Od uchodźcy do przedsiębiorcy: iluzja czy realna szansa?
16 lutego 2016Niemcy zalewa fala migrantów. Czy okażą się oni także szansą dla niemieckiej gospodarki? Niektóre opracowania i analizy dopuszczają taką możliwość. Tak twierdzą na przykład analitycy Global Entrepreneurship Monitor (GEM), instytutu porównującego od lat w około 60 krajach świata aktywność gospodarczą przedsiębiorczych jednostek i całych grup społecznych.
- Mamy bardzo stabilne wskaźniki, odnoszące się nie tylko do Niemiec, ale także większości innych państw, świadczące o tym, że przybywający do nich migranci znacznie częściej decydują się na założenie własnej firmy, niż ludzie mieszkający w danym kraju od lat lub w nim urodzeni - mówi profesor Rolf Sternberg, geograf gospodarczy na Uniwersytecie Leibniza w Hanowerze i kierownik niemieckiego instytutu GEM.
Tego samego zdania są analitycy niemieckiego państwowego banku rozwoju KfW Bank: migranci częściej niż rdzenni Niemcy decydują się na prowadzenie samodzielnej działalności gospodarczej i zatrudniają w swoich firmach więcej personelu. Około jedna piąta nowopowstałych przedsiębiorstw w Niemczech należy do osób, które zdecydowały się osiąść w Niemczech i uzyskały w nich obywatelstwo lub do osób legitymujących się paszportem zagranicznym.
Od uchodźcy przez imigranta do przedsiębiorcy?
Taka sekwencja wygląda niezwykle obiecująco, ale to nie znaczy, że już wkrótce w Niemczech jak grzyby po deszczu zaczną wyrastać firmy prowadzone przez przedstawicieli najnowszej fali migrantów. Przede wszystkim należy uzyskać w miarę precyzyjną odpowiedź na pytanie, czy przytoczone wyżej opinie można odnieść także do nich?
Profesor Sternberg zaleca ostrożność. - Trzeba starannie przeanalizować powód, dla którego ci ludzie decydują się na założenie własnej firmy - mówi. Ważne jest też to, czy mają oni już jakieś doświadczenie w działalności biznesowej, czy ktoś w ich rodzinie prowadził kiedyś własny biznes i czy w ogóle mówią na tyle dobrze po niemiecku, że poradzą sobie na rynku. Z tego względu należy być bardzo ostrożnym w przenoszeniu obserwacji poczynionych w innych warunkach i w innych krajach na obecną sytuację z uchodźcami - mówi.
Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że wśród ponad miliona uchodźców i migrantów, którzy w ostatnim czasie dotarli do Niemiec, są przedstawiciele wielu narodowości i kultur, zwraca uwagę socjolog René Leicht z Uniwersytetu w Mannheim. Migranci, to bardzo pojemne określenie, podkreśla. Obejmuje ono także przybyszów z USA, Wielkiej Brytanii, Francji i państw skandynawskich.
- Jedna piąta Brytyjczyków osiadłych w Niemczech prowadzi własne firmy. Podobny odsetek samodzielnych przedsiębiorców znajdziemy także wśród Amerykanów - mówi Leicht. W sumie aż jedna czwarta migrantów prowadzących w RFN działalność gospodarczą to ludzie przybyli z państw uprzemysłowionych. Mają oni zupełnie inne doświadczenia, wzorce i przygotowanie zawodowe niż obecni uchodźcy z Syrii czy Afganistanu.
Nawet kiedy dojdziemy do wniosku, że wyniki badań nad aktywnością zawodową migrantów w innych krajach da się przenieść na grunt niemiecki, trzeba zdawać sobie sprawę, że dużo łatwiej jest założyć własną firmę niż ją utrzymać na wymagającym, niemieckim rynku, podkreśla socjolog z Mannheim. Warto też pamiętać, że wśród firm, które "zdały egzamin z samodzielności" i pomyślnie się rozwijają, wśród ich właścicieli jest tylu samo migrantów co Niemców. Innymi słowy: odsetek osób sprawdzających się w roli szefa przedsiębiorstwa jest taki sam w każdej grupie narodowościowej.
Nie ma wielu wiarygodnych informacji o uchodźcach
Ocenę szans migrantów jako przedsiębiorców utrudnia dodatkowo fakt, że wśród około miliona uchodźców przybyłych w roku 2015 do Niemiec, tylko o nielicznych wiadomo, jakie mają wykształcenie i kwalifikacje zawodowe. Można pocieszać się, że największą grupę wśród nich stanowią Syryjczycy, którzy są na ogół lepiej wykształceni niż uchodźcy z Afganistanu lub Libii. Leicht podkreśla jednak, że "nie wiemy, czy są to lepiej wykształceni Syryjczycy, czy może raczej ci, którzy u siebie w Syrii nie mieli szansy na zrobienie kariery".
W Federalnym Instytucie Badań Rynku Pracy i Szkolenia Zawodowego (IAB) w Norymberdze, należącego do Federalnej Agencji Pracy, panuje przekonanie, że uchodźcy w dużym stopniu będą skłonii zakładać własne firmy. Tak twierdzi Herbert Brücker, szef instytutu zajmującego się analizą porównawczą rynku pracy i zagadnieniemi integracji migrantów w różnych państwach europejskich, który ocenia, że "od 10 do 15 procent" to przyszli przedsiębiorcy.
Trudno w tej chwili przewidzieć, czy tak się stanie. Na razie wiadomo jedno: "Z około 1,1 mln uchodźców i migrantów przybyłych w roku ubiegłym do Niemiec, z których przebywa u nas jeszcze około 800 tys. osób, niemal połowa, a więc około 400 tys. osób to ludzie w wieku produkcyjnym, którzy mają szansę na otrzymanie azylu". W tym roku Brücker liczy się z napływem około 150 tys. osób, które znajdą dla siebie ofertę na niemieckim rynku pracy. Jak widać, trudno tu mówić o jakimś przełomie w znalezieniu brakujących w wielu niemieckich firmach fachowców, czy nowej "grynderce", podobnej do tej z początku XIX wieku.
Na tym tle żadna lub nieodstateczna znajomość niemieckiego wśród nowych migrantów jest stosunkowo najmniejszym zmartwieniem. Ludzie przedsiębiorczy, zdecydowani wziąć swój los we własne ręce, dadzą sobie z tym radę, twierdzi Brücker. Nie należy jednak liczyć na szybki cud. Integracja wymaga czasu. Podobnie przedsiębiorstwo, zanim stanie na dobre na nogach. Krótko mówiąc, nawet jeśli obecni migranci okażą się wyjątkowo pracowici i przedsiębiorczy, to skutki ich dokonań Niemcy odczują dopiero za parę lat, mówi Peter Schnepper, wiceprzewodniczący Izby Przemysłowo-Handlowej w Gelsenkirchen. Trudno odmówić mu racji.
Insa Wrede / Andrzej Pawlak