Polka walczy z Jugendamtem o odzyskanie dzieci
21 sierpnia 2020Bez rozstrzygnięcia zakończyła się w piątek (21.08.2020) rozprawa przed sądem administracyjnym w Lemgo w Nadrenii Północnej-Westfalii w sprawie 22-letniej Polki, mieszkanki Bad Salzuflen, której w grudniu 2018 roku niemiecki urząd ds. dzieci i młodzieży, czyli Jugendamt, odebrał dwoje małych dzieci, rozdzielając je i umieszczając w dwóch rodzinach zastępczych tureckiego pochodzenia.
Jak poinformował Deutsche Welle adwokat kobiety Manfred Mueller, w przyszłym tygodniu sąd chce jeszcze wysłuchać córki. Dopiero potem ma zapaść decyzja o tym, czy dzieci mogą wrócić do matki. Dziewczynka ma dziś trzy lata, zaś chłopiec niedługo skończy dwa. Gdy odebrano go matce, miał niespełna pół roku.
Polski rząd monitoruje sprawę
Przypadek ten nagłośniły polskie media i Polskie Stowarzyszenie Rodzice przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. Monitoruje ją polski rząd, a na rozprawę udała się polska konsul Lidia Białek, która – jak poinformował konsulat – z uwagi na dobro dzieci nie wypowiada się na ten temat.
Przedstawiciele polskich władz wskazują w wypowiedziach dla mediów, że problematyczne jest nie tylko odebranie i rozdzielenie rodzeństwa, ale też oddanie dzieci pod opiekę rodzin zastępczych obcych kulturowo, wyznawców islamu, podczas gdy matka jest katoliczką. Ojcowie to Niemiec i Marokańczyk, ale według adwokata nie odwiedzają dzieci.
– Matka powiedziała mi dziś, że jej córka rozmawia z rodzicami zastępczymi po turecku i są poważne trudności w kontakcie z dziećmi – relacjonował Mueller. Kobiecie i tak zezwolono tylko na ograniczone kontakty z córką i synem – mogą się widywać raz w tygodniu przez dwie godziny i tylko pod nadzorem.
Wątpliwa zasadność decyzji Jugendamtu
Przed sądem adwokat kobiety kwestionuje też zasadność decyzji Jugendamtu, z którym zresztą kobieta sama skontaktowała się prosząc o pomoc w znalezieniu mieszkania. W tamtym czasie mieszkała u swojej matki. Najpierw zaproponowano jej zamieszkanie w prowadzonym przez urząd ośrodku dla matki z dziećmi, ale po pewnym czasie zapadła decyzja o odebraniu dzieci i umieszczeniu w rodzinach zastępczych. – Początkowo tłumaczono ten krok tym, że lekarze rzekomo dzwonili do urzędu i informowali, iż dobro dzieci może być zagrożone. Gdy dopytywałem, powiedziano, że rodzice mieli rzekomo kłócić się w poczekalni. Nie mam wątpliwości, że samo to nie mogłoby być podstawą do zabrania dzieci. O ile mi wiadomo, dzieci nie miały żadnych obrażeń – poinformował adwokat.
– Mamy nadzieję, że uda nam się znaleźć rozwiązanie, pozwalające na powrót dzieci do matki – mówi Mueller. I dodaje, że do pomocy w opiece nad rodzeństwem gotowa jest też babcia dzieci.