Polityka azylowa UE: Każdy sam sobie
15 stycznia 2015W 2014 roku nielegalnie przedostało się do Europy ponad 276 tys. ludzi. Według danych Komisji Europejskiej jest to blisko 140 procent więcej niż w 2013 roku. Większość uchodźców przedostała się przez Morze Śródziemne. Najnowsza metoda, jaką posługują się przemytnicy ludzi świadczy w równym stopniu o ich okrucieństwie, jak i o przedsiębiorczości. Przemytnicy kupują przeznaczone na złom statki, upychają na nich setki uchodźców, od każdego kasują tysiące euro, po czym w drodze kapitan ustawia kurs na europejskie wybrzeże, włącza automatycznego pilota i razem z załogą opuszcza statek. Tak stało się w przypadku statków „Ezadee” i „Blue Sky M”, z których włoscy ratownicy w ostatniej chwili uratowali setki ludzi.
Brak skutecznych kontroli
Komisarz UE ds. migracji i spraw wewnętrznych Dimitris Avramopoulos domagał się w swoim wystąpieniu na forum Parlamentu Europejskiego „zdecydowanego i skoordynowanego działania” UE dla przeciwdziałania nowym metodom przemytników ludzi. – Europa musi być aktywna. Nie mamy czasu do stracenia – przestrzegał.
Polityka wobec uchodźców jest sprawą wszystkich państw członkowskich, kiedy jednak chodzi o konkrety, każdy idzie swoją drogą. Jeżeli w ogóle podejmowane są jakieś wspólne akcje, przede wszystkim mają jak najmniej kosztować. Miejsce zakończonej już przez Włochy operacji Mare Nostrum, której celem było patrolowanie Morza Śródziemnego i ratowanie uchodźców, zająć ma koordynowana przez unijną agencję do spraw granic Frontex operacja Tryton. Nie jest ona jednak rzeczywistą kontynuacją włoskiej operacji. Przede wszystkim zasięg działania Trytona jest znacznie bardziej ograniczony. W efekcie, dopóki statki przemytników znajdują się na wodach międzynarodowych, będę mogły poruszać się niemal bez przeszkód.
Turcja przymyka oko
Dodatkowym problemem jest sytuacja w tranzytowej Libii, gdzie ponad trzy lata po obaleniu Kadafiego kraj pogrążony jest praktycznie w chaosie. UE nie ma zatem partnera do rozmów, gdy chodzi o udaremnienie przemytu ludzi już na południowych wybrzeżach Morza Śródziemnego. Grupa Europejskiej Partii Ludowej (EPP) w Parlamencie Europejskim wzywa całą UE do zaangażowania się w Libii. „Libia nie może stać się drugą Syrią”, apeluje EPP. Razem z międzynarodowymi partnerami UE powinna pomóc Libii w stworzeniu funkcjonujących struktur państwowych. Takim partnerem jest dla UE oczywiście Turcja, która myśli o przystąpieniu do Unii i dlatego właściwie powinna być szczególnie zainteresowana współpracą. Tymczasem coraz więcej łodzi i statków widm z uchodźcami wypływa właśnie z tureckich portów, władze najwyraźniej przymykają oko. UE oczekuje, że Turcja będzie temu przeciwdziałała. W Ankarze toczą się na ten temat rozmowy.
Strach przed importem konfliktów
Trudno jednak przyjąć, że podejmowane kroki wyraźnie zmniejszą liczbę uchodźców usiłujących przedostać się do Europy. Tym bardziej, że sąsiedzi Syrii już są całkowicie przeciążeni. Dimitris Avramopoulos wzywa więc państwa unijne, by w takiej sytuacji okazały więcej wspaniałomyślności, zwłaszcza wobec syryjskich uchodźców. – Ludzie nie muszą ryzykować życia, by szukać schronienia w Europie – podkreśla. Do tej pory Europa nie wykazywała wielkiej gotowości do przyjęcia uchodźców, a dziś, wobec przemocy islamskich radykałów rośnie też sceptycyzm Europejczyków. Wielu obawia się, że radykałowie ci dostaną się do Europy razem z uchodźcami. Innego zdania jest włoski socjaldemokrata Gianni Pittella. – Terroryści nie muszą korzystać z usług przemytników. Są finansowani przez sieci terrorystyczne, mają pieniądze – mówi.
Bez przeszkód do Niemiec
Skoordynowana, kompleksowa polityka imigracyjna i azylowa Unii Europejskiej nie istnieje. System dubliński, zgodnie z którym uchodźca musi ubiegać się o azyl w pierwszym kraju UE, którego granicę przekroczył, istnieje tylko na papierze – w rzeczywistości całkowicie się załamał. Najbardziej dziś obciążone Włochy rozwiązują problem na swój sposób – przeważnie pozwalają uchodźcom jechać po prostu dalej, na przykład w kierunku Niemiec. W strefie Schengen, do której należy większość państw unijnych, kontroli granicznych nie ma.
- Jeżeli nielegalni imigranci dostają się do Niemiec niemal wyłącznie przez kraje sąsiedzkie, nie świadczy to akurat o funkcjonowaniu Układu z Schengen i systemu dublińskiego – powiedział na początku tygodnia na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Dieter Romann, szef Policji Federalnej Niemiec. Między schwytaniem osoby we Włoszech a jej przyjazdem do Niemiec nie mijają często nawet trzy dni, stwierdził. Był to rzadko spotykany tak krytyczny głos szefa niemieckiej policji.
Raz po raz pojawia się żądanie ustalenia kontyngentów azylantów dla poszczególnych krajów członkowskich Unii, stosownie do liczby mieszkańców i sytuacji gospodarczej. Jednak większość państw, które powinny by przyjąć więcej osób, wzdraga się przed tym. Stara polityka imigracyjna i azylowa UE załamała się, nowej nie ma nawet w zalążkach.
Christoph Hasselbach / Elżbieta Stasik