Poród z tłumaczem. Polki chcą rodzić w Niemczech
30 października 2021– Zainteresowanie wśród Polek rodzeniem za Odrą jest bardzo duże – mówi nauczycielka języka niemieckiego oraz tłumaczka Katarzyna Paczkowska. Sama niedawno urodziła dziecko we Frankfurcie nad Odrą, mieście w Brandenburgii, graniczącym z polskimi Słubicami.
Jak mówi w rozmowie z DW, zaczęła dostawać bardzo wiele zapytań o szczegóły dotyczące formalności oraz tego, jak wygląda poród po niemiecku. Zgłaszały się zarówno znajome, jak i klientki. – Postanowiłam więc przygotować internetowy kurs „Ciąża i poród po niemiecku”. Już zgłosiło się kilkadziesiąt kobiet, które chcą zgłębić temat – opowiada Paczkowska.
Urodzić w Niemczech
Jak mówi, rodzenie w Niemczech zdecydowanie różni się od tego w Polsce. – Tutaj przyszła mama przed porodem jedzie do szpitala na spotkanie. Rozmawia z ginekologiem, położną, dowiaduje się, jak wszystko będzie wyglądało. Wyjaśniana jest na przykład kwestia znieczuleń. Na takim spotkaniu ustala się nawet to, co będzie się jadło w szpitalu przez tydzień – mówi. Różni się też chociażby książeczka zdrowia. Ta niemiecka ma około 68 stron, podczas gdy polska jest znacznie cieńsza.
Paczkowska podkreśla też, że opieka medyczna w klinikach porodowych w Niemczech „jest na bardzo wysokim poziomie” – i to przyciąga wiele Polek.
Paczkowska nie ukrywa jednak, że również wabikiem jest rozbudowany system opieki społecznej za Odrą – w tym świadczenia takie, jak Elterngeld czy Kindergeld. Mówi, że są Polki, które specjalnie przeprowadzają się do Niemiec w trakcie ciąży, by urodzić w tym kraju. Paczkowska przestrzega jednak te Polki, które nie mają niemieckiego ubezpieczenia. W takim bowiem wypadku niemieckie szpitale zazwyczaj wymagają zwrotów kosztów porodu.
Są kliniki, które mają cenniki po polsku dla tych, którzy są nieubezpieczeni w Niemczech. Na przykład Asklepios w przygranicznym Schwedt proponuje poród naturalny z opieką do 5 dni za nieco ponad 2 tys. euro. Droższe jest cesarskie cięcie – kosztuje 3,7 tys. euro oraz 4,1 tys. euro w przypadku „ciąży mnogiej”.
Bariera językowa
Nie wszystkie Polki, które świeżo przeprowadzają się za granicę, znają na tyle niemiecki, by swobodnie komunikować się z lekarzami i pielęgniarkami. To oczywiście poród w Niemczech może mocno utrudnić, a nawet uniemożliwić. Katarzyna Paczkowska co prawda zauważa, że w Niemczech, a zwłaszcza w regionie przygranicznym, położne bardzo często pochodzą właśnie z Polski. Nie brak tam zresztą również polskich lekarzy. Paczkowska zdecydowanie radzi jednak, by przygotować się na sytuację, w której personel polskiego zupełnie nie zna.
Rozwiązaniem barier językowych może być poród z tłumaczem. – Zasady różnią się w poszczególnych landach, ale na przykład w Brandenburgii kobiecie podczas porodu może towarzyszyć jedna osoba – partner bądź tłumacz. Wiele Polek decyduje się na tą drugą opcję – mówi Paczkowska.
Często zresztą korzystanie z usług tłumaczy, choćby podczas przedporodowych spotkań, sugerują niemieckie kliniki. „Jeśli słabo znasz język niemiecki lub angielski, powinnaś przyprowadzić ze sobą osobę tłumaczącą” – apeluje do Polek klinika Helios Mariahilf z Hamburga.
Katarzyna Paczkowska opowiada, że nie brak tłumaczy, którzy decydują się „być pod telefonem” – i gdy kobieta zaczyna rodzić, to jadą do szpitala razem z nią. Usługa nie jest zwykle tania – ceny we wschodnich landach zaczynają się w okolicach 500 euro, a kończą na 1 tys. Są tłumacze, którzy z kolei wolą rozliczać się przez stawkę godzinową, gdyż trudno w końcu oszacować, ile taki poród ostatecznie potrwa. Tu jednak stawki już są mocno zróżnicowane, wiele też zależy od indywidualnych negocjacji. Warto też zawczasu pomyśleć o tłumaczeniu dokumentów dziecka – w tym tych medycznych.
Nie brakuje też polskojęzycznych położnych, które prowadzą ciążę i przygotowują do porodu – a potem kontrolują, czy dziecko rozwija się prawidłowo. – Polki zgłaszają się regularnie, właściwie co miesiąc – mówi w rozmowie z DW Anna Gamarnik, polska pielęgniarka z Berlina. Można w Niemczech znaleźć także polskojęzycznych lekarzy, którzy przeprowadzają bardziej zaawansowane badania związane z ciążą i porodem.
Polskie porody w Niemczech. Jaka jest skala?
Trudno określić, ile obecnie Polek co roku decyduje się na poród w niemieckich klinikach, a już tym bardziej, ile z nich specjalnie się przeprowadza, aby urodzić za Odrą. Według danych z 2016 roku jednak Polki były drugą po Turczynkach najliczniejszą grupą matek z zagranicznymi paszportami.
Rząd przygranicznej Brandenburgii podaje, że na niemal 19 tys. wszystkich porodów w 2020 roku, prawie 2 tys. dzieci urodziło się w rodzinach, w których żadne z rodziców nie miało niemieckiego obywatelstwa. Około tysiąc urodzonych w 2020 w Brandenburgii dzieci miało z kolei tylko jednego niemieckiego rodzica. Inny graniczący z Polską land, Meklemburgia-Pomorze Przednie, szacuje z kolei, że 10,8 proc. urodzonych tam w zeszłym roku dzieci ma rodziców spoza Niemiec.
Anna Krenz, artystka i aktywistka kolektywu „Dziewuchy Berlin” przyznaje, że sporo kobiet z Polski pyta o szczegóły dotyczące porodów w Niemczech. – W wielu przypadkach decyzja o posiadaniu dziecka ma wpływ na to, że kobieta postanawia pozostać w Niemczech, zamiast wracać do Polski – przyznaje Krenz w rozmowie z DW.
– Trzeba jednak zaznaczyć, że mówimy tu o zwykłych migrantkach, które po prostu decydują się rodzić za granicą. Wątpię natomiast, by miało sens życie w Polsce i rodzenie w Niemczech. Tu koszty są po prostu bardzo wysokie – mówi Anna Krenz.