Odbudowa Charkowa po wojnie. „Możliwości są wielkie”
2 lutego 2023Gdy Dmitri Żuikow opowiada o wojnie w swojej ojczyźnie, jego głos zaczyna drżeć. W głowie pojawiają się obrazy Charkowa, gdzie 39-latek spędził dzieciństwo. Śmiech przyjaciół i kolegów ze szkoły, obrazy miejsc, w których bywali, ławka w parku, na której po raz pierwszy pocałował dziewczynę.
Rodzinne miasto Żuikowa, położone na wschodnim krańcu Ukrainy, było do momentu inwazji rosyjskiej drugą co do wielkości metropolią w kraju. Mieszkało tu ponad 1,5 mln ludzi, zaledwie 40 km od granicy z Rosją.
W Charkowie, jednym z pierwszych celów rosyjskich najeźdźców, skala zniszczeń jest ogromna. Przekonała się o tym także niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock. Podczas swojej nieoczekiwanej wizyty na początku stycznia nazwała Charków „symbolem absolutnego szaleństwa wojny wywołanej przez Rosję i ludzkiego cierpienia”. Jednocześnie, przyznała, miasto symbolizuje odwagę Ukrainek i Ukraińców, by przeciwstawić się rosyjskiej agresji.
Wojska rosyjskie miesiącami oblegały i bombardowały wielomilionowe miasto, rosyjscy żołnierze dotarli na jego obrzeża, zginęły setki cywilów. Jednak zeszłej jesieni ukraińskie wojsko zdołało wyzwolić obwód charkowski.
– To ciężka porażka Rosjan – mówi Dmitri Żuikow. – Od tego czasu miasto jest niedostępne dla ich artylerii, to krok naprzód – dodaje. Nadal jednak istnieje duże zagrożenie ze strony bombowców strategicznych i rakiet średniego zasięgu.
Całe dzielnice podziurawione pociskami
Żuikow mówi, że dużo ludzi wyjechało. Pozostały ruiny, rozsiane po całym obszarze Charkowa. Szczególnie dotknięte zostały osiedla na północno-wschodnich obrzeżach, gdzie Rosjanie próbowali wedrzeć się do miasta. – Ostrzeliwali całe przedmieścia, wszystko zostało podziurawione pociskami – mówi Żuikow. Ciężkie zniszczenia dotknęły również centrum miasta: ratusz, gmach Charkowskiej Obwodowej Administracji Państwowej, obiekty uniwersyteckie.
Wybite szyby, zawalone dachy, doszczętnie spalone domy – burmistrz Charkowa Igor Terechow naliczył do lipca ubiegłego roku około 3,5 tys. uszkodzonych domów, z których około 500 nie nadawało się już do odbudowania. – Co najmniej 150 tys. ludzi straciło dach nad głową – mówi Żuikow. Ucierpiały zarówno zabytkowe secesyjne budowle, jak i zupełnie nowe centrum handlowe, które znajduje się w centrum miasta, kryty basen, ogromna elektrownia oraz uniwersytecki kompleks sportowy wraz ze stadionem, na którym Żuikow jako młody chłopak grał w piłkę.
Urodzony w Charkowie w 1983 roku, Dmitri Żuikow już wcześnie poszedł w ślady matki, która była architektem. Po studiach na wydziale budownictwa i architektury zaczął pracować jako architekt. Jego żona, która pochodzi z Mariupola, również jest architektem.
W 2012 roku wyjechali razem do Dessau i tu, w mieście Bauhausu, ukończyli studia magisterskie. Para została w Niemczech i ma teraz dwójkę małych dzieci. Dmitri pracuje w biurze architektonicznym w Monachium.
Nadal czuje się mocno związany z ojczyzną. – Chociaż moja rodzina jest tu bezpieczna, wielu moich znajomych, przyjaciół i krewnych wciąż przebywa na wschodzie Ukrainy – mówi. – I ja cierpię razem z nimi.
Masterplan Normana Fostera
To brytyjska gwiazda architektury Norman Foster zwrócił w grudniu ubiegłego roku uwagę świata na Charków. Foster przedstawił burmistrzowi Terechowowi ogólny plan powojennej odbudowy miasta, obejmujący strategię jego rozwoju. Opiera się on na pięciu projektach pilotażowych. Projekt „Dziedzictwa kulturowego” ma na celu stworzenie nowego punktu architektonicznego w centrum miasta, który stanie się jego znakiem rozpoznawczym. Projekt „Rzeki” ma przekształcić sześciokilometrowy pas zieleni między rzekami Charków i Niemyszla w ekologiczną strefę dla pieszych i rowerzystów.
W przypadku projektu „Przemysł” Foster, który przygotował swój masterplan wraz z grupą ukraińskich architektów, chce przekształcić istniejącą elektrownię węglową w centrum czystej energii i żywności. Czwarty filar rozwoju, projekt „Nauka”, ma na celu przyciągnięcie do miasta firm technologicznych, badawczych oraz start-upów. Wreszcie projekt „Mieszkania” zakłada przebudowę istniejących budynków w bardziej nowoczesne i energooszczędne.
Gdy Dmitri Żuikow myśli o odbudowie rodzinnego miasta, dosłownie świerzbią go ręce. Chciałby być w nim, pomagać w planowaniu i budowaniu. Przede wszystkim widzi wielkie możliwości: – Odbudowa mogłaby przynieść miastu transformację energetyczną – uważa. Podkreśla, że wiele domów jeszcze przed wojną było słabo ocieplonych. – Potrzeby są ogromne – dodaje. Wie też, że to, czego nie ma w planach, nie zostanie zrealizowane. – A w Charkowie potrafi być naprawdę zimno – mówi.
Żuikow podkreśla, że podczas wojny wielu ludzi nawiązało bliższe relacje, nauczyło się pomagać sobie nawzajem, ale też i walczyć o swoje. Architekt jest przekonany, że Charków na tym bardzo skorzysta, „ponieważ dla odbudowy ważne jest zaangażowanie obywateli”.
Jednak zanim to nastąpi, musi skończyć się wojna. Obecne remonty i naprawy zniszczeń mają charakter prowizoryczny, odbudowywana jest infrastruktura krytyczna sieci ciepłowniczych, elektroenergetycznych i wodociągowych. – My, Ukraińcy, potrafimy dobrze improwizować – mówi Żuikow. Pomoc zewnętrzna, jaką obiecała także niemiecka minister spraw zagranicznych Baerbock, to dobra inwestycja. – Dla Ukrainy wojna jest tragedią, która jednak stwarza olbrzymie szanse – uważa Dmitrij Żuikow. – Mam nadzieję, że zostaną one wykorzystane.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>