Niemieckim hutnikom grozi bezrobocie
11 kwietnia 2016Niemiecccy hutnicy i związek zawodowy IG Metall biją na alarm. Boją się nowych unijnych przepisów ws. ochrony klimatu i taniego importu wyrobów stalowych z Chin. Planują wielkie demonstracje w Duisburgu, centrum największego zagłębia hutniczego w Niemczech, w kraju Saary, gdzie ten przemysł wciąż jest silny, jak również pod Urzędem Kanclerskim w Berlinie. Ich protest skierowany jest przeciwko zalaniu rynku europejskiego tanim importem wyrobów stalowych z Chin i planami Komisji Europejskiej zaostrzenia przepisów ws. ochrony klimatu. Jeśli nie uda sią szybko powstrzymać importu stali z Dalekiego Wschodu, ani złagodzić nowych przepisów KE, niemieckiej branży stalowej grozi fala zwolnień z pracy.
Już w lutym rady zakładowe i przedstawiciele załóg niemieckiego przemysłu stalowego przedstawili w Brukseli swoje obawy i zastrzeżenia. Niewiele to dało. Jak oświadczył przewodniczący Zrzeszenia Przemysłu Stalowego Hans Jürgen Kerkhoff, podejmowane dotąd działania są całkowicie nieskuteczne w sytuacji, w której unijne cło karne na chińską stal, subwencjonowaną przez państwo do 60 procent, wynosi niecałe 20 procent. Tylko w ubiegłym roku na rynku europejskim Chińczycy ulokowali 12 mln ton wyrobów stalowych, co oznacza podwojenie importu chińskiej stali w ciągu zaledwie trzech lat. Zdaniem ekspertów Chiny dysponują w tej chwili nadwyżką stali wynoszącą 325 mln ton. Dla porównania: Niemcy produkują obecnie ok. 41 mln ton stali rocznie.
Spadek cen stali o jedną czwartą
Cenowa presja na rynek sprawiła, że w ubiegłym roku ceny na wyroby stalowe spadły średnio o 25 procent. Protest hutników wspiera federalny minister gospodarki Sigmar Gabriel. Nie podważa on walki konkurencyjnej na światowym rynku stali, ale domaga się, żeby "prowadzono ją w uczciwy sposób".
Niemiecki przemysł stalowy zatrudnia obecnie ok. 87 tys. osób, z czego w samej tylko Nadrenii Północnej-Westfalii prawie 47 tysięcy. Największym ośrodkiem niemieckiego i europejskiego stalownictwa jest Duisburg z dużymi zakładami należącymi do takich koncernów jak Thyssen-Krupp, ArcelorMittal i HKM. Od tego, jak się wiedzie tej branży, w całych Niemczech zależy bezpośrednio i pośrednio prawie 3,5 mln miejsc pracy. Hutnictwo, a zwłaszcza produkcja stali, należy do przemysłów kluczowych, bo najrozmaitsze wyroby stalowe są podstawą produkcji w przemyśle maszynowym, motoryzacyjnym i elektrotechnicznym.
Zagrożonych jest 300 tys. miejsc pracy
Obok "chińskiego zagrożenia" niemieccy stalownicy obawiają się skutków wprowadzenia przez Komisję Europejską nowych przepisów w zakresie ochrony klimatu. Obniżenie emisji dwutlenku węgla będzie ich kosztowało ponad miliard euro rocznie, od roku 2021 począwszy.
W najgorszym razie, jak przewidują analitycy, oba te czynniki mogą zagrozić utrzymaniu 300 tys. miejsc pracy do roku 2030 w samym hutnictwie oraz ściśle związanych z nim przemysłach maszynowym, motoryzacyjnym i elektrycznym. Szef koncernu ThyssenKrupp, Heinrich Hiesinger, liczy się z osłabieniem pozycji Duisburga w europejskim stalownictwie. Na szczęście produkcja stali nadal będzie dla niego najważniejsza, bo jest ona potrzebna do produkcji linii montażowych, wind różnego typu, okrętów podwodnych oraz najrozmaitszych maszyn.
Trudno w tej chwili przewidzieć wszystkie następstwa polityki eksportowej Chin i działań KE w zakresie ochrony klimatu. Heinrich Hiesinger nie wyklucza jednak powołania, w razie konieczności, unii europejskich producentów stali dla obrony wspólnych interesów. Niemieccy producenci stali i związek zawodowy IG Metall liczy na interwencję rządu federalnego w Brukseli. Mają za sobą wicekanclerza Sigmara Gabriela i premierów tych krajów związkowych, w których przemysł stalowy zatrudnia najwięcej osób, którzy wysłali do unijnej komisarz przemysłu list wskazujący na zagrożenie utraty wielu tysięcy miejsc pracy.
Klaus Deuse / Andrzej Pawlak