Pewny siebie kanclerz Olaf Scholz leci do Waszyngtonu
3 marca 2023Na kilka dni przed podróżą Olafa Scholza do Waszyngtonu doszło do zadziwiającego transatlantyckiego spektaklu: Jake Sullivan, doradca Joe Bidena do spraw bezpieczeństwa, powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że prezydent zgodził się na dostarczenie Ukrainie amerykańskich czołgów podstawowych Abrams tylko z powodu nalegań kanclerza Scholza. Uzupełnią one później niemieckie czołgi Leopard, które chcą wysłać Niemcy i inne europejskie kraje NATO.
Tym samym Sullivan nie tylko zaprzeczył wcześniejszym wypowiedziom swojego szefa („Niemcy nie zmusiły mnie do zmiany zdania”), ale także niemieckiego rządu. Jego rzecznik zaprzeczył bowiem jednoznacznie „powiązaniu” dostaw niemieckich Leopardów i amerykańskich Abramsów.
– Dementi ma na celu uniknięcie wrażenia, że Amerykanie znaleźli się pod presją – mówi DW Henning Hoff z Niemieckiej Towarzystwa Stosunków Zagranicznych (Deutsche Gesellschaft für Auswärtige Politik, DGAP), który jednocześnie jest redaktorem naczelnym „Internationale Politik Quarterly”. – Jasne się stało, jak myślę, że kanclerz Scholz mógł w Waszyngtonie wyraźnie powiedzieć: „Potrzebuję tego poparcia, w przeciwnym razie będzie mi bardzo trudno wykonać taki krok”. I to się ostatecznie udało, także i dlatego, jak sądzę, że kanclerz faktycznie ma całkiem dobry osobisty kontakt z prezydentem Bidenem.
Strategiczna autonomia Europy?
Scholz wykazał się więc mimo wszystko pewnym wpływem w Waszyngtonie, nawet jeśli krytycy widzą w tym raczej szantaż. W trakcie trwającej już rok wojny Scholz był często krytykowany za niezdecydowanie zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Scholz odmawiał zwłaszcza dostarczenia czołgów Ukrainie, dopóki nie dołączył również Biden. Fakt, że niemieckie leopardy mają dotrzeć do Ukrainy w najbliższych tygodniach, podczas gdy amerykańskie abramsy spodziewane są najwcześniej pod koniec roku, prawdopodobnie jeszcze bardziej wzmocni pozycję kanclerza w Waszyngtonie.
Wojna Rosji przeciw Ukrainie jeszcze raz jednak wyraźnie pokazała, jak bardzo bezpieczeństwo Niemiec i Unii Europejskiej zależy od Stanów Zjednoczonych. Pomoc wojskowa i finansowa USA dla Ukrainy była zdecydowanie największą częścią tego całego wsparcia, jakiego udzieliły jej państwa Zachodu. Ale w obliczu atomowej potęgi Rosji całe to zaangażowanie byłoby mało wiarygodne bez amerykańskiego parasola atomowego.
– Koncepcja, że w zakresie polityki bezpieczeństwa Europa mogłaby działać autonomicznie, to, jak myślę, marzenie, o którym na razie należy zapomnieć – mówi Henning Hoff. – Europa musi podjąć niewiarygodny wysiłek, żeby nadrobić zaległości w zakresie polityki obronnej i polityki bezpieczeństwa. Dopiero wtedy będziemy mogli ponownie mówić o tym, że może również funkcjonować samodzielnie.
Polska prymusem
Krótko po wybuchu wojny niemiecki rząd zatwierdził zastrzyk stu miliardów euro dla Bundeswehry, którą najwyższy generał armii Alfons Mais opisał wtedy jako „mniej lub bardziej gołą”. Prezydenci USA wzywali Niemcy na długo przed Bidenem do zwiększenia wydatków na obronę. Niemcy nadal bardzo powoli zbliżają się do celu NATO, czyli przeznaczania na obronność równowartości dwóch procent produktu krajowego brutto (PKB). W zeszłym roku było to dopiero niecałe 1,5 procent.
Tymczasem Polska chce w tym roku wydać na siły zbrojne cztery procent swego PKB. Gdy w ubiegłym tygodniu po niespodziewanej wizycie w Kijowie Biden zawitał także do Warszawy i chwalił tam Polskę, z pewnością nie przeszło to niezauważone w Berlinie. W tej ważnej próbie Waszyngtonu wzmocnienia sojuszu przeciw Rosji zabrakło wypadu prezydenta USA do Berlina.
– To nie jest tak, że Amerykanie zostawiają Niemcy na uboczu, ale ten specjalny 'outreach', (czyli przyjazne nastawienie) Amerykanów wobec Polski ma oczywiście również znaczenie w kontekście szczególnie silnego wzmocnienia tego kraju, który graniczy także z Rosją – komentuje Henning Hoff. – W zakresie polityki bezpieczeństwa Polska staje się już bardzo, bardzo ważnym graczem w Europie.
Wątpliwości w USA
Biden mówił w Kijowie, że Ukraina będzie wspierana „tak długo, jak będzie to konieczne”. Na tę obietnicę liczą też europejscy sojusznicy. Ale w samych Stanach Zjednoczonych narastają wątpliwości.
W amerykańskiej opinii publicznej słabnie jednak poparcie dla szczodrego i długotrwałego zaangażowania na rzecz Ukrainy, a republikanie w Kongresie korzystają z tych nastrojów także na potrzeby rozpoczynającej się wkrótce kampanii przed wyborami prezydenckimi. Gdyby następnym prezydentem stał się republikanin, również w tej kwestii karty zostałyby potasowane na nowo. Wtedy również Europejczycy musieliby się nastawić na to, że w relacjach z Rosją będą zdani na siebie w znacznie większym stopniu.
Niemieckie interesy w Chinach
Za prawdziwego wielkiego rywala Waszyngton uważa w każdym razie Chiny, a nie Rosję. USA obawiają się też, że Pekin mógłby dostarczać Rosji broń. Dlatego Joe Biden stara się pozyskać sojuszników na wypadek starcia z Chinami. W rozmowach z Olafem Scholzem będzie to zapewne drażliwy temat. W końcu Niemcy robią w Chinach wielkie interesy, zwłaszcza od czasów kanclerz Angeli Merkel, i nie życzyliby sobie, żeby im je ktoś popsuł.
W porównaniu z handlem z Rosją,wymiana z Chinami obejmuje znacznie większe kwoty i uzależnienia. Według platformy internetowej Statista w 2021 roku, czyli na krótko przed wojną, wymiana handlowa Niemiec z Rosją miała wolumen około 60 miliardów euro, podczas gdy z Chinami osiągnęła 247 miliardów euro, czyli ponad cztery razy wyższy poziom. Ze względu na sankcje wobec Rosji różnica ta jest dziś znacznie większa.
Henning Hoff tak opisuje dylemat Olafa Scholza: – Na poziomie polityki bezpieczeństwa pogląd, że nie możemy się obejść bez Ameryki, jest absolutnie jasny. Najwyraźniej jednak uważa się, że można się od niej odciąć na płaszczyźnie polityki gospodarczej i handlowej. A ja myślę, że to nie będzie tak funkcjonować. (...) Presja, by tu złożyć jaśniejszą deklarację, będzie narastać. I są pierwsze oznaki, że to nastawienie u Scholza już się zmienia.
Inną kwestią związaną z polityką handlową jest również tak zwany Inflation Reduction Act (ustawa o redukcji inflacji), czyli program dużych subwencji dla amerykańskiej gospodarki. Europejczycy obawiają się, że to poważnie zaszkodzi europejskim eksporterom. Prawdopodobnie również o tym będą obaj przywódcy rozmawiać.
Na krótko przed podróżą podano do wiadomości, że po rozmowach Bidena i Scholza nie będzie konferencji prasowej, ponieważ, jak to sformułował rzecznik niemieckiego rządu Steffen Hebestreit, chcieli oni przeprowadzić ze sobą „bardzo poufną wymianę zdań”. – Było to dla nich bardzo ważne i chyba nie zdradzę zbyt wiele, gdy powiem, że obaj panowie najwyraźniej wzajemnie się szanują – dodał Hebestreit.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>