Pauza? Zamrożenie? Jak odblokować budżet UE?
27 listopada 2020Rozporządzenie „pieniądze za praworządność” było dziś (27.11.20) tematem obrad ambasadorów 27 krajów UE w Brukseli po raz pierwszy od wstępnego weta budżetowego Polski i Węgier z 16 listopada. Premierzy Mateusz Morawiecki i Viktor Orban powtórzyli wczoraj (26.11.20) w Budapeszcie swój sprzeciw wobec mechanizmu praworządnościowego, ale pomimo wcześniejszych wyrazów wsparcia ze strony słoweńskiego premiera Janeza Janszy dwa kraje pozostają osamotnione w tej kwestii. – Nikt dziś nie wyraził poparcia dla ambasadorów Polski i Węgier. W trakcie dyskusji byli zupełnie odosobnieni. Inni ambasadorzy nie wykazywali żadnego apetytu na zmiany w mechanizmie warunkowości – relacjonuje nam unijny dyplomata.
Rozporządzenie „pieniądze za praworządność” wymaga do zatwierdzenia głosów 15 z 27 krajów Unii, ale dotychczas pozostaje – to decyzja polityczna – elementem pakietu negocjacyjnego razem z przepisami o budżecie UE (2021-27) i o Funduszu Odbudowy, które wymagają jednomyślności. I w Parlamencie Europejskim, i między krajami Unii podnoszą się teraz głosy, by rozbić pakiet negocjacyjny i przegłosować „pieniądze za praworządność” (rozporządzenie uzyskałoby potrzebną większość). To byłoby „sprawdzam” dla Budapesztu i Warszawy. Albo ugięłyby się i odpuściły weto budżetowe m.in. ze strachu o pieniądze dla swych krajów albo na szczycie UE z 10-11 grudnia dotrzymałyby gróźb, zgłaszając weto. W obu wariantach reguła „pieniądze z praworządność” weszłaby w życie, bo obejmowałaby nawet mocno ograniczone, awaryjne płatności budżetowe w 2021 r.
Niemcy nadal polubownie
- Niektórzy ambasadorzy wyrazili dziś obawy, że jeśli blokada nie zostanie szybko zniesiona, stanie się to fundamentalnym przełom w sposobie działania UE. Ich zdaniem należałoby wtedy zbadać inne opcje – tłumaczy nasz rozmówca. „Inne opcje”, o których na razie w Brukseli się rozmawia, lecz jeszcze nie prowadzi konkretnych przygotowań, to zawiązanie Funduszu Odbudowy w ramach umowy międzynarodowej (jak fundusz pomocowy eurostrefy) tylko dla chętnych krajów, czyli bez Polski i Węgier.
Ten czarny scenariusz teraz leży – w sporym stopniu - w rękach niemieckiej prezydencji w Radzie UE. Berlin wstrzymuje bowiem działania zatwierdzające rozporządzenie „fundusze za praworządność” (po prostu nie wszczął procedury głosowania pisemnego), które tym samym nie może być przekazane do głosowania w Parlamencie Europejskim. Także pomimo dzisiejszych „zachęt” niektórych ambasadorów do wszczęcia głosowania Niemcy nadal nie rozbijają całego pakietu negocjacyjnego, czyli nadal mają nadzieje na polubowne zniesienie polsko-węgierskiej blokady.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w swych listach do Morawieckiego i Orbana sprzed tygodnia tłumaczyła, że przepisy „pieniądze za praworządność” – wbrew ich zarzutom – nie omijają procedury sankcyjnej z artykułu 7. (obwarowanej wymogiem jednomyślności). Pisała, że wszystkie decyzje w ramach „pieniądze za praworządność” będą podlegać kontroli sądowej ze strony TSUE. Jej pismo odczytano jako „brak oferty ustępstw”, bo kontrola przez TSUE wynika z Traktatu o UE. W tym tygodniu von der Leyen podkreślała, że także samo rozporządzenie można zaskarżyć do TSUE. Ale Morawiecki dziś listownie powtórzył von der Leyen swe zastrzeżenia. – Jesteśmy przekonani, że ten projekt jest zgodny z ustaleniami lipcowego szczytu UE – powiedział dziś Eric Mamer, rzecznik Komisji Europejskiej.
„Pauza TSUE” odrzucona?
W rozmowach Niemiec i Węgier pojawił się w zeszłym tygodniu pomysł, by odwlec stosowanie „pieniędzy za praworządność” do czasu orzeczenia TSUE o jego zgodności z traktatami, czyli o około dwa lata. Jednak teraz Orban – jak wynika z naszych rozmów w Brukseli – odrzuca tę opcję z „pauzą TSUE”. Teraz polsko-węgierskie postulaty negocjacyjne w Brukseli i Berlinie można sprowadzić do żądania, by decyzje o zawieszeniu funduszy zapadały w Radzie UE nie większościowo, lecz jednomyślnie (to niezgodne z ogólnymi regułami unijnymi) albo – to druga ścieżka - by usunąć z projektu pojęcie „praworządności”, czyniąc go kolejnym instrumentem antykorupcyjnym (ten wariant odrzuca europarlament i wiele krajów Unii).
Ponadto Orban, nawet w publicznych wypowiedziach, podsuwa teraz pomysł zamrożenia kontrowersyjnego projektu – zatwierdzenie budżetu i Funduszu Odbudowy przy jednoczesnym zobowiązaniu się szczytu UE do dalszych prac nad projektem praworządnościowym dopiero w przyszłym roku. To z formalnego punktu widzenia wymagałoby dalszego wstrzymywania głosowania nad „pieniądze za praworządność” przez niemiecką, a potem portugalską prezydencję w Radzie UE. Ale przynajmniej na obecnym etapie nie widać gotowości całej reszty krajów Unii, by z takim „zamrożeniem” zatwierdzić budżet lub Fundusz Odbudowy z pieniędzmi dla Polski i Węgier.