 2015"Der Tagesspiegel" pisze, że „Europejscy partnerzy będą musieli przedstawić nowemu rządowi w Atenach szczegółowe koncesje, chociażby w formie ukrytej redukcji długu i wydłużenia terminów spłaty miliardowych kredytów. Ale o odwrocie od kursu reform, jaki propaguje Syriza, dla Europejczyków nie może być mowy. Reformy, które starają się wdrażać także duże państwa takie jak Francja czy Włochy, nie są celem samym w sobie. One gwarantują, jak tymczasem wiedzą Francois Hollande i Matteo Renzi, członkostwo w strefie euro. Także Alexis Cipras wyciągnie takie wnioski – nawet, jeśli rola zdobywcy przestworzy przynosi mu więcej uznania”.
„Lausitzer Rundschau” stwierdza, że „To, co po II wojnie światowej rozpoczęto jako wielki projekt z gorąco popierany szczególnie przez Francję i w Niemcy, stał się aktem administracyjnym. Czym jest Europa? Co jest spoiwem dla Niemców, Francuzów, Polaków i może Turków? Jak funkcjonuje gospodarka w jednej walucie, w euro? Ile podobieństwa w warunkach życia chcemy w Londynie, Berlinie i Atenach? To wszystko są strategiczne pytania, które Europa musi wreszcie postawić – niezależnie od tego, czy rządowi w Grecji w najbliższych dniach uda się wyjść bez szwanku czy nie”.
„Pforzheimer Zeitung” uważa, że „Z perspektywy bogatego, dobrze funkcjonującego kraju takiego jak Niemcy, decyzja greckich wyborców może być niezrozumiała, wręcz kojarzona z brakiem wdzięczności. Lecz człowiek tak myślący nie rozumie beznadziei narodu, który w ciągu krótkiego czasu popadł w ubóstwo. Jak dalej potoczą się sprawy w Grecji, trudno przewidzieć. Pewne jest, że Cipras i pozostałe kraje strefy euro czeka konfrontacja, która, jeśli któraś strona nie pójdzie na ustępstwa, będzie miała katastrofalny finał. Dla Grecji, ale i dla całego eurolandu. To początek wojny nerwów”.
„Badische Neueste Nachrichten“ przewiduje, że „Cipras wkrótce przekona się, że populistyczne wystąpienia wyborcze przynoszą sukcesy na własnym podwórku, ale nie na międzynarodowym parkiecie. Nie będzie on pierwszym politykiem, który startuje jak lew, a kończy jak przymilne zwierzę. Teraz wkracza na równię pochyłą.
Twardą postawą nic nie wskóra, złagodzenie stanowiska przyniesie mu w Brukseli korzyści, ale zaszkodzi w Atenach. Być może ostatecznie po Tsiprasie i Syrizie pozostanie jedno – epizod w greckiej polityce wewnętrznej”.
Opr. Barbara Cöllen