Omikron. Rozpacz niemieckich restauratorów
24 stycznia 2022To było zaskoczenie. 6 stycznia znany z występów w telewizji niemiecki restaurator Tim Maelzer zamieścił na Instagramie film, w którym ogłosił, że na około trzy tygodnie zamyka swój lokal w Hamburgu. Tłumaczył tę decyzję rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem oraz planami zaostrzenia restrykcji pandemicznych dla sektora gastronomii z tzw. zasady 2G (wstęp dla zaszczepionych i ozdrowieńców) na zasadę 2G plus, która wymaga dodatkowo od zaszczepionych dwoma dawkami oraz ozdrowieńców negatywnego wyniku testu na koronawirusa. Tylko osoby, które przyjęły trzecią, przypominającą dawkę szczepionki, nie muszą wykonywać testu. Maelzer zapowiedział, że w lutym ponownie otworzy swoją restaurację „oczywiście przy poszanowaniu wszystkich oficjalnych i możliwych do wdrożenia reguł 2G plus”.
Oburzenie i desperacja
Inni restauratorzy wyrażają swą krytykę bardziej dosadnie. „Śmiertelny cios dla sektora gastronomii”, „katastrofa”, „lepiej lockdown niż 2G plus” – to tylko niektóre reakcje na niedawną decyzję narady premierów krajów związkowych z udziałem kanclerza Olafa Scholza o zaostrzeniu restrykcji pandemicznych dla wszystkich szesnastu landów Niemiec.
Już wieczorem w dniu podjęcia tej decyzji Bawaria i Saksonia -Anhalt dały do zrozumienia, że nie będą się śpieszyć z wdrożeniem nowych obostrzeń i najpierw sprawdzą, czy ich zaostrzenie jest naprawdę konieczne.
Samotne dni za barem
Ten, kto chce wiedzieć, co zasada 2G plus oznacza dla sektora gastronomii, musi rozejrzeć się tam, gdzie nowe obostrzenia zostały wprowadzone już pod koniec 2021 roku. Na przykład w Dolnej Saksonii. Tam początkowo nawet zaszczepieni trzema dawkami musieli przetestować się na koronawirusa przed wizytą w restauracji. – Wtedy nie mieliśmy już żadnych gości – mówi Robert Vogel, właściciel kawiarni Esprit w Getyndze, 134-tysięcznym mieście uniwersyteckim.
Przez dwa dni sam siedział w swoim lokalu, a pracowników wysłał do domu. – Po 48 godzinach ogłoszono nagle, że trzykrotnie zaszczepionych nowe restrykcje nie obowiązują – mówi Vogel. Ale również wtedy sytuacja nie poprawiła się znacząco. – Oni nie mają pojęcia o rzeczywistości w sektorze gastronomicznym – narzeka właściciel kawiarni na polityków. Tłumaczy, że nikt nie będzie się testował tylko po to, by wypić kawę w kawiarni.
Po silnych protestach w połowie grudnia rząd Dolnej Saksonii znów zmienił zasady. Restauratorzy mogli wybierać pomiędzy zasadą 2G plus dla wszystkich a zasadą 2G przy ograniczeniu liczby miejsc do 70 procent. – Nastał kompletny chaos – opisuje Vogel. – Co chwilę dzwonił telefon. Goście chcieli wiedzieć, jakie zasady u nas panują.
Restaurator zdecydował się na drugą opcję.
„Ludzie przyzwyczaili się do siedzenia w domu”
Kawiarnia Esprit jest otwarta przez 364 dni w roku, od 9:00 rano do 2:00 w nocy. – Mamy najlepsze śniadania w Getyndze – chwali się Vogel, podczas gdy dwie kelnerki niosą przez lokal tace ze świeżymi bułkami, owocami, serem i jajecznicą. Słychać szum ekspresu do kawy. Tego dnia w kawiarni zajęta jest prawie połowa miejsc. – To całkiem sporo i nie będzie tak cały czas – zastrzega właściciel kawiarni, a na jego twarzy widać zmartwienie. – W południe przygodzi jeszcze kilkoro gości a od 14:30 znów robi się pusto – dodaje. Wieczorami restauracje w mieście często są puste. – Ludzie żyją w ciągłym napięciu i przyzwyczaili się po prostu do jedzenia w domu – ocenia Vogel.
Wynika to też z „tej ogromnej liczby zarządzeń, zmian i uzupełnień” restrykcji – skarży się Olaf Feuerstein, który kieruje zrzeszeniem hoteli i lokali gastronomicznych w Getyndze. – Nikt już się w tym nie rozeznaje – ocenia. Spośród ponad 140 lokali w powiecie, które reprezentuje Feuerstein, jedna trzecia skapitulowała i się zamknęła.
Niemal wszystkie pozostałe próbują przeżyć stosując zasadę 2G, a tym samym opowiadając się przeciwko obowiązkowi testowania się przed wizytą w restauracji czy kawiarni. – W najlepszym razie wychodzą finansowo na zero, z jeśli nie, to są na minusie – ocenia.
Trudniej o pomoc państwa
Robert Vogel może to potwierdzić. Swą obecną sytuację uważa za „katastrofalną”. Miesięcznie ma w zależności od pory roku i sytuacji pandemicznej obroty mniejsze o 25-40 procent niż kiedyś. – Na przykład w grudniu 2019 roku sprzedaliśmy bony podarunkowe na wizytę w kawiarni o wartości około 6000 euro, w grudniu 2021 roku było to 128 euro – mówi. Od miesięcy 56-latek żyje z oszczędności. – Wykorzystałem już to, co odłożyłem na emeryturę – przyznaje Vogel.
Ten, kto może wykazać spadek obrotów o ponad 30 procent, ma prawo do pomocy państwa. W czasie lockdownu między listopadem 2020 roku a majem 2021 roku wielu gastronomów sięgnęło po wsparcie. Vogel wspomina, że pierwsze środki pomocowe były niczym „deszcz pieniędzy”. Potem kontrole wniosków stały się jednak bardziej rygorystyczne i kilkakrotnie zmieniano podstawy obliczeń z mocą wsteczną. – Znam kolegów, którzy musieli wszystko zwrócić – przyznaje.
Różne zasady w Niemczech
W międzyczasie Dolna Saksonia dołączyła do Bawarii i Saksonii-Anhalt i na razie nie chce wdrażać ustaleń premierów landów w sprawie zasady 2G plus w sektorze gastronomicznym, aby jeszcze bardziej nie zaostrzać jego egzystencjalnych problemów. Także Turyngia się wyłamuje i ogranicza stosowanie ostrzejszych reguł do ognisk infekcji.
W innych krajach związkowych Niemiec zasada 2G plus obowiązuje. Przy czym i tu są różnice. Berliński gastronom Vicenzo Berenyj opowiada, że kilka razy dzwonił do sanepidu i urzędu ds. porządku i bezpieczeństwa publicznego, aby dowiedzieć się, czy osoby zaszczepione dwoma dawkami, które niedawno przechorowały COVID-19, są traktowane na równi z zaszczepionymi trzema dawkami i nie muszą się testować przed wizytą w lokalu. Tak jest w Nadrenii Północnej-Westfalii. Jednak pouczono go, że w Berlinie to nie obowiązuje.
Korekty kursu nie będzie
W stolicy Niemiec wariant koronawirusa omikron rozprzestrzenia się tak mocno, że zachorowalność, czyli liczba nowych zakażeń na 100 tys. mieszkańców w ciągu tygodnia, znacznie przekracza 1000. Dlatego Berenyi uważa, że zasada 2G plus jest wprawdzie „denerwująca, ale potrzebna”. – Będziemy musieli się z nią zaprzyjaźnić – konkluduje.
Potwierdzają to oceny niemieckich polityków przed planowaną na poniedziałek (24.01.2022) kolejną konferencją premierów niemieckich landów z kanclerzem Scholzem. „Jestem za tym, by dalej iść drogą, którą rozpoczęliśmy” – powiedział Scholz gazecie „Sueddeutsche Zeitung”. „W każdym razie nie jest rozsądne, by w środku fali omikronu luzować zasady na szerokim froncie. Nie ma potrzeby korekty kursu” – dodał. Zdaniem Scholza „iluzją” jest wiara, że za trzy miesiące pandemia się skończy.