Niemiecka prasa: "Sąd w Monachium sam stanął na spalonym"
16 kwietnia 2013"Pforzheimer Zeitung" pisze: "Od tygodni już Wyższy Sąd Krajowy jest w poważnych tarapatach, obojętnie jak poprawne od strony prawnej było do piątku (= orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego - przyp. red.) jego postępowanie. Przesuwając termin rozprawy sąd dał ważny sygnał: zrozumieliśmy i teraz idziemy już na pewniaka. Są jeszcze trzy tygodnie, by całą organizację zapiąć na ostatni guzik, spuścić trochę ciśnienia w presji ze strony mediów i z pełnym spokojem przeprowadzić proces - i słusznie. Coś takiego jak farsa z przydzielaniem miejsc dla prasy, nie ma prawa się już powtórzyć. A już na pewno nie w tym procesie".
"Suedwest Presse" uważa, że "Akurat w tak doniosłym procesie sąd się zagalopował. Stało się tak z dwóch powodów: Po pierwsze sędziowie podchodzili do tego procesu jak do normalnej sprawy karnej. Nie byli w ogóle świadomi międzynarodowego i politycznego wymiaru tego procesu. Sąd jakby chciał wyprzeć ze swej świadomości, że chodzi nie tylko o udowodnienie indywidualnej winy Beaty Zschaepe, tylko także o możliwie jak najdokładniejsze wyjaśnienie serii morderstw NSU. Krewni ofiar chcą się dowiedzieć, jak mogło to wszystko się wydarzyć i te informacje sąd jest im winien. A po drugie, kiedy pojawiły się pierwsze słowa krytyki pod adresem sądu, ten zadął się w typowo bawarski sposób. I wtedy wszystko się zawaliło".
"Stuttgarter Zeitung" zaznacza, że "Proces NSU jest nie tylko jednym z największych, ale także politycznie jednym z najbardziej drażliwych procesów. Będzie odbywał się pod bacznym okiem międzynarodowej społeczności. Monachijski sąd działał bez wyczucia i niemądrze, biorąc pod uwagę tylko zasady kodeksu postępowania karnego, co jest oczywiście konieczne, ale tracąc z oczu opinię publiczną i jej wymagania. Nawet kiedy wybuchła fala oburzenia, nie skorygował błędów, tylko krył się za paragrafami. To nie przyniosło nic dobrego".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że "Cały proces NSU nabiera powoli pewnego tragizmu. Okazuje się, że niekłamana wola, by odbył się proces w pełni praworządny, może doprowadzić do sprzeczności z prawem - przynajmniej wtedy, gdy sąd jest niepoprawny. Oczywiście, że było w porządku, by dopuszczać massmedia do procesu wedle kolejności zgłoszeń. Lecz w każdym procesie potrzebna jest równość szans, a ta nie była zagwarantowana, jeżeli przejrzeć się sprawie z bliska (...). Wyjaśnienie kwestii winy nie zależy od tego, ilu niemieckich i tureckich dziennikarzy i z jakich massmediów będzie dopuszczonych do rozprawy głównej. W całym kompleksie spraw wokół NSU zawiedli także inni. Ale małej, konspiracyjnej grupie terrorystów nie można przypisywać post factum takiej siły, żeby mogła zdyskredytować także wymiar sprawiedliwości. Sąd w Monachium sam stanął na spalonym".
"Żenada" to zbyt łagodne określenie farsy, jaka odbywa się przed monachijskim Sądem Krajowym" - pisze "Nuernberger Zeitung". "Możnaby się było śmiać z tej sądowej komedii, gdyby jej temat nie był tak śmiertelnie poważny a uszczerbek na reputacji i wizerunku niemieckiego wymiaru sprawiedliwości tak wielki. Nagłe przesunięcie terminu obserwowanego przez cały świat, mamuciego procesu w bardzo drażliwej sprawie i dopełnienie jeszcze bardziej chaosu, jaki zapanował w tej sprawie, jest czymś absolutnie unikalnym w najnowszej historii niemieckiego sądownictwa. I nie wróży nic dobrego dla przebiegu całego procesu".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik