Wirus zapalenia wątroby typu C
28 marca 2014Maria zdecydowanie nie chce podawać swojego nazwiska. Ma zbyt wiele przykrych doświadczeń związanych ze swoją chorobą. ‒ Wielu omija mnie szerokim łukiem. Myślą, że mogą zarazić się przez podanie mi ręki ‒ tłumaczy. Heinrich ma podobne doświadczenia. Uważa, że wielu ludzi ma zupełnie błędne wyobrażenie na temat tej choroby. ‒ Wielu myśli sobie, nie idę z nim na obiad, bo nakaszle mi do zupy i się też tym zarażę ‒ objaśnia z nutką drwiny 52-letni Heinrich. Ale tak łatwo zarazić się wirusowym zapaleniem wątroby typu C nie można.
Wirus przenosi się poprzez krew
Chroniczne zapalenie wątroby pozostawia w wątrobie znaczne zniszczenia. W najgorszym wypadku może dojść do jej marskości: komórki wątroby zostają ostatecznie zniszczone a jeden z najważniejszych organów naszego ciała nie jest w stanie spełniać swojej życiodajnej funkcji. Zamiast walczyć z toksynami, wątroba uwalnia je do krwi. Substancje odżywcze nie docierają do komórek. Wątroba obumiera.
Potencjalnie zagrażający życiu wirus HCV przenosi się podczas kontaktu z krwią nosiciela. Wirus znany jest dopiero od 1988 roku. ‒ Wcześniej, kiedy jeszcze nie można było zbadać krwi do transfuzji pod kątem wirusa HCV, była ona jednym z najczęstszych źródeł przenoszenia tej choroby ‒ objaśnia przewodniczący niemieckiej Stałej Komisji ds. Szczepień (STIKO) Jan Leidel. Wykrycie zapalenia wątroby typu C zobowiązuje lekarza prowadzącego do zgłoszenia zachorowania w niemieckim Urzędzie ds. Zdrowia. ‒ Także laboratoria, które wykryją w krwi wirus HCV muszą poinformować odpowiednie urzędy, o ile chory nie jest już wcześniej zgłoszony ‒ objaśnia Leidel.
Brak objawów
W 2010 roku Światowa Organizacja Zdrowia zakwalifikowała wirusowe zapalenie wątroby typu C razem z wirusem HIV, gruźlicą i malarią do „znaczących światowych problemów zdrowotnych”. Według szacunków aż 150 milionów osób na świecie cierpi na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Około 500 tysięcy z nich to Niemcy.
Często chorzy skarżą się na przewlekłe zmęczenie czy bóle stawów. Objawy są więc trudne do jednoznacznego zdiagnozowania i mogą wskazywać na wiele innych chorób. Wielu pacjentów jest zaskoczonych chorobą. Jest ona najczęściej odkrywana przypadkiem. Tak jak u Marii. ‒ Podczas jednej z podróży zaraziłam się pasożytem, który znajdował się w żołądku i dwunastnicy. Dzięki wielu badaniom dowiedziałam się, że dodatkowo jestem chora na zapalenie wątroby typu C ‒ tłumaczy Maria. Pacjentka jest pewna, że wirusem została zainfekowana podczas jednej z operacji. Bo obok transfuzji przyczyną zachorowań były często źle wysterylizowane przyrządy medyczne. Zdaniem Jana Leidela to jednak dawno się zmieniło. ‒ Współcześnie jedną z najczęstszych przyczyn zakażenia jest używanie tych samych strzykawek. Teoretycznie możliwe jest też zakażenie poprzez stosunek seksualny. Jednak w tym przypadku ryzyko jest niewielkie ‒ objaśnia ekspert. Jednak takie przypadki są bardzo rzadkie. Najczęściej, mówi Leidel, zdarzają się w efekcie praktyk homoseksualnych.
Leczenie jak grypa
Bardzo często chory nawet nie wie, że jest nosicielem śmiercionośnego wirusa. Zdaniem specjalisty Stephana vom Dahl to właśnie jest najbardziej podstępne. ‒ W przypadku wątroby chodzi o bardzo duży organ. O tym, że nie funkcjonuje tak jak trzeba, pacjent dowiaduje się dopiero wtedy, gdy 60/70 procent wątroby jest zniszczonej. Im wcześniej choroba zostanie wykryta, tym dla pacjenta lepiej ‒ wyjaśnia ekspert.
Wirusowe zapalenie wątroby typu C leczone jest za pomocą kombinacji leków rybawiryny i interferonu. Interferon, czyli białko produkowane m.in. przez ludzkie krwinki, pozyskiwany jest do celów terapeutycznych w procesach biotechnologicznych i podawany w postaci zastrzyków. Wielu pacjentów odstraszają potencjalne skutki uboczne. Heinrich sam poddał się leczeniu, ale po pewnym czasie zdecydował się odstawić interferon. ‒ Ta substancja powoduje objawy podobne trochę do grypy: bóle mięśni, głowy czy dreszcze ‒ wyjaśnia Heinrich.
Do tej pory nie wynaleziono skutecznej szczepionki na wirusowe zapalenie wątroby typu C i w najbliższych latach prawdopodobnie takiej szczepionki nie będzie. ‒ Ale leczenie jest o wiele bardziej skuteczne niż przed 20 laty. Wtedy jeszcze udawało nam się uratować jednego pacjenta na dziesięciu. Dziś jest to osiem osób. Miejmy nadzieję, że za osiem lat udam nam się wyleczyć dziewięciu na dziesięciu chorych ‒ tłumaczy Vom Dahl.
Gudrun Heise / tłum. Aleksandra Wojnarowska
red. odp.: Elżbieta Stasik