„W NRD wszyscy bylibyśmy już zaszczepieni!”. Taką opinię można dziś często usłyszeć, pytając mieszkańców wschodniej części Niemiec o ich zdanie. Ludzie są tam rozczarowani – organizacją szczepień i całą polityką w koronakryzysie. Wielu z nich zamierza ponownie głosować we wrześniowych wyborach do Bundestagu na skrajnie prawicową AfD. Z aktualnego sondażu wynika nawet, że w Saksonii AfD może uzyskać więcej głosów niż CDU.
Takiego stanu rzeczy nikt nie może ignorować; zwłaszcza ci, którzy, jak autor tej opinii, doświadczyli realiów NRD na własnej skórze.
Niestety, niewiele argumentów można temu przeciwstawić. Strategia zwalczania pandemii koronawirusa w Niemczech opiera się głównie na regularnych naradach kanclerz Merkel z premierami 16 krajów związkowych oraz na podjętych tam ustaleniach. Przez dłuższy czas nawet nieźle zdawała egzamin, ponieważ taka forma federalizmu sprzyjała elastyczności w działaniu na miejscu i porównywaniu ze sobą nowych pomysłów z regionów. Wszystko działało zgodnie zgodnie z hasłem „wspólnymi siłami damy radę!”. Ale to już minęło.
Szczepionki zamiast kłótni
W tej chwili jednak takie narady powinny odbywać się bez przerwy, żeby lepiej poradzić sobie z akcją szczepień. To ona bowiem jest najlepszym wyjściem z pandemii. Ale zamiast tego media wciąż donoszą o najrozmaitszych podstępach, walkach frakcyjnych, irytujących przepychankach samców alfa oraz trudnych do zrozumienia zagrywkach i zwrotach w walce z koronakryzysem.
To prawda, że czekają nas ważne decyzje. Szef CDU Armin Laschet czy szef CSU Markus Soeder – który z nich zostanie następcą kanclerz Angeli Merkel? Czy na płaszczyźnie landowej powstaną nowe koalicje rządowe? Jaki profil przybierze CDU po erze Angeli Merkel? Jak jeszcze wzrosną notowania partii Zielonych?
Ale teraz ważniejsze jest to, że wciąż mamy do czynienia z pandemią, z którą Niemcy radzą sobie gorzej niż wiele innych krajów.
Rośnie obojętność na politykę
Uwaga na marginesie: czy nasi politycy nie mogliby choć raz zostać w domu, czego oczekują od zwykłych ludzi, i zrezygnować z występów w telewizyjnych talk-shows oraz PR-owych wizyt w centrach szczepień?
W ostatecznym rachunku taka forma walki wyborczej nie będzie pomocna przy wyborach, a wręcz przeciwnie: dodatkowo zmniejszy zainteresowanie polityką i zaszkodzi naszemu federalizmowi.
A może lepszym rozwiązaniem byłoby sięgnięcie po pomysł rodem z NRD? Mówiąc ściślej, po ten z pokojowej rewolucji w tym kraju z roku 1989. Wtedy wszyscy – politycy, naukowcy, działacze różnych związków i organizacji, artyści i intelektualiści – zasiedli przy okrągłym stole, żeby wspólnie zastanowić się nad tym, co robić. Z sukcesem, bo w ten sposób w byłej NRD udało się przejść od dyktatury do demokracji.
Na lepszą politykę nigdy nie jest za późno!