Odejście od atomu: dlaczego Niemcy mają z tym problem?
23 listopada 2022Słup pary widać z odległości wielu kilometrów, ale dostrzeżenie reaktora nie jest takie łatwe. Elektrownia jądrowa Emsland cicho wytwarza prąd dla Niemiec, schowana między drzewami a fabryką chemiczną, zaledwie 10 km na południe od centrum Lingen, małego miasta w Dolnej Saksonii.
– Szczerze? Nie pamiętasz o niej – przyznaje w rozmowie z DW na ulicy w Lingen Christine, 44-latka, która dorastała w okolicy. – Ufasz i masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Reaktor Emsland jest jedną z trzech ostatnich elektrowni jądrowych w Niemczech. Wszystkie trzy miały zostać zamknięte w sylwestra tego roku, co oznaczałoby zakończenie produkcji energii jądrowej w Niemczech. Ale Rosja rozpoczęła wojnę w Ukrainie.
– Naprawdę uważam się za przeciwniczkę energii jądrowej – mówi Christine. – Ale muszę przyznać, że teraz widzi się sytuację nieco inaczej.
Znacząca zmiana polityki
Rosja do niedawna była głównym partnerem energetycznym Niemiec. Dostarczała Niemcom większość ropy i gazu ziemnego, ale wojna w Ukrainie wywróciła to partnerstwo do góry nogami. Zmusiło to Niemcy do walki o alternatywne źródła, gdy w Europie nastaje zima, i spowodowało wzrost cen energii.
Teraz Niemcy ponownie debatują nad strategią wygaszania energetyki jądrowej. Trzy wciąż działające reaktory wytwarzają około 6 proc. krajowego zaopatrzenia w energię elektryczną. Ale nie zawsze tak było: w latach 90-tych 19 elektrowni jądrowych wytwarzało około jednej trzeciej energii elektrycznej w Niemczech.
Później, w roku 1998, centrolewicowy rząd socjaldemokratów i Zielonych postanowił odejść od energii jądrowej, co od dawna było celem Zielonych. Ich znaczenie zaczęło rosnąć w latach 80., gdy podczas zimnej wojny przeciwstawiali się niebezpieczeństwu związanemu z bronią i energią jądrową. Budowa elektrowni jądrowych w Niemczech zakończyła się w 2002 roku i planowano wygaszanie wszystkich obiektów w ciągu następnych kilku dekad.
Fascynująca technologia
Wtedy nie było nawet blisko końca sprawy. W roku 2010 do władzy doszła koalicja konserwatywnych chadeków i liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej, która przedłużyła wykorzystanie energii jądrowej nawet o 14 lat. Jednak zaledwie rok później katastrofa elektrowni Fukushima w Japonii skłoniła Niemcy do zmiany tej polityki. Rząd powrócił do planu wycofania się z energii jądrowej do końca 2022 roku.
Tak było do października tego roku, gdy kanclerz Olaf Scholz zdecydował o przedłużeniu pracy trzech pozostałych elektrowni jądrowych do połowy kwietnia 2023 roku, czyli o trzy miesiące dłużej niż planowano.
Lokalny elektryk z Lingen Franz-Josef Thiering rozmawia z DW akurat w tygodniu, w którym przeszedł na emeryturę. Nie jest zaskoczony, że Niemcy mają kłopot z odejściem od energii jądrowej. W swoim domu, przy kawie chwali się modelem kawałka uranu, podarowanym mu przez producenta prętów uranowych, u którego pracował. W przezroczystym plastiku widać cienki, ciemny kwadrat wielkości paznokcia. Thiering mówi, że dwie takie taśmy mogą zasilać przeciętne gospodarstwo domowe w Niemczech przez rok.
– To mnie fascynuje - dodaje. – To fizyka.
Coraz większe zapotrzebowanie na prąd
– Głupotą jest lekceważenie znaczenia energii wytwarzanej przez niemieckie elektrownie jądrowe, gdy kraj próbuje przejść na zieloną energię – uważa Thiering.
– W przyszłości będziemy potrzebować więcej prądu. To fakt – powiedział, mając na myśli np. auta elektryczne i pompy ciepła. – A te 6 proc. może to duża strata, gdy nie ma nic nowego. Stracilibyśmy 6 proc., gdy naprawdę będziemy potrzebować więcej – dodaje.
Wydaje się, że wielu Niemców się z tym zgadza. Większość opowiadała się za wycofaniem energii jądrowej po katastrofie w Fukushimie, ale od sierpnia tego roku – według sondażu ARD – ponad 80 proc. jest za przedłużeniem działania istniejących reaktorów.
Strach przed katastrofą
Z obawy przed katastrofą nuklearną i przez problem z radioaktywnymi odpadami wielu Niemców wciąż jest przekonanych, że przedłużenie to zły ruch. Claudia Kemfert, profesor ekonomii energetycznej Szkole Hertie w Berlinie jako przykład wskazuje Francję w dużym stopniu uzależnioną od energii jądrowej.
– Połowa nowych elektrowni jądrowych we Francji jest wyłączona i ma problemy z bezpieczeństwem. W Niemczech mamy ten sam problem. Kontrole bezpieczeństwa nie były przeprowadzane od ponad 15 lat. I musimy to pilnie zrobić, aby zobaczyć, czy mamy ten sam problem co Francja – powiedziała DW ekspertka.
Claudia Kemfert podkreśliła, że energetyka jądrowa jest kiepskim substytutem gazu ziemnego, który może być również wykorzystywany do ogrzewania, a nie tylko do produkcji energii elektrycznej.
Mały ślad węglowy
Wielu jednak uważa energia jądrowa jest dziś lepsza niż powrót do węgla, co jest kolejną strategią, po którą sięgnęły Niemcy w obliczu kryzysu. Elektrownie jądrowe emitują 117 gramów dwutlenku węgla na kilowatogodzinę, według danych grupy antyatomowej WISE. Spalanie węgla brunatnego to ponad 1000 gramów na kilowatogodzinę.
Pomimo zmieniających się okoliczności Franz-Josef Thiering nie sądzi, by tymczasowe przedłużenie pracy elektrowni przekształciło się w pełny renesans nuklearny w Niemczech: – Myślę, że w zasadzie mówimy tylko o krótkim czasie. Jak o moście.