Niemiecka prasa ws. nalotu w Afganistanie: "Największa tragedia misji"
12 grudnia 2013"Rheinische Post" z Duesseldorfu pisze, że „Nalot lotniczy w Kunduzie, podczas którego w 2009 roku życie straciło prawie sto osób, jest czarnym rozdziałem w historii Bundewehry. A jednak jasne jest też to, że pułkownik, który wydał ten brzemienny w skutki rozkaz, chciał uderzyć w przywódców talibów i unieszkodliwić skradzione cysterny z benzyną, które mogłyby spowodować śmierć wielu ofiar, nie spodziewał się, że w tym miejscu znajdowały się osoby cywilne. Członkowie rodzin, walczący o odszkodowanie, wyszli z bońskiego Sądu Krajowego z pustymi rękoma. Co było też do przewidzenia, ponieważ przedtem prokuratura generalna umorzyła postępowanie przeciwko pułkownikowi Kleinowi. Sąd nie dopatrzył się w postępowaniu Kleina znamion przestępstwa”.
Wychodząca w Ludwigshafen gazeta "Die Rheinpfalz" podkreśla, że „Pierwszy proces o odszkodowanie zakończył się wczoraj oddaleniem pozwu, sędziowie zrezygnowali też z pozyskania dalszych dowodów. Brzmi to brutalnie. (…) Z drugiej strony jest to chyba zbyt wielkim oczekiwaniem wobec Izby Cywilnej Sądu Krajowego, żeby wyjaśniała, w jakim stopniu rozkaz niemieckiego pułkownika w kraju, gdzie toczy się wojna, stanowił naruszenie obowiązków służbowych“.
Koloński dziennik "Koelner Stadt-Anzeiger" uważa, że „Ten werdykt nie przekonuje. Jak by nie było, Klein zdał się na jedno jedyne źródło; na afgańskiego szpicla, który twierdził, że to zbiorowisko ludzi wokół cystern z benzyną składa się wyłącznie z talibskich bojowników. Jak się później okazało, nie miał on nawet kontaktu wzrokowego z opisaną przez niego sytuacją. Nikt nie zarzuca Kleinowi, że celowo zabił osoby cywilne, ale, że lekkomyślnie ryzykował życie mieszkańców wioski, którzy w końcu stracili życie”.
"Flensburger Tageblatt" podkreśla, że: „Dla rodzin ofiar nalotu w Kunduzie werdykt bońskiego Sądu Krajowego jest bez wątpienia wielkim rozczarowaniem. Tymczasem dla bezpieczeństwa prawnego niemieckich żołnierzy biorących udział w obecnych i przyszłych misjach zagranicznych, jest on błogosławieństwem. W czasie wojny obowiązują wprawdzie normy prawa międzynarodowego oraz ustalone zasady misji. Ale mimo wszystko żołnierze raz po raz znajdują się w sytuacjach, wymagających szybkich decyzji, bo od nich zależy życie ludzkie. Niechaj sobie to uzmysłowią ci, którzy z perspektywy własnego fotela potępiają Georga Kleina jako zbrodniarza wojennego”.
Berlińska „Bild“-Zeitung konkluduje: „To, co się wydarzyło we wrześniu 2009 roku, było największą tragedią niemieckiej misji w Afganistanie. W czasie nalotu na rozkaz Bundeswehry, ponad sto osób zostało zabitych; wśród ofiar wiele osób cywilnych. Teraz niemiecki sąd wydał wyrok. Ofiarom nie należy się żadne odszkodowanie. Jest to twardy werdykt, ale właściwy. Pułkownik, który wydał rozkaz ataku, wyszedł z założenia, że działał na wojnie zgodnie z przepisami i w imię ochrony niemieckich żołnierzy; że oddalił niebezpieczeństwo. Każdy inny wyrok raczej uniemożliwiłby przyszłe operacje bojowe Bundeswehry”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek