W sporze chadeków chodzi o walkę wyborczą i zemstę
16 czerwca 2018„Czego się spodziewała Angela Merkel powołując Horsta Seehofera na ministra spraw wewnętrznych?” – pyta „Volksstimme” z Magdeburga – „Konformisty takiego jak swego czasu Thomas des Maizière, przystającego na jej od dawna już nie większościową politykę migracyjną? Konflikt był do przewidzenia. Jest zagadką, dlaczego Merkel pozwoliła na jego eskalację. Dlaczego pozostała bezczynna. Nie popędzała unijnych decyzji dotyczących polityki azylowej. Zostawiła temat, podczas gdy Seehofer pracował nad „planem generalnym“. A potem pozwoliła mu go forsować, nie oferując żadnej alternatywy. (…) Nie czuła, że jej postawa „tak dalej” dawno już nie ma politycznych zwolenników? Przegapiła okazję aktywnej zmiany swojej polityki. Teraz daje się nieść wydarzeniom. Wcześniej by się to jej nie zdarzyło”.
„Rhein-Neckar-Zeitung" (Heidelberg) zauważa natomiast: „Dużo już powiedziano o polityce. Najbardziej trafnie zrobił to Bismarck: polityka nie jest nauką, tylko sztuką. Jest więc paradoksem, że «fizyk władzy», czyli naukowiec Angela Merkel, uprawiała przez ostatnich 12 lat sztukę polityki. Kierujący się emocjami Horst Seehofer przeżył natomiast i wywoływał wzloty i upadki. Po twardym lądowaniu, jakim było wyrzucenie go z bawarskiej polityki, w chwili swego ostatecznego upadku może pociągnąć za sobą całą koalicję. Z osobistego punktu widzenia zrozumiałe. Z politycznego nieodpowiedzialne”.
Bawarski dziennik „Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung” wskazuje na europejską politykę imigracyjną: „Inaczej niż kanclerz, która obawia się, że zirytuje europejskich partnerów, CSU wskazuje na realną politykę. I smutna prawda brzmi: od ponad 2,5 lat Europa walczy o więcej solidarności w kwestii uchodźców. Do tej pory bezskutecznie. Do szczytu UE w końcu czerwca kanclerz ma jeszcze dwa tygodnie. Dlaczego jednak wychodzi z założenia, że możliwe jest teraz to, co nie udało się latami?”.
We „Frankfurter Rundschau" czytamy tymczasem: „Jeżeli udźwiękowi się kiedyś aktualny dramat CDU-CSU, będą potrzebne przede wszystkim dwa dźwięki: zgrzytanie zębami i paniczne krzyki z bawarskim akcentem. Tak zwane siostrzane partie po raz kolejny skaczą sobie do gardła z powodu kryzysu migracyjnego. Jest to zacięty spór z niewiadomym rezultatem. Może oznaczać koniec kanclerstwa Merkel. Rząd może się rozlecieć. Byłaby to historyczna porażka: chadecja obaliłaby własny rząd. I byłby to fatalny sygnał: największa gospodarka Europy, silna ekonomicznie i odgrywająca na arenie międzynarodowej coraz większą rolę polityczną, stałaby się ośrodkiem politycznej niestabilności. Byłaby to wysoka cena za spór, w którym chodzi przede wszystkim o dwie rzeczy: o walkę wyborczą i o zemstę”.