Niemiecka prasa: podwójna administracja to absurd!
12 października 2016
„Mitteldeutsche Zeitung" pisze: „Dla lokalnych, zachodnioniemieckich patriotów wnioski płynące z raportu o dwóch rządzących miastach, który przedstawiła minister środowiska Barbara Hendricks, mogą być deprymujące. O tym, że walka się zakończyła, wiedzą wszyscy. Ale dziś już sam pomysł utrzymywania dwóch miast rządzących wydaje się dziwny. Berlin jest stolicą. Bonn, w czasach podziału Niemiec, pomagał. Tak było dobrze", komentuje „Mitteldeutsche Zeitung" i dodaje krótko: „I tyle". Gazeta przypomina, że podział kompetencji przez ćwierć wieku działał na społeczeństwo „uspokajająco”, choć i to straciło już na znaczeniu. Dziś rządzenie w dwóch miastach jest jedynie „uciążliwe i drogie”. Raport Henricks skrupulatnie wylicza każdy szczegół. „W najbliższych latach będzie chodzić o to, by skończyć z tym anachronizmem”, konkluduje gazeta z Halle.
„Kölner Stadt-Anzeiger" ocenia, że zachowanie minister Barbary Hendricks jest „nielogiczne" i podkreśla, że argumentuje ona, że „konsekwencja całkowitej przeprowadzki ministerstw do Berlina zbliża się wielkimi krokami. Ale zamiast przedstawić plan, polityk SPD ma konkretne powody, dla których tego nie robi: siedem miesięcy przed wyborami do parlamentu krajowego w Nadrenii-Północnej Westfalii, socjaldemokratka nie chce wszczynać dyskusji, na której końcu mógłby zostać postawiony zarzut, że SPD lekką ręką naraża na ryzyko miejsca pracy w byłej stolicy”. Gazeta zauważa, że o ile może to być wytłumaczeniem wewnątrz partii, o tyle nie świadczy o „szczególnej politycznej odwadze czy poczuciu odpowiedzialności”.
.„Ludwigsburger Kreiszeitung" sugeruje, że „należy wreszcie wyciągnąć praktyczne konsekwencje, wśród których najważniejszą jest fakt, że ustawa regulująca przeniesie stolicy z Bonn do Berlina się przeżyła. Miała ona ułatwić prowizorce rządów nad Renem zmiany w strukturach. To już dawno osiągnięto”. Gazeta przypomina, że w Bonn mieszczą się niemal dwa tuziny instytucji państwowych. Wymienia, że swoje siedziby mają tu Dax, poczta i Telekom i dodaje, że Bonn oferuje wiele miejsc pracy, a resztki władzy potrzebne są, co najwyżej tylko do tego, by „zwiększyć poczucie własnej wartości” na mapie Niemiec. „Jest to jednak drogi i mało efektywny egoizm, jak pokazuje najnowsza ekspertyza”. Dziennik z Ludwigsburga podsumowuje, że konieczny jest „harmonogram działań, na którym można polegać i który zapewni całkowite przeniesienie urzędów do Berlina”.
„Frankfurter Rundschau"» nazywa Bonn „przestarzałym modelem. Nie chodzi o miasto, bo Bonn przeżywa boom, ale o siedzibę władzy”. Dziennik zauważa, że większość urzędników, którzy pozostali w Bonn, w ciągu najbliższych 20 lat przejdzie na emeryturę, a trudno znaleźć następców, bo „ci chcą do Berlina, tym bardziej, że życie tam nie jest o wiele droższe niż w obecnie rozkwitającej dawnej metropolii”. Gazeta pyta: „Dlaczego młodzi ludzie, których ciągnie do centrum politycznego, mieliby zostać na prowincji?”.
„Passauer Neue Presse” wylicza: „niebywałe koszty cyrku wędrownego między Bonn a Berlinem, większy wysiłek włożony w wykonywanie obowiązków i w końcu coraz większa siła przyciągania Berlina – jest więcej powodów niż tylko jeden, żeby skończyć z podziałem pracy między stolicą nad Szprewą a miastem nad Renem”. Gazeta przypomina, że „kiedy Bonn przestało być stolicą, obawy były zrozumiałe i dotyczyły głównie strachu przed zapaścią infrastrukturalną”. Dziś jest to, co najmniej urojenie, bo „Bonn ma się świetnie będąc siedzibą Telekom, poczty i miastem agencji ONZ. Utrzymywanie tam ministerstw nie jest już miastu konieczne do przetrwania”, pointuje „Passauer Neue Presse”.
opr. Magdalena Gwóźdź