Greccy dziennikarze kandydują w wyborach parlamentarnych
24 stycznia 2015Listy z kandydatami partii w obecnych wyborach parlamentarnych w Grecji można czytać niczym leksykon współczesnego dziennikarstwa. Jannis Michelakis, były szef najbardziej znanej greckiej stacji „Antenna“ angażuje się na rzecz konserwatywnej partii rządzącej „Nowa Demokracja”. Udało mu się już zostać ministrem spraw wewnętrznych. Jeden z najlepszych feliefonistów greckich Nikos Xydakis kandyduje z ramienia lewicowej partii Syriza. A Pantelis Kapsis, były szef wysokonakładowego ateńskiego dziennika „Ta Nea”, wspiera PASOK (Ogólnogrecki Ruch Socjalistyczny). Znany prezenter Terence Quick nadaje ton u prawicowych populistów, a znany reporter wojenny Jannis Kanellakis znalazł swoją polityczną ojczyznę w nowo powstałej partii byłego premiera Jorgosa Papandreou.
Uprawiają politykę z zamiłowania czy traktują dziennikarstwo jako odskocznię dla kariery? Bez wątpienia pierwsze, wyjaśnia Maria Antoniadou, przewodnicząca największego związku zawodowego dziennikarzy ESIEA. – Tradycyjnie greccy dziennikarze wykazują wielkie polityczne zaangażowanie, to wynika z naszej mentalności – zaznacza Antoniadou. Obojętność wobec spraw społecznych jest potępiana. Można to porównać do postaw dziennikarzy we Francji. Również tam dziennikarze widzą się w roli wojowniczych twórców opinii publicznej, którzy muszą zająć stanowisko, a nie działać spokojnie w tle. Również Antoniadou jest tu dobrym przykładem – najpierw zasłynęła jako reporterka pisząca o sprawach kościoła, zanim w 2013 roku jako pierwsza kobieta stanęła na czele związku zawodowego dziennikarzy.
Owa kultura „mieszania się” w sprawy polityczne pielęgnowana jest także przez związkowców ESIEA obchodzącego stulecie istnienia. „Upamiętniamy odwagę naszego przewodniczącego, który w czasie II wojny światowej publicznie razem z prawosławnym arcybiskupem Damaskinosem protestował przeciwko prześladowaniu Żydów" – wyjaśnia Antoniadou.
Symbioza polityki i mediów
A zatem zaangażowanie społeczne jest obecnie jedynym powodem przejścia dziennikarzy do polityki? Giorgos Plios, medioznawca na Uniwersytecie Ateńskim, jest odmiennego zdania. – Dyskusja polityczna w Grecji przebiega niemal tylko i wyłącznie za pośrednictwem mediów i to jest właśnie główny powód zmiany frontu przez dziennikarzy – konstatuje Plios. Pożytek z tego czerpią obydwie strony. – Jeśli czołowi dziennikarze kandydują do parlamentu, czerpią korzyści ze swej popularności, a politycy, którzy wystawili ich na listy, też korzystają na tym, bo ich partia zyskuje więcej głosów – ocenia medioznawcza.
Na dodatek związek mediów i polityki w Grecji jest bardzo mocny. Wielu mediom udaje się przetrwać dzięki państwowej reklamie czy opłacalnym kredytom, za które w ostateczności ręczy także polityka. Plios, który specjalizuje się w zagadnieniach etyki dziennikarskiej, zauważa, że taki związek widoczny jest nie tylko w Grecji, ale w całej Europie Południowej. Proponuje czas karencji dla dziennikarzy, którzy chcą zrezygnować z wykonywania zawodu. W tym czasie nie mogliby prowadzić działalności politycznej. – Obawiam się, że moja propozycja nie jest realistyczna, jesteśmy daleko od tego – zauważa Plios.
Nie ma powrotu
Greccy dziennikarze mawiają: „Dziennikarstwo zaprowadzi cię wszędzie pod warunkiem, że porzucisz je w odpowiednim czasie. Zasada ta obowiązuje jednak tylko tych przedstawicieli mediów, którzy dziennikarstwo postrzegają jako odskocznię. Co nimi kieruje? – Nie chcę sugerować, że dziennikarze działają na zlecenie partii politycznej – podkreśla medioznawcza Plios. Z reguły partie zwracają się w swoich poszukiwaniach znanych twarzy do popularnych dziennikarzy. Metoda ta ma dziwny posmak, kiedy okazuje się, że dany dziennikarz latami pisał na temat danej partii, zyskał zaufanie czytelników, a potem kandyduje z ramienia właśnie tej partii.
Profesor Plios ostrzega, że zmiana frontu może się zemścić. – Kto raz wszedł w konszachty ze światem polityki, szkodzi swojej wiarygodności – mówi medioznawca. – Wielu byłych dziennikarzy próbowało po swojej przygodzie z polityką wrócić do mediów. Bez powodzenia – zaznacza Plios.