Niemiecka prasa: Tunezja eksporterem terrorystów
20 marca 2015„Frankfurter Allgemeine Zeitung“ zauważa, że „Nie tylko Tunezja, cały region stanął przed ogromnym wyzwaniem zwalczenia terroru i pokonania go.(…) Terroryści już mają pod kontrolą Libię, która rozpada się coraz bardziej. Stamtąd sięgają po Egipt, gdzie przyznają się do związków z Państwem Islamskim (PI) i napadają na policjantów i żołnierzy. W Tunezji czuli się wystarczająco pewnie, żeby zejść z gór, gdzie walczyli z siłami rządowymi, i uderzyć w centrum stolicy. PI przyznało się do zamachu, choć tożsamość zamachowców nie odgrywa tu większej roli. Bo terroryści z PI coraz mniej ze sobą rywalizują, a coraz bardziej się ze sobą spajają, przynajmniej w Afryce Północnej, co staje się jeszcze większym zagrożeniem z ich strony”.
„Handelsblatt” (Duesseldorf) analizuje: „Gdy imamowie, na przykład po piątkowych modłach, indoktrynują młodzież za pomocą ideologii nienawiści Państwa Islamskiego, siły bezpieczeństwa udają, że nic o tym nie wiedzą. Kilka grup dżihadystów od lat utrzymuje obozy szkoleniowe na tunezyjskiej pustyni a armia nie reaguje. Tunezja nie jest też w stanie udaremnić przemytu broni z sąsiedniej Libii. Dlatego nie należy się dziwić, że ten sunnicki kraj, uważany za umiarkowany, jest jednym z głównych eksporterów terrorystów na Bliskim Wschodzie”.
„Landeszeitung“ (Lueneburg) pisze, że „Zachód jest wstrząśnięty, że terror islamski dotarł teraz do jedynej demokracji wywodzącej się z arabskiej wiosny. Ale Tunezja jest przecież idealnym celem ataków. Radykalni islamiści czują się w tym północnoafrykańskim kraju jak ludzie bez ojczyzny. Biorąc za podstawę liczbę mieszkańców, z żadnego innego kraju nie przyłączyło się do tego bezbożnego kalifatu tylu dżihadystów, co właśnie z Tunezji”.
„Neue Osnabruecker Zeitung“ podkreśla, że „Żadne inne ugrupowanie terrorystyczne na świecie nie stwarza obecnie tak ogromnego zagrożenia jak Państwo Islamskie. Najgorsze jest to, że na razie nic się w tym względzie nie zmieni. Również masakra w Tunisie idzie na konto PI. Najważniejszą bazą tego ugrupowania pozostanie jednak ogłoszony w Syrii i Iraku ‘kalifat’. Tam są najważniejsze źródła dochodu terrorystów. Tam wynoszą korzyści z wydobycia ropy naftowej, tam wymuszają wysoki haracz i ściągają podatki i opłaty. Ten model znakomicie funkcjonuje, co potwierdził teraz rząd w Berlinie. Wprawdzie wpływy PI nie są jak na to wygląda aż tak wysokie jak początkowo zakładano, ale pomimo to Państwo Islamskie dysponuje ogromnymi zasobami”.
„Westfaelische Nachrichten“ (Muenster) wnioskuje, że „Młodej demokracji grozi niebezpieczeństwo z dwóch stron: z jednej grozi destabilizacja za sprawą islamskiego terroru, z drugiej niebezpieczeństwo powstania nowej dyktatury, gdyby nowe antyterrorystyczne środki zapobiegawcze nie zadziałały. I jedno i drugie byłoby katastrofą dla Tunezji, choć również dla Europy. Bo który kraj w Afryce Północnej, jeśli nie Tunezja, może dowieść, że współistnienie islamu z demokracją jest możliwe?”.
Oprac. Iwona D. Metzner