Ocalona z Holokaustu Esther Bejarano nie żyje
10 lipca 2021Co za kobieta! Miała zaledwie 1,50 metra wzrostu, ale energia, którą promieniowała, stawiała każdego mężczyznę w cieniu. Na przykład jej syna Jorama, który towarzyszył Esther Bejarano we wszystkich jej występach. Wprawdzie opierała się lekko na jego przedramieniu, ale nikt nie miał wątpliwości, co do tego, kto nadaje tempo: oczywiście Esther. Zawsze wiedziała, czego chce.
Nawet w wieku ponad 90 lat Esther Bejarano wciąż stała na scenie i śpiewała! Wraz z zespołem Microphone Mafia. Panowie z Kolonii rapowali, syn Joram grał na basie, a Esther intonowała refren.
W ostatnim czasie jej głos być może nie był już aż tak bardzo doniosły, jak w czasach, gdy odbywała światowe tournee. Esther Bejarano o tym wiedziała i zaakceptowała fakt, że Microphone Mafia zawsze puszczał też nagraną piosenkę przez głośniki. Ale i tak nie o to chodziło w jej występach. Liczył się przekaz: Nigdy więcej rasizmu, nigdy więcej antysemityzmu, nigdy więcej nieludzkiego faszyzmu! I nikt nie przekazywał tego przesłania z taką pasją i energią jak Esther Bejarano.
Młodość w obozach koncentracyjnych
Urodzona w 1924 roku jako córka głównego kantora gminy żydowskiej w Saarlouis, Esther – wówczas jeszcze nosząca nazwisko Loewy – już jako dziecko doświadczyła, jak narodowi socjaliści przejęli władzę w Niemczech i zmienili całe jej życie.
– Od 16 do 20 roku życia, właściwie najpiękniejszy okres młodości. Jaką mieliśmy młodość? Żadną. Straszną młodość – powiedziała DW na krótko przed swoimi 90. urodzinami. Mówiła o tym, że naziści pozbawili ją tej części życia. Prześladowania w szkole, rozłąka z rodzicami, trzy obozy koncentracyjne i marsz śmierci – Esther Bejarano musiała wszystko to przeżyć.
W Auschwitz – jak pisała także w swoich „Wspomnieniach" – ją i innych ludzi, którzy potykali się wychodząc z bydlęcego wagonu, wyczerpani wielodniową podróżą, esesmani „witali”, mówiąc, że pokażą im, co to oznacza pracować.
Została przydzielona do kompanii pracy i musiała dźwigać ciężkie kamienie. Ale wtedy usłyszała, że SS szuka dziewcząt do obozowej orkiestry. Młoda dziewczyna została przyjęta jako akordeonistka. Do tamtej pory nigdy nie trzymała akordeonu w rękach. Tylko zręczność gry na pianinie w domu, jej muzykalność i bezwarunkowa wola przetrwania sprawiły, że niemożliwe stało się możliwe.
W orkiestrze dziewczęcej w Auschwitz
Bedąc w orkiestrze, chodziło o przeżycie. 40 młodych kobiet musiało grać, gdy więźniowie przechodzili z obozu do pracy i gdy nowe transporty przybywały pociągami z całej Europy. – Wiedziałaś, że teraz idą do gazu i musiałaś tam stać i grać – powiedziała DW w 2014 roku Esther Bejarano. To – jak mówiła – była najgorsza rzecz, jakiej doświadczyła w Auschwitz.
Pomimo tego okrutnego doświadczenia, jakim było instrumentalizowanie muzyki przez nazistów, Estehr była wierna jej pięknu przez całe życie. Przeboje i marsze, do których grania zmuszano ją w Auschwitz, nie miały przecież nic wspólnego z prawdziwą muzyką – tłumaczyła. Śpiewała Mozarta i Beethovena swoim współwięźniom w obozie i nigdy nie myślała przy tym o okrucieństwach popełnianych przez nazistów. Dla niej ta muzyka była symbolem innego życia.
Po zakończeniu wojny Esther Bejarano, która wcześniej została deportowana do obozu koncentracyjnego dla kobiet w Ravensbrueck, spełniła wreszcie swoje marzenie z dzieciństwa: została piosenkarką.
Studiowała śpiew w Tel Awiwie. Już podczas studiów odbyła tournee po Izraelu i poza nim, poznała ojca swoich dzieci. Jej życie po wojnie było szczęśliwe. A jednak, ze względu na problemy zdrowotne męża, w latach 70. zdecydowała się na powrót do Niemiec. Wybrała Hamburg – świadomie miasto, z którym w dzieciństwie nie miała żadnego związku. Jak mówiła DW, już na początku zastanawiała się patrząc na ludzi na ulicy, co robili w czasie wojny. – Gdy widziałem ludzi, którzy byli trochę starsi ode mnie, zawsze myślałam: może to oni są mordercami moich rodziców, mojej siostry? – opowiadała. Jednak Esther Bejarano zamiast się poddać, postanowiła walczyć. Chciała zadbać o to, aby „nieludzka ideologia", jak zawsze mówiła, nigdy więcej nie mogła się rozprzestrzeniać. Opowiadając o swoim życiu.
Walka trwa
Wraz z Anitą Lasker-Wallfisch, Esther Bejarano była przez długi czas jedną z ostatnich ocalałych z dziewczęcej orkiestry. Jako świadek historii i współzałożycielka Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego była zapraszana zarówno do programów telewizyjnych, jak i do szkół, gdzie swoją energią podrywała z krzeseł i skłaniała do śpiewania nawet onieśmieloną młodzież.
Do ostatnich chwil Esther Bejarano była zaangażowana w walkę przeciwko ksenofobii. I nierzadko była za to atakowana przez sympatyzujących z prawą stroną sceny politycznej. Esther Bejarano z pewnością nie była jedną z tych, która przyjmowała to w milczeniu. W 2004 roku wywołała oburzenie, gdy poinformowała, że policja wycelowała armatki wodne bezpośrednio w samochód wiozący ją podczas antyprawicowej demonstracji, w której uczestniczyła. W 2013 roku prowadziła kampanię na rzecz uchodźców, nazywając kontrole tożsamości Afrykańczyków w Hamburgu „nieludzkimi i nie do przyjęcia" – podobnie jak cała polityka azylowa Europy.
Gdy w sierpniu 2015 roku jeden z użytkowników Facebooka stwierdził w poście, że ona również miała „współudział w masowym morderstwie" i „pozwalała innym iść na śmierć z uśmiechniętym spojrzeniem", ponieważ „zgłosiła się na ochotnika do utworzenia chóru obozowego", Bejarano zareagowała natychmiast i wytoczyła proces. Przecież już nieraz z ciężkim sercem opowiadała tym, jak SS stała tuż za orkiestrą, a dziewczyny płakały i trzęsły się, gdy grały. Nigdy wcześniej nie została tak haniebnie znieważona, powiedziała wtedy stacji NDR. To uwłaczało „wszystkim, którzy byli w Auschwitz". Aktywnie śledziła też procesy strażników z Auschwitz, a wystąpienie negującej Holokaust Ursuli Haverbeck w Detmold nazwała „bezczelnością". Powiedziała, że kobieta powinna zostać pociągnięta do odpowiedzialności.
W 2017 roku Esther Bejarano została zgłoszona przez Niemiecką Partię Komunistyczną (DKP) jako kandydatka do Bundestagu, ale wycofała swoją kandydaturę. W następnym roku publicznie skomentowała debatę na temat antysemityzmu wokół raperów Kollegah i Farida Banga oraz ich piosenki „0815", w której pojawia się tekst „Moje ciało bardziej naznaczone niż więźniów Auschwitz". Nazwała ten tekst „niesmacznym i szyderczym". Odrzuciła propozycję nagrania piosenki z Faridem Bangiem. Również w 2018 roku wzięła udział w nagraniu utworu teatru muzycznego „Dzieci umarłego miasta – muzyczny dramat przeciw zapomnieniu”, gdzie miała mówioną rolę.
Izba Pracy Kraju Saary od kilku lat przyznaje nagrodę im. Esther Bejarano. O nagrodę mogą ubiegać się młodzi ludzie, którzy zajmują się twórczością wspomnieniową w formie teledysków. Izba Pracy Kraju Saary chce w ten sposób uhonorować Esther Bejarano „za jej odwagę i śmiałość".
„Nigdy więcej Auschwitz" – to wyznanie było warunkiem koniecznym, aby Esther Bejarano mogła ponownie zamieszkać w Niemczech. Nie wystarczyło jej, że słyszała to w dni pamięci, sama dbała o to, by miało ono zastosowanie. Esther Bejarano zmarła w sobotę w nocy w wieku 96 lat w swoim rodzinnym domu w Hamburgu. Tej małej, pełnej energii i ducha kobiety będzie brakowało w Niemczech.