Niemiecki historyk: Politycy, ratujcie projekt ws. wypędzeń!
13 lipca 2015Powołana w 2008 roku w specjalnej ustawie Bundestagu Fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie od początku swojego istnienia wywołuje w Europie emocje, bo jej celem jest ustanowienie w Berlinie ośrodka upamiętniającego wysiedlenia. Opinia publiczna w krajach, z których tuż po wojnie wysiedlono Niemców, m.in. w Polsce, obawia się, że ośrodek skupi się na promowaniu wizerunku Niemców-ofiar II wojny, a nie – historycznej prawdy o jej przyczynach i skutkach. W ustawie powołującej Fundację mowa jest o upamiętnieniu historii wysiedleń w ogóle, nie tylko tych dotyczących Niemców, a nad jego profesjonalizmem historycznym czuwać miała rada złożona z historyków z różnych państw. Do czerwca należał do niej m.in. Polak prof. Krzysztof Ruchniewicz.
Jednak od kilku miesięcy w Fundacji trwał konflikt między radą i b. szefem Fundacji prof. Manfredem Kittelem a właśnie radą naukową. Historycy zarzucali Kittlowi, że jednostronne, zgodnie z wizją ziomkostw pokazywał niemieckich wypędzonych. W grudniu, w atmosferze skandalu, Kittel ustąpił ze stanowiska, ale to nie zakończyło sporu. Jego następca, nominowany w czerwcu Winfrid Halder, został wybrany bez uwzględnienia opinii rady naukowej, dlatego w proteście czterech historyków, m.in. prof. Ruchniewicz oraz prof. Stefan Troebst, opuściło Fundację.
Związek Wypędzonych dominuje w debacie
Co dalej z projektem muzeum? Troebst pisze w serwisie internerowam dziennika „Die Welt” o swoich obawach nt. jego przyszłości. Jak podkreśla, powołując się na prace naukowców, polityka historyczna, wbrew pozorom, ma od 1989 roku coraz większe znaczenie i wpływa w Niemczech na wyniki wyborów.
Jego obawy dotyczą w związku z tym tego, kto nadaje ton publicznej dyskusji nt. II wojny i jej skutków. - W konflikt ws. Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie, do którego doszło z powodu nieszczęsnej wystawy i który miał swoje konsekwencje personalne, zaangażowali się znani politycy. Ich partie oficjalnie nie zajęły w nim stanowiska. Pozwoliły natomiast, by decydujące głosy w dyskusji mieli posłowie i liderzy ziomkostw z południa Niemiec – zauważa niemiecki historyk.
„Funkcyjni członkowie Związku Wypędzonych, pochodzący głównie z Bawarii, nadają ton zarówno dyskursowi publicznemu, jak i w radzie Fundacji. W tym mononarodowym, w większości niemieckim 21-osobowym gremium, są ze swoimi sześcioma głosami wprawdzie w mniejszości, ale ponieważ reszta członków (przedstawiciele Kościołów, ministerstw i partii koalicyjnych) trzyma się podczas debat z boku, to właśnie reprezentanci Związku w nich dominują. Do tego partie opozycyjne nie mają w radzie swoich przedstawicieli, a reprezentanci Centralnej Rady Żydów bywają na posiedzeniach sporadycznie” – wyjaśnia Troebst.
Historyk: To projekt europejski, trzeba go ratować
Wg niego Związek Wypędzonych i konserwatywna, prawicowa CSU przejęli „zwierzchnictwo” nad tym centralnym segmentem niemieckiej polityki historycznej. Dlaczego sprawa wypędzeń nie obchodzi reszty klasy politycznej i nie jest ważnym tematem w dialogu Berlina z sąsiednimi stolicami m.in. z Warszawą, z którą w innych obszarach Berlin zacieśnia więzi? Dlaczego stanowisko Niemców w sprawach, które silnie wpływają na relację z sąsiednimi krajami, jest wypracowywane w Bawarii czy Szwabii, zamiast w Berlinie? Dlaczego inne fundacje zajmujące się II wojną, a finansowane z budżetu federalnego, uchodzą za granicą za niemiecki sukces, a fundacja ds. wypędzeń – za źródło ciągłych napięć?
Troebst pyta o to wszystko w swoim tekście i pośrednio sam na te pytania odpowiada. Jak podkreśla, cele samej Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie i Związku Wypędzonych są różne. Fundacja, o czym jest mowa w powołującej ją ustawie z 2008 roku, jest finansowanana ze środków państwowych i ma być nie przedsięwzięciem Związku Wypędzonych, a „centrum dokumentacji i informacji nt. wymuszonych migracji w Europie i poza nią”. Ma zbierać relacje i dowody od świadków z różnych krajów, opracowywać je zarówno dla obiorców z Niemiec, jak i z zagranicy, pod kierunkiem ekspertów od historii. Z kolei Związek Wypędzonych ma na celu przede wszystkim „reprezentowanie interesów wypędzonych, uchodźców, przesiedleńców i późnych przesiedleńców we wszystkich sprawach dotyczących wypędzeń”.
Instytujce są zatem powiązane, jednak Związek nie może mieć monopolu ws. decyzji dotyczących Fundacji – pisze Troebst. „Obecny kryzys wokół Fundacji jasno to pokazje. By ratować ten prawdziwie europejski projekt, potrzeba działań Bundestagu, rządu i prezydenta” – apeluje historyk.
opr. Monika Margraf