1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Unia Europejska to nie bankomat

Małgorzata Matzke17 lutego 2016

Niemiecka prasa analizuje pozycję wyjściową UE oraz kanclerz Merkel przed nadzwyczajnym szczytem UE ws. kryzysu migracyjnego.

https://p.dw.com/p/1HwQp
Euro-Skulptur in Frankfurt am Main Symbolbild
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Reinhardt

Ekonomiczny dziennik „Handelsblatt” uważa: „Wiele państw traktuje Unię Europejską jak bankomat. Ale kto nic nie wpłaca na konto, ten nic nie może podjąć. Brak gotowości ze strony większości państw Europy Wschodniej, by przyjmować migrantów, na dłuższą metę nie może pozostać bez finansowych konsekwencji. Niemcy, jako największy płatnik netto, powinny to uzmysłowić właśnie państwom Grupy Wyszehradzkiej. W wielu krajach postkomunistycznych słowo solidarność - także w odniesieniu do państw członkowskich UE – już dawno zostało wykreślone ze słownika”.

Opiniotwórcza „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze: "W europejskiej dyskusji o powstrzymaniu napływu migrantów występuje chociaż jeden wspólny mianownik: zarówno liderzy z Brukseli jak i wszystkie państwa członkowskie wiedzą, że trzeba wzmacniać i poprawić ochronę zewnętrznych granic UE i że nie wolno ustawać w poszukiwaniu wspólnej linii w UE, przy czym bardziej pomocny byłby realizm i mniej pokrzykiwań. Polska, Słowacja, Węgry i Republika Czeska podczas swojego spotkania w Pradze były jeszcze dość powściągliwe. Ich oświadczenie to po części upomnienie, by działać w ramach Unii Europejskiej. Nie ma tam wyraźnie mowy o zamknięciu grecko-macedońskiej granicy. Fatalne byłoby też, gdyby jakiś członek UE aktywnie wspierał kraj nie należący do Wspólnoty, by odizolować innego członka Unii”.

„Tagesspiegel” z Berlina pyta: „Czy szczyt musi skończyć się fiaskiem? Nie. Tylko ignoranci twierdzą, że to Angela Merkel w nocy z 4 na 5 września 2015 wywołała trwający do dzisiaj napływ migrantów. Błędem było to, że faktycznego zniesienia kontroli granicznych nie uzgodniła ona z europejskimi partnerami i nie wyznaczyła żadnego czasowego limitu. Niemiecka polityka musi stać się bardziej wrażliwa. Lecz powody napływu migrantów leżą zupełnie gdzie indziej – tam, gdzie Europa teraz musi działać. Musi wspierać wszystkie inicjatywy pokojowe w basenie Morza Śródziemnego, szczodrze zaopatrywać organizacje pomocowe ONZ i NGO, udzielać obszernej pomocy gospodarczej Jordanii i Libanowi. Powinna też dać sygnał, że żaden kraj Europy nie może uciec się od odpowiedzialności za migrantów”.

„General-Anzeiger” z Bonn pisze: „Angeli Merkel potrzebni są sojusznicy. Potrzebna jest jej nadzieja, że wszystkie pojedyncze kroki jednak doprowadzą do zredukowania napływu migrantów. Jest to dość pobożne życzenie, bo teraz jeszcze jest zima. Kiedy nadejdzie wiosna, znów ruszą zmasowane przeprawy przez morze. Wiosną odbędą się też wybory w trzech krajach związkowych RFN. Do tego czasu kanclerz potrzebuje jakichś sukcesów – a nie tylko ględzenia o górnych limitach i bezprawiu panującym rzekomo w Niemczech. Po 13 marca wygasa to ultimatum, nie tylko ze strony Bawarii. To tylko nieco ponad cztery tygodnie. Angeli Merkel ucieka czas”.

"Westfaelische Nachrichten" z Hanoweru zaznacza: "Nagle wielu polityków w Berlinie i wręcz w Monachium przypomina sobie starą polityczną regułę. Jedna z ważniejszych zasad mówi, że nie wolno wysyłać osłabionej szefowej własnego rządu na pole bitwy w polityce zagranicznej, a już na pewno nie wtedy, kiedy chodzi o kwestię rangi narodowej i interes państwa, a stanowisko kanclerz - oględnie powiedziawszy - w Europie nie może liczyć na poparcie większości. Bo właśnie o to chodzi na unijnym szczycie ws. migracji. Niemcy i Merkel starają się z całych sił zapanować nad kryzysem".

Opr. Małgorzata Matzke