Niemiecki historyk za budową pomnika polskich ofiar wojny
21 listopada 2017Niemiecki historyk, politolog i dziennikarz Goetz Aly skomentował na łamach „Berliner Zeitung” inicjatywę postawienia w Berlinie pomnika ku czci polskich ofiar II wojny światowej. „Tę propozycję trzeba koniecznie wspierać” – pisze Aly. Wyjaśnia, że oprócz 2,8 mln polskich Żydów zamordowanych przez Niemców, chodzi o 2,6 mln Polaków chrześcijańskiego wyznania, w większości osób cywilnych, którzy „w następstwie niemieckiego terroru umarli z głodu, byli torturowani na śmierć, zostali zastrzeleni lub powieszeni”.
Niemcy wypędzili też setki tysięcy Polaków z ich stron rodzinnych, by zasiedlić je Niemcami – pisze Goetz Aly. Nie pomija też robotników przymusowych. „Celem było wymazanie Polski i polskiej kultury, wymordowanie inteligencji, wykorzystanie jako niewolników tych, którzy byli zdolni do pracy, zgermanizowanie niewielkiej części z nich, wysterylizowanie innych lub wyniszczenie ich przez pracę” – konstatuje niemiecki historyk. Do bezpośrednich następstw niemieckiej agresji zalicza także pakt Ribbentrop-Mołotow, deportacje i masowe mordy we wschodniej Polsce zajętej przez armię radziecką, a ostatecznie też wymuszone przez Moskwę przesunięcie Polski na zachód w 1945 r. i opanowanie kraju przez komunistów. Wszystko to – jak pisze Goetz Aly – „odgrywa niewielką rolę w niemieckiej pamięci historycznej”, a rocznica napaści na Polskę 1 września 1939 jest „chętnie i tępo ignorowana”.
Częste porównanie do niemiecko-francuskiego pojednania jest niewłaściwe – uważa Aly. Masakra we francuskim Oradour w ostatnich tygodniach niemieckiej okupacji pochłonęła 642 ofiary. „Takich orgii przemocy przeciwko ludności cywilnej Niemcy rzadko dopuszczali się w Europie Zachodniej, w Polsce zaś od pierwszego do ostatniego dnia wojny” – czytamy w „Berliner Zeitung”.
Autor nadmienia, że i we wcześniejszej historii Polski, podczas rozbiorów kraju Prusy odegrały dużą rolę. „Polska ciągle padała ofiarą niemieckiej agresji” – podsumowuje historyk Aly. W porównaniu z tym niemiecko-francuska historia przemocy była w pewnym stopniu „wyrównana” – stwierdza.
„Niezależnie od tego, jaka partia rządzi w Warszawie, niemiecka strona musi postępować pojednawczo. Ze względu na wcześniejszą historię rozumiem, że wielu Polaków uważa obecne pouczenia ze strony Niemiec odnośnie polityki migracyjnej czy praworządności za osobliwe” – zauważa autor.
Kończy dygresją odnośnie miejsca, w którym miałby stanąć berliński pomnik, czyli nieopodal zainicjowanego przez Erikę Steinbach centrum dokumentacji wypędzeń. A przecież plac ten przypomina o zdobywcach, takich jak Albrecht Niedźwiedź, którzy 900 lat temu podbili Słowian połabskich i brutalnie kolonizowali ziemie wschodnie – zaznacza niemiecki historyk.
opr. Katarzyna Domagała