Pandemia koronawirusa. Nadchodzi druga fala?
28 lipca 2020Wirusolodzy przepowiedzieli drugą falę infekcji COVID-19 miesiące temu. Im swobodniej ludzie traktują środki ostrożności wprowadzone z powodu pandemii, tym większe jest ryzyko drugiej fali. Teraz wydaje się, że się ona nadchodzi.
W wielu krajach restrykcje zostały poluzowane. Niemcy, Hiszpania i Grecja były pierwszymi krajami, które zniosły te surowe ograniczenia.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stwierdziła, że koronawirus może już nigdy nie zniknąć. Ostrzega przed możliwymi konsekwencjami, jeśli ludzie będą lekceważyć niebezpieczeństwo i powrócą do stylu życia sprzed pandemii.
W wielu krajach sklepy zostały ponownie otwarte, podobnie jak restauracje. Ponownie wzrasta również chęć podróżowania - jest to kolejny powód wzrostu liczby infekcji. Wiele osób przemieszcza się na małym obszarze, znów odbywają się imprezy, wzrasta ryzyko infekcji, i to na całym świecie. W Niemczech gwałtowny wzrost liczby zakażeń nastąpił pod koniec lipca. Wzrósł również współczynnik reprodukcji R.
Współczynnik reprodukcji
Współczynnik ten określa, ile innych osób średnio zaraża osoba zainfekowana. Ta liczba pomaga lepiej przewidywać rozwój epidemii. Na przykład, jeśli R wynosi 3, oznacza to, że jedna zarażona osoba zainfekuje jeszcze trzy osoby. Jeśli wskaźnik ten wynosi 1, to znaczy, że liczba infekcji utrzyma się mniej więcej na takim samym poziomie.
W Niemczech współczynnik reprodukcji wzrósł do ponad 1 pod koniec lipca. Może to być spowodowane m. in. przez osoby wracające z wakacji, z krajów, w których nie przestrzega się zaleceń epidemiologów.
Ostatnio najbardziej dramatyczny wzrost liczby zarażeń odnotowano w USA i Brazylii, oraz w Indiach i RPA. W samej Brazylii wirusem zaraziło się już ponad dwa miliony ludzi. Według danych brazylijskiego Ministerstwa Zdrowia, 28 lipca br. zakażonych było 2 442 375 osób.
Druga fala
Nie ma jednolitej międzynarodowej normy dotyczącej sposobu definiowania drugiej fali. Nawet WHO nie ma jasnych wytycznych. Rzecznik WHO Christian Lindmeier napisał w e-mailu do DW: "Termin ten odnosi się [tylko] do nowych ognisk, które wystąpiły po początkowym spadku. To samo odnosi się do "trzeciej" fali."
Jednak już na początku pandemii wirusolodzy ostrzegali przed kolejną falą infekcji i apelowali do ludności, aby nie postrzegała spadku liczby infekcji jako przepustki do powrotu do życia sprzed pandemii.
Naukowcy porównują koronawirus z hiszpańską grypą, która szalała od 1918 do 1920 roku. Według WHO, pochłonęła ona od 20 do 50 milionów istnień ludzkich na całym świecie.
Ta pandemia miała miejsce w trzech falach. Druga fala była znacznie gorsza od pierwszej i spowodowała o wiele więcej zgonów. Pomiędzy poszczególnymi fazami, wirus mutował. Tak może być również w przypadku korony.
A jeśli wirus zmutuje ...
Każdy wirus może mutować, to znaczy zmieniać się. W najlepszym przypadku, wirus osłabia się przez mutację. Oznacza to, że jest on mniej niebezpieczny i pochłania mniej ofiar. Aby jednak do tego doszło, wiele osób musiało już wykształcić odporność na koronawirusa. Czy tak jest w przypadku SARS-CoV-2, naukowcy jeszcze nie wiedzą.
Ludzie rozwijają odporność na większość wirusów. Po zakażeniu organizm wytwarza antygeny, a osoba staje się odporna. Wirus nie może już wtedy zaszkodzić człowiekowi. Niejasne jest, czy dotyczy to również koronawirusa.
Coraz więcej przypadków wskazuje na to, że niektóre osoby, które przeszły COVID-19 już po kilku miesiącach nie mają w organizmie żadnych wykrywalnych przeciwciał. Może to również oznaczać, że mogą się ponownie zarazić.
Za pomocą testu serologicznego eksperci są w stanie ustalić, czy ktoś wytworzył przeciwciała przeciwko wirusowi. Taki test nie dostarcza jednak żadnych informacji o tym, czy dana osoba jest już odporna na działanie wirusa, a jeśli tak, to na jak długo. Naukowcy próbują teraz odpowiedzieć na to pytanie.
W trakcie rozwoju pandemii wielokrotnie pojawiały się głosy, które powstrzymać ją może tylko tzw. odporność zbiorowa. Odporność zbiorowa występuje wtedy, gdy wysoki procent populacji jest już uodporniony. Wtedy patogen nie może się już tak szybko rozprzestrzeniać. Aby powstrzymać koronawirusa uodpornionych musiałoby być 70 do 90 procent populacji.
W czasopiśmie "The Lancet" opublikowano niedawno wyniki pracy badawczej na temat odporności zbiorowej. Według tych badań, nie jest możliwe osiągnięcie odporności zbiorowej na koronawirusa. W tym największym jak dotąd hiszpańsko-amerykańskim projekcie badawczym nad przeciwciałami, wzięło udział 60 tys. osób.
Badania wykazały, że tylko około pięciu procent wszystkich Hiszpanów wytworzyło przeciwciała przeciwko wirusowi.
Wirus lubi zimno
Wirusy czują się komfortowo w zimnym środowisku. Pokazują to różne przykłady, np. w przypadku rzeźni, gdzie temperatury są zazwyczaj dość niskie. W przeciwieństwie do tego, nie rozprzestrzeniają się one tak szybko w upale jak w zimnie.
W ciepłej porze roku powinno być więc naturalnie mniej infekcji. Jeśli na zewnątrz jest zimno, ludzie spędzają więcej czasu w pomieszczeniach. Jednak wymiana powietrza w pomieszczeniach nie jest tak dobra i intensywna jak na zewnątrz. Oznacza to, że aerozole mogą łatwiej rozprzestrzeniać się w powietrzu.
Na początku pandemii eksperci zakładali, że SARS-CoV-2 będzie się rozprzestrzeniać przez zakażenie kropelkowe i rozmazowe. Jednak wirus rozprzestrzenia się również w powietrzu.
Jeśli na zewnątrz jest sucho i zimno, są to idealne warunki dla wirusa. Zarazki pozostają w powietrzu znacznie dłużej niż w ciepłe dni. Tak czy inaczej - nie można rezygnować ze środków ostrożności, nawet jeśli na półkuli północnej do zimy jeszcze daleko.