Polscy budowlańcy bez wypłaty
10 sierpnia 2012Marian Bogacki z Legnicy znalazł ogłoszenie o pracy na budowie w Niemczech w portalu internetowym Mypolacy.de. Oferta brzmiała dobrze. Wyjazd na trzy miesiące, praca w wymiarze 40 godzin tygodniowo, zapłata – 11 euro za godzinę (netto) i 40 euro dziennej diety na wyżywienie i nocleg. Umowę o pracę podpisał po przyjeździe do Essen i 3 lipca br. rozpoczął pracę na terenie kliniki uniwersyteckiej. Polacy mieli przygotować do rozbiórki budynek kliniki psychiatrycznej. Prace te LVR (Landschaftsverband Rheinland) zlecił spółce budowlanej Durmaz & Köse Fach-Mann z Norymbergii. Bez wiedzy zleceniodawcy firma ta zatrudniła podwykonawcę, spółkę Fach-Mann z siedzibą w Legnicy. Adil Durmaz, współwłaściciel norymberskiej firmy, jest także właścicielem legnickiej spółki.
Upomniał się, to stracił pracę
– Ustna umowa z firmą przewidywała, że co tydzień będziemy otrzymywać zaliczkę w wysokości 50 euro na bieżące wydatki – mówi Marian Bogacki. – Podobnie miały być wypłacane nadgodziny – dodaje. Problemy pojawiły się pod koniec lipca, gdy pracodawca zalegał już z tygodniową wypłatą. – W imieniu kolegów upomniałem się o pieniądze i zostałem natychmiast zwolniony z pracy – mówi Jacek Feliczak.
Kierownik budowy poganiał Polaków z pracą i kazał wracać do Polski, obiecując, że w międzyczasie wypłaty zostaną przelane na konta. – Gdybyśmy pojechali do domu, nigdy nie zobaczylibyśmy naszych pieniędzy – twierdzi Bogacki. – Powoli dochodziło do nas, że firma chce nas oszukać – dodaje. Przypuszczenia potwierdził kontakt z dwójką Polaków, którzy od trzech miesięcy pracowali na budowie bez wynagrodzenia.
Z pomocą polskim robotnikom przyszedł związek zawodowy IG BAU, który w ich imieniu prowadzi negocjacje z norymberską firmą i LVR. Związkowcy organizują też posiłki dla oszukanych Polaków i w ciągu dnia zapewniają im pobyt w siedzibie związku.
Chociaż minimalne stawki
Po nagłośnieniu sprawy LVR wstrzymał środki finansowe dla spółki Durmaz & Köse i włączył się w wyjaśnienie afery. IG BAU postuluje, aby LVR przelał wynagrodzenia dla robotników bezpośrednio na konto związku, a ten z kolei przekaże je robotnikom. – O stawkach, które Polacy mieli zapisane w umowie, nie ma jednak co marzyć – wyjaśnia Damian Warias z IG BAU. – Możemy się jedynie ubiegać o minimalną stawkę gwarantowaną pomocnikom budowlanym, czyli 7,55 euro netto – dodaje. Łącznie chodzi o żądania na skalę 100 tys. euro. W Essen Polacy przepracowali ponad 200 godzin, firma z Norymbergi upiera się jednak przy 160. – Porównujemy dokumenty i wyjaśniamy nieścisłości – tłumaczy Warias.
Między bezdomnymi i narkomanami
Związek stara się także o datki finansowe i żywieniowie dla Polaków, organizuje protesty i posiłki. – Zwróciliśmy się o pomoc do wszystkich partii politycznych, ale na razie datki napłynęły jedynie od dwóch posłanek Lewicy – mówi Damian Warias.
Urząd miasta zapewnił miejsca w noclegowni. Dla związkowców to jednak niewiele. – Panujące tam warunki, nocowanie wśród bezdomnych i narkomanów uwłacza godności naszych polskich kolegów – zaznacza Günter Kralj, działacz IG BAU. – Wydarzenia ostatnich tygodni narażają ich na ogromny stres – przyznaje.
Losem Polaków martwią się także ich rodziny w Polsce. – Wielu z nas musi wyżywić swoje żony i dzieci, a teraz jesteśmy bez dochodów – mówi Mirosław Turski.
Na razie polscy robotnicy nie wiedzą, kiedy skończy się ich koszmar w Essen. Są jednak pewni, że nie wyjadą z Niemiec, dopóki nie dostaną swoich pieniędzy.
Katarzyna Domagała-Pereira
Red.odp.: Małgorzata Matzke