Pedofilia z urzędową zgodą. Ofiary zaczynają mówić
3 stycznia 2018Dwaj dorośli mężczyźni, których imiona zmieniono na potrzeby artykułu, po raz pierwszy zdecydowali się opowiedzieć o tym, co przeżyli jako dzieci. W obszernym reportażu opublikowanym w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel” opowiadają o latach wykorzystywania seksualnego, którego doświadczyli jako chłopcy. Sprawcą był ich prawny opiekun wyznaczony przez berliński Jugendamt – czyli urząd ds. dzieci i młodzieży. Wiele wskazuje na to, że urząd wiedział o pedofilskich skłonnościach opiekuna. Dlaczego przez lata nie reagował?
Naukowiec usprawiedliwia pedofilię
Historia opisana w „Spieglu” rozegrała się w latach 90-tych, ale pośrednio wiąże się z końcem lat 60-tych. To właśnie wtedy na fali rewolucji seksualnej, w Niemczech uaktywniły się środowiska przekonujące, że "pedofilia nie jest niczym złym". Jednym z wpływowych działaczy tego ruchu był profesor Helmut Kentler – „ekspert” do spraw pedagogiki socjalnej wykładający m.in. na uniwersytecie w Hanowerze. Otwarcie wzywał on do depenalizacji pedofilii. Jak czytamy w „Spieglu”, po przenosinach do Berlina Kentler był osobą mającą dobre kontakty z lokalną administracją. Był autorem ekspertyz wykorzystywanych w postępowaniach dotyczących spraw rodzinnych. I to właśnie Kentler pod koniec lat sześćdziesiątych przekonał władze Berlina do uruchomienia eksperymentalnego projektu, w ramach którego dzieci z domów dziecka oddawano pod opiekę także osobom o skłonnościach pedofilskich. Kentler był autorem podstaw teoretycznych projektu. To on wyszukiwał opiekunów, był też ich doradcą. Kentler miał oddać pod opiekę pedofilów co najmniej trzech chłopców. Później pisał „było dla mnie jasne, że ci mężczyźni robili tak dużo dla swoich podopiecznych, bo utrzymywali z nimi stosunki seksualne”.
Wciąż bez odpowiedzi
Sprawa nie jest nowa. Dziennikarze tygodnika „Der Spiegel”, a także dziennika „die tageszeitung” ujawnili ją już w 2013 roku. W 2016 roku władze Berlina zleciły opracowanie raportu, który miał wyjaśnić tę bulwersującą historię. „Der Spiegel” pisze, że wciąż nie udało się jednak uzyskać odpowiedzi na kluczowe pytania. Na przykład ile dzieci zostało oddanych pod opiekę pedofilom i kiedy faktycznie zakończono projekt. Nie wyjaśniono też, dlaczego jeszcze w latach dziewięćdziesiątych berliński Jugendamt nie reagował na czytelne sygnały wskazujące, że jeden z rodziców zastępczych Fritz H. mógł wykorzystywać seksualnie swoich podopiecznych. To właśnie ich zwierzenia znalazły się w opublikowanym właśnie reportażu.
Siatka w berlińskim Jugendamcie?
Autorka tekstu Ann-Katrin Mueller ustaliła jednak, że opiekun od lat znał się z profesorem Helmuten Kentlerem, który wielokrotnie wydawał pozytywne opinie na jego temat. Można przypuszczać, że to Kentler używał swoich wpływów w berlińskim Jugendamcie, aby neutralizować niepokojące sygnały dotyczące zachowania opiekuna. Nasuwa się przypuszczenie, że nawet po zakończeniu eksperymentalnego programu Kentler nieoficjalnie go kontynuował, wspierając siatkę pedofilów wśród opiekunów.
„Der Spiegel” oskarża władze Berlina o brak woli dokładnego wyjaśnienia sprawy. Jak czytamy, wiele akt pozostaje niedostępnych. Wciąż nie zlecono też sporządzenia nowego, obszernego raportu w tej sprawie, co obiecano jeszcze w 2016 roku. Na wiele pytań być może nigdy nie uda się znaleźć odpowiedzi. Zarówno Helmut Kentler jak i berliński opiekun Fritz H. nie żyją.
Wojciech Szymański