Niemcy są mięsożern
10 stycznia 2013Przedstawiony właśnie w Berlinie "Mięsny Atlas 2013" podaje, że przeciętny Niemiec zjada za życia 4 całe woły, 4 barany, 12 gęsi, 37 kaczek, 46 wieprzy, 46 indyków i 945 kurczaków.
- Publikacja ta ma uświadamiać, informować konsumentów i skłonić ich do refleksji - zaznaczyła prezes fundacji Heinricha Boella Barbara Unmuessig. Fundacja ta opracowała ten raport we współpracy z organizacją ekologiczną BUND i miesięcznikiem "Le Monde diplomatique".
'Niemieckie bydło podgryza tropikalne puszcze'
- Intensywna produkcja mięsa jest związana nie tylko z cierpieniem zwierząt i obciążeniem środowiska naturalnego, lecz pochłania także gigantyczną ilość surowców, które importujemy jako pasze z południowej półkuli - zaznaczyła Barbara Unmuessig. Po Chinach Europa jest największym importerem soi. Argentyna i Brazylia na szeroką skalę powiększają obszary upraw tej rośliny. Jak stwierdzili autorzy "Atlasu" sama tylko hodowla zwierząt w Niemczech wymaga upraw soi na trzech milionach hektarów pól. - Niemieckie bydło zaczyna podgryzać tropikalne puszcze - stwierdzono.
Co prawda soi nie uprawia się w Amazonii, ale uprawa tej strączkowej rośliny jest tak opłacalna, że inne uprawy przenoszone są na tereny wyrwane puszczy amazońskiej, by stworzyć miejsce na plantacje soi. Soja wypiera także pastwiska. Zdaniem ekspertów, którzy przygotowali "Atlas" produkcja mięsa jest drugim po produkcji drewna czynnikiem zagrażającym puszczy amazońskiej.
Kruche kości, przerost mięśni
Lecz dlaczego zwierzęta karmione są soją a nie sianem? Pasze treściwe jak kukurydza, soja i zboża dostarczają więcej energii niż trawa, i jak potwierdzają eksperci, jest to bardziej opłacalne dla hodowców, bo zwierzęta szybciej przybierają na wadze. - Bez paszy treściwej i leków nie udałoby się podwoić przyrostu wagi czy ilości produkowanego mleka i jajek - piszą eksperci.
Stosowane są nawet wytyczne, które służą optymalizacji masowej produkcji mięsa, lecz optymalizacja ta powoduje cierpienie zwierząt.
Dzieje się tak na przykład, gdy za przyrostem masy mięśni nie nadąża układ kostny: dochodzi do zapaleń stawów i łamania się kości. "Nowoczesne" maciory rodzą w roku ponad dwa razy więcej prosiąt - nawet 30 sztuk - niż dzikie świnie i regularnie cierpią na stany zapalne macicy.
Mordercze piersi kurczaka
Producenci mięsa dążą do tego, by kury i indyki miały jak największe piersi, co powoduje, że ta grupa mięśni stanowi 1/3 całej wagi zwierząt. Taki przerost powoduje, że zwierzęta ledwo mogą przyjmować pokarm i pić, ale nie są w stanie się poruszać. "Każda próba biegania, trzepotania skrzydłami, kąpieli w piasku czy grzebania kończy się bezowocnie i wywołuje bóle stawów", piszą autorzy raportu.
Zaznaczają jednak, że w hodowli drobiu coś zmienia się na lepsze. Od czasu, gdy w RFN jajka stemplowane są specjalnymi kodami, oznaczającymi z jakiego rodzaju hodowli pochodzą, udział rynkowy jajek z hodowli klatkowej spadł z 60 proc. do 5 proc.
Za dużo antybiotyków
W "Atlasie Mięsnym" stwierdza się również, że prawie 2/3 kurczaków hodowanych na mięso na skalę przemysłową wykształciło odporność na niektóre rodzaje antybiotyków, co może być także groźne dla człowieka. Pod względem ilości stosowanych w hodowli antybiotyków (170 mg na kg wyprodukowanego mięsa) Niemcy znajdują się w rankingu na jednym z czołowych miejsc. Szacuje się, że w Europie rokrocznie 25 tys. osób umiera ze względu na to, że ich organizm nie reagował na działanie antybiotyków.