Niemiecka prasa: zdumiewająca bezczelność polityków
25 listopada 2014"Hessische Niedersaechsische Allgemeine" pisze, że "Najpóźniej w roku 2019 należałoby od nowa uporządkować relacje finansowe między federacją a krajami związkowymi. Wtedy wygaśnie bowiem tak zwany Pakiet Solidarnościowy II, który miał sfinansować następstwa zjednoczenia Niemiec. Jednocześnie podatek solidarnościowy, który wpływał wyłącznie do budżetu państwa, musiałby zostać zmodyfikowany tak, by skorzystać mogły z niego wszystkie po uszy zadłużone landy jak Nadrenia Północna- Westfalia, które liczą na duży kawałek z tego tortu. To, co wymyślili landowi szefowie rządów z SPD i Zielonych, jest z jednej strony rozsądne; pieniądze nie mają automatycznie płynąć na wschód Niemiec, tylko tam, gdzie są naprawdę potrzebne. Ale ich plan jest bardzo śmiały: chcą podnieść podatki i sprzedają ten zabieg jako solidarność. Tyle, że samorządom na zachodzie Niemiec jest to obojętne. Cieszą się na następne pieniądze z kieszeni podatnika. A temu wciąż jeszcze brzmią w uszach wszystkie gorące zapewnienia i obietnice, że będą ulgi,. by ludzie np. mogli lepiej zabezpieczyć się na starość. Co za pech...".
"Westdeutsche Zeitung": "Gdyby nie to, że chodzi tu o nasze pieniądze, historia ta byłaby może i zabawna. Ale nie dalej jak dwa miesiące temu chadecki minister finansów Wolfgang Schaeuble chciał zlikwidować podatek solidarnościowy i w zamian podnieść podatki w ogóle. Zawrzało wtedy w ministerstwie finansów Nadrenii Północnej-Westfalii, kierowanym przez SPD. Dlaczego? Jeżeli land miałby większe wpływy podatkowe, musiałby w ramach modelu wsparcia biedniejszych landów przez bogatsze więcej oddawać ze swojej kasy - to znaczy sam zostałby może nawet z pustymi rękami".
"Sueddeutsche Zeitung" zaznacza, że: "W rzeczywistości reformatorski pomysł SPD i Zielonych nie jest niczym innym jak matactwem rozpoczętym już przez rząd 'kanclerza zjednoczenia' Helmuta Kohla. Zamiast jasno ludziom powiedzieć, że proces wyrównywania poziomu we wschodnich landach nie będzie możliwy bez podniesienia podatków, Kohl wprowadził rzekomy nadzwyczajny podatek na specjalne cele nadając mu dźwięczną nazwę. Ale wpływy z jego tytułu nigdy w stu procentach nie trafiały na wschód Niemiec. Do dzisiaj wpływają one do ogólnego budżetu państwa. Dlatego autostrada w Turyngii jest finansowana z tego samego podatku, co zakup nowego śmigłowca bojowego czy subwencja jakiegoś przedszkola w Dortmundzie".
"Pforzheimer Zeitung" analizuje:: "Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dość rozsądnie: wolą SPD i Zielonych podatek solidarnościowy ma być poddany restrukturyzacji. Czy to powód, by wygłaszać peany na jego cześć? Absolutnie nie. Bo politycy są zgodni co do tego, że nie wolno z niego zrezygnować. Minister skarbu Schaeuble co prawda głośno rozmyślał ostatnio o jego zniesieniu, ale chciał gdzie indziej wyciągnąć ludziom pieniądze z kieszeni. Zieloni i SPD w ogóle nie podważają zasadności tego podatku, a przecież przy jego wprowadzeniu w 1991 roku obiecywano, że będzie on tylko czasowy, tymczasem teraz zadomowił się on na dobre. Powiedziawszy wprost - jest to nabijanie ludzi w butelkę. Podatek ten popierają bowiem wszyscy politycy, a już najbardziej wtedy, kiedy przejmują rządowe stery".
"Muenchner Merkur" podkreśla, że "Kto wierzy, że podatek solidarnościowy wygaśnie w 2019 roku, ten wierzy chyba też w świętego Mikołaja. To, że SPD i Zieloni chcą go teraz przechrzcić z 'podatku na odbudowę wschodnich landów' w 'podatek na odbudowę wschodnich i zachodnich landów', a chadecy chcą mu nadać miano 'podatku infrastrukturalnego' nie jest żadną niespodzianką. Zdumiewająca jest tylko bezczelność, z jaką politycy takie łamanie danego słowa sprzedają ludziom jako dobry uczynek. Chadeków odróżnia w kwestii podatków od SPD i Zielonych nie cel, by kasować więcej podatków, tylko to, że CDU i CSU pozostała chociaż resztka przyzwoitości. Dlatego chadecy tak się skręcają i wiją, by nie powstało wrażenie, że chcą jednak podwyższyć podatki. Ale dla ludzi czy tak czy inaczej wyjdzie to tylko na zabieg kosmetyczny".
opr.: Małgorzata Matzke