Pierwsza rocznica rządów PiS. "20-letnia era Kaczyńskiego"
16 listopada 2016Beata Szydlo wykorzystała we wtorek (15.11.2016) pierwszą rocznicę objęcia władzy przez rząd PiS do dokonania bilansu. - Przez ten rok dokonaliśmy więcej niż nasi poprzednicy w ciągu ośmiu lat - powiedziała z dużą pewnością siebie. Jest to równie śmiała teza jak jej wypowiedź w walce wyborczej, że po trwającej 25 lat i podziwianej na całym świecie transformacji ustrojowej, "Polska jest w ruinie". Pozostaje faktem, że ten rząd wprowadził w życie w szybkim tempie wszelkie możliwe zmiany, a partia rządząca wciąż pozostaje równie popularna jak rok temu. Z jednego z ostatnich sondaży wynika, że 38 procent Polaków, gotowych wziąć udział w wyborach, ponownie wybrałoby w nich PiS. Najsilniejszą partią opozycyjną byłaby "Nowoczesna" z poparciem rzędu 17 procent.
Obóz kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego może wskazać na cały szereg zmian. Najważniejszym z nich jest bez wątpienia rządowy program Rodzina 500+, czyli wprowadzone po raz pierwszy nieopodatkowane 500 zł miesięcznie na każde drugie i kolejne dziecko. W dalszym ciągu pozostaje w mocy plan obniżenia wieku emerytalnego, który poprzedni rząd akurat podniósł. Na takie dobrodziejstwo pozwala korzystna sytuacja gospodarcza kraju. Wszystkie prognozy przewidują w tym i przyszłym roku w dalszym ciągu wzrost PKB od 3 do 4 procent. Z tym jednak, że w porównaniu z wcześniejszymi, zostały one wyraźnie skorygowane w dół. Działalność inwestycyjna znacznie osłabła. Ma to zmienić wielki plan inwestycyjny ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego, który wciąż jednak pozostaje na papierze.
Media pod presją
Inne zmiany wywołały w kraju zdecydowany opór. Obóz rządowy próbuje przy pomocy wszystkich, także sprzecznych z prawem, środków tak szybko jak tylko jest to możliwe wprowadzić zbliżonych do niego sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. W mediach publicznych i w przedsiębiorstwach państwowych miała miejsce wielka karuzela kadrowa. Podobnie, choć w łagodniejszej formie, postąpił także poprzedni rząd. Różnica polega na tym, że PiS z założenia podchodzi sceptycznie do zasady "checks and balances", czyli podziału władzy pomiędzy wzajemnie kontrolujące się organy.
Pod rosnącą presją znalazły się także media prywatne. "Gazeta Wyborcza" odnotowała w pierwszym półroczu 2016 roku spadek dochodów z reklam o 21 procent. Nie zamieszczają ich przede wszystkim firmy państwowe. Zbliżone do władz państwowych instytucje zamierzają zerwać długoletnią współpracę z niemieckimi fundacjami politycznymi. Można mieć wątpliwości, czy ten izolacjonizm kulturalny okaże się skutecznym środkiem podniesienia na dłuższą metę poczucia wspólnoty i patriotyzmu w kraju.
Nadzieje i obawy związane z Trumpem
Znacznie trudniejszą dla polskiego rządu sprawą jest ocena innego, niewykluczone, że mającego daleko idące skutki, izolacjonizmu związanego ze zwycięstwem Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Część polityków z obozu rządowego powitała z zadowoleniem sukces tego amerykańskiego populisty. Także tam "głos ludu" pokonał "znienawidzone elity". Od Trumpa nie oczekuje się, że będzie on przypominał Polakom o zasadach państwa prawa, tak jak uczynił to Obama. Zamiast tego Trump przyjął osobiście w trakcie kampanii wyborczej delegację amerykańskiej Polonii i obiecał jej wszystko czego dusza zapragnie, w tym także zniesienie wiz dla polskich turystów.
Tę pozorną jedność światopoglądową pomiędzy Kaczyńskim i Trumpem mąci wiele wypowiedzi przyszłego prezydenta USA na temat NATO, Rosji i Ukrainy. Trump wyraził wątpliwość, czy zajęte własnymi sprawami USA rzeczywiście muszą okazywać solidarność z takimi zagrożonymi demokracjami jak Estonia czy Ukraina. Zamiast niej z jego strony słychać wciąż coraz więcej przyjaznych słów pod adresem coraz bardziej agresywnie zachowującej się Rosji, co u wielu Polaków wywołuje lęk. Nic dziwnego - najważniejszy sojusznik Polski będzie wkrótce rządzony przez człowieka, który być może dąży do zawarcia nowego układu jałtańskiego.
Krytycy polskiego rządu dostrzegają teraz podwójne niebezpieczeństwo. Politolog Sławomir Sierakowski obawia się, że "Zachód de facto, a może nawet także de jure, odwraca się od naszego regionu", a jednocześnie w kraju może nastać "dwudziestoletnia era Kaczyńskiego". W sumie jednak obawy związane z Trumpem są w Polsce dużo mniejsze niż w Niemczech. Adam Bielan, wicemarszałek polskiego Senatu, ma nadzieję na „republikański etablishment" w Ameryce, na takich polityków jak Newt Gingrich. Wpływowy Republikanin Gingrich nie tylko opowiadał się za przyjęciem Polski do NATO, ale także wyprodukował ważny film o pierwszej wizycie papieża Jana Pawła II w Polsce w roku 1979. Słowa Trumpa podające w wątpliwość solidarność USA z innymi partnerami z NATO, Bielan, należący do bliskich współpracowników Kaczyńskiego, uważa wprawdzie za "niebezpieczne", ale jeśli "zmotywują one takie państwa jak Niemcy do zwiększenia wydatków na obronę, to ostatecznie mogą okazać się nawet pożyteczne".
Strach przed Putinem
W polityce bezpieczeństwa Polska znajduje się trudnym położeniu. Wielka Brytania żegna się z UE. Jej stosunki z Paryżem znalazły sią w martwym punkcie, głównie dlatego, że Warszawa w ostatniej minucie wstrzymała zakup 50 śmigłowców Airbus H225M. Sprawa ta odbiła się także negatywnie na współpracy polsko-niemieckiej.
Tylko krytycy obecnego rządu pytają o możliwe szkodliwe następstwa polityki Trumpa. Na przykład na budowę bazy w Radzikowie, w której Amerykanie od 2018 roku chcą umieścić elementy tarczy antyrakietowej. Generał Stanisław Koziej, jeden z czołowych ekspertów militarnych w Polsce, uważa, że może ona "zostać złożona w ofierze na ołtarzu porozumienia z Rosją". Sprawą dla Warszawy jeszcze ważniejszą jest to, czy w lutym i marcu przyszłego roku faktycznie zostaną rozlokowane w Polsce i krajach bałtyckich cztery bataliony NATO oraz, od 2017 roku, jedyna amerykańska brygada pancerna w Europie Wschodniej, która na początku stacjonowałaby na Dolnym Śląsku.
Tacy politycy PiS jak Bielan nie wierzą jednak w "nową Jałtę". Bielan twierdzi, że Trump z pewnością zechce wzmocnić rolę USA w świecie: - Mówienie o wielkim zagrożeniu dla nas byłoby wodą na młyn Putina. Przyczyniłoby się to do rozpowszechnienia przekonania, że Europa Wschodnia jest osamotniona i zdana tylko na siebie.
Gerhard Gnauck / Andrzej Pawlak