Niemiecki Czerwiec 1953. Początek europejskiej drogi do wolności [ANALIZA]
17 czerwca 201317 czerwca 1953 na ulice Lipska wyszli robotnicy. Protestowali przeciwko systemowi komunistycznemu i polityce władz NRD. Te krótko wcześniej ogłosiły, iż nie będą dążyły do zjednoczenia Niemiec. W reakcji Sowieci ogłosili stan wyjątkowy i przejęli władzę. Na ulice wyjechały czołgi, a milicja aresztowała około sześć tysięcy osób. Oficjalnie mówi się 55 ofiarach śmiertelnych, część zginęła w starciach, a część stanęła przed sądami i otrzymała karę śmierci. Nadal nieznany jest los 20 osób. Do wielkiej konfrontacji na ulicach NRD jednak nie doszło. Łącznie w protestach wzięło udział ok 40 tys. osób. W stłumieniu buntu brało udział ok. 20 tys. sowieckich żołnierzy i osiem tysięcy współpracowników enerdowskiej milicji.
Kolejny większy zryw społeczny miał miejsce trzy lata później w Polsce, gdzie w 1956 roku doszło „Poznańskiego Czerwca”. Jesienią tego samego roku miało miejsce powstanie na Węgrzech. W 1968 doszło do "Praskiej Wiosny", którą stłumiły wojska Układu Warszawskiego. Choć w każdym kraju protesty miały podłoże narodowe, to jednak oddziaływały one i inspirowały ruchy opozycyjne w innych krajach.
Wiele prób, jedna droga
Dlatego z perspektywy kilkudziesięciu lat historycy i publicyści coraz częściej mówią o wspólnej europejskiej drodze do wolności. – Obalenie systemu komunistycznego w 1989, poprzedzone protestami ruchów społecznych, jest europejską odpowiedzią na Rewolucję Francuską, 200 lat wcześniej – twierdzi publicysta Adam Krzemiński. Jego zdaniem wraz z obaleniem komunizmu Europa „napisała nową opowieść o wolności”. – Święto wolności 14 lipca 1789 rozpoczęło się od iluzji, po czym doprowadziło przez gilotynę, bonapartyzm i rewolucję październikową do stalinizmu – mówi Krzemiński. Tymczasem opowieść z drugiej połowy XX wieku była zaprzeczeniem tej tradycji zarówno jeżeli chodzi o przebieg, jak i efekt. – Rewolucja 1989 roku doprowadziła do wolności – podsumowuje publicysta.
Protestom robotniczym, do których po raz pierwszy doszło w NRD w 1953, a których punktem kulminacyjnym było powstanie Solidarności i obalenie komunizmu w 1989 roku, nie towarzyszył terror jej inicjatorów – podkreślają historycy. Po doświadczeniach II wojny światowej oraz po okresie stalinizmu w krajach strefy sowieckiej zdecydowano, że przemoc nie może być rozwiązaniem sytuacji, bo nie prowadzi do wolności. – Rezygnacja z przemocy przez opozycję jest wspólną cechą wschodnioeuropejskich ruchów oporu – mówi Martin Kirsch, historyk z Berlina. – Przemocy używała tylko jedna strona: władza – dodaje.
Polskie doświadczenia pomogły
Adam Krzemiński podkreśla, że na postawę polskiej opozycji miały zarówno wpływ doświadczenie wojny i Powstania Warszawskiego, jak i późniejsze represje. Najdalej w 1970 roku opozycja zdecydowała, że rozlew krwi nie jest żadną alternatywą. Podobnie było w innych krajach regionu. Tym samym przerwano tradycję opierającą się na odpowiadaniu przemocą na przemoc. Krzemiński zauważa, że nawet na zachodzie Europy dochodziło po wojnie do eskalacji ze strony ruchów społecznych. – Terroryzm występował tymczasowo we Francji, Włoszech i RFN, czego najdrastyczniejszym przykładem był zachodnioniemiecki RAF.
Rezygnacja z przemocy na Wschodzie nie wynika zdaniem Krzemińskiego wcale z faktu, że w warunkach reżimu trudniej było użyć przemocy, lecz z przebytych narodowych doświadczeń. – Za tym kryła się nowa ideologia walki przeciwko opresyjnemu systemowi. To jest dziś nasz wkład do historii Europy – podkreśla Krzemiński. Historyk Martin Kirsch dodaje, że na przykładzie Polski można dobrze przeanalizować zmianę ideologii, ponieważ "po trzech rozbiorach kraju w XVIII wieku i czwartym w 1939" Polacy mieli najwięcej doświadczeń na tym polu.
Bez kompromisów i bez rozlewu krwi
– Polski ruch oporu wyróżniał się również spośród innych w strefie sowieckiej bezkompromisowym nastawieniem do komunizmu – zauważa Krzemiński. W Polsce nie wierzono też w tzw. "komunizm o ludzkim obliczu", podczas gdy w NRD do końca lat 80-tych opozycjoniści mówili o konieczności zreformowania systemu.
Historycy są zdania, że "wspólna europejska opowieść" o rewolucji 1989 roku pomoże we wzmocnieniu europejskiej tożsamości. Na niedawnej konferencji poświęconej europejskim ruchom antykomunistycznym w Berlinie Adam Krzemiński zauważył, że analiza tego procesu pomoże też Polakom spojrzeć na własne osiągnięcia w kontekście szerszym, niż narodowy. – Polska rewolucja jest naszym wkładem do dużego europejskiego procesu, który można porównać do Wiosny Ludów, Rewolucji Francuskiej czy rewolucji w Rosji – mówił Krzemiński. – Dobrze jest zrozumieć, że to pierwszy tak silny wkład, który wybiega poza jedną wygraną bitwę pod Grunwaldem czy jedną demonstrację woli politycznej, typu powstanie listopadowe.
Róża Romaniec
red. odp. Bartosz Dudek