Polscy księża więzieni w Dachau. Znaleziono urny
12 czerwca 2019Urny z prochami pięciu polskich księży więzionych podczas II wojny światowej w niemieckim obozie koncentracyjnym Dachau odkryto przypadkiem. Pracownik administracji monachijskiego cmentarza Perlacher Forst sprawdził listy z nazwiskami osób, których urny znajdują się w katakumbach w części poświęconej ofiarom narodowego socjalizmu. W miejscu tym spoczywają m.in. członkowie niemieckiej grupy antynazistowskiej – Białej Róży.
– Na listach widniały nazwiska pięciu polskich księży, których groby uchodziły za zaginione – mówi Deutsche Welle Monika Neudert, przewodnicząca stowarzyszenia „Błogosławieni Męczennicy z Dachau”. Pierwszy grób odkryto już w 2013 roku – chodziło o beatyfikowanego księdza Stanisława Kubskiego. W kwietniu tego roku na liście urn znaleziono jeszcze nazwiska księży Narcyza Turchana, Michała Woźniaka, Stefana Grelewskiego i Ludwika Rocha Gietyngiera. Wszyscy oni byli więźniami obozu Dachau i wraz ze 103 innymi męczennikami z czasu II wojny światowej zostali beatyfikowani przez Jana Pawła II w 1999 roku.
Stowarzyszenie „Błogosławieni Męczennicy z Dachau” zaznacza, że nie została złamana żadna międzynarodowa konwencja ani nikt nie zakłócił spokoju zmarłych. – Katakumby pozostały nienaruszone – mówi z naciskiem Neudert. Od końca wojny upamiętniane były w honorowym miejscu ofiary narodowego socjalizmu, ale nikt nie sprawdził dokładnie, kto w tym miejscu jest pochowany. Nazwiska polskich księży można było już znaleźć wcześniej – stwierdza stowarzyszenie z Dachau.
Jak zginęli? Kilka teorii
Neudert chce, by sprawę zbadali historycy. Nie wiadomo bowiem, jak polscy księża z Dachau trafili na oddalony o 30 km cmentarz w Monachium. Teorii jest kilka.
Do tej pory zakładano, że polscy księża – tak jak Stanisław Kubski – zostali zamordowani przy użyciu gazu na zamku Hartheim koło Linz. Mieścił się tam ośrodek dla niepełnosprawnych, który w ramach akcji T4 (polegającej na „eliminacji życia niewartego życia”) szybko zmienił się w ośrodek zagłady. To tam zwożono niepełnosprawnych z Monachium i okolic, podobnie też niezdolnych do pracy więźniów. Polscy księża mieli znajdować się w którymś z tzw. transportów inwalidów poddanych „eutanazji”.
Możliwe też, że wcale nie dotarli do Hartheim, tylko wycieńczeni zmarli po drodze lub zostali zamordowani przy użyciu spalin samochodowych – sposób, który stosowano m.in. w obozie zagłady Kulmhof. Niewykluczone też, że duchowni zostali zamordowani już w obozie i mieli zostać spaleni w Dachau. Dlaczego zatem popiół trafił w urnach na cmentarz w Monachium, a nie na okoliczne pola? – To pytania dla historyków – mówi Monika Neudert. Chciałaby także się dowiedzieć, kto jeszcze z 1800 polskich księży, którzy trafili do obozu w Dachau spoczywa na cmentarzu Perlacher Forst. – O tych ludziach nie wolno zapomnieć – podkreśla. Monika Neudert i jej stowarzyszenie chcą, by tablice pamiątkowe na monachijskim cmentarzu informowały o miejscu pochówku ks. Kubskiego i innych polskich duchownych.
Większość to Polacy
Obóz koncentracyjny w Dachau powstał krótko po przejęciu w Niemczech władzy przez nazistów w 1933 r. Do 1945 r. więziono tam ponad 200 tys. osób, przede wszystkim więźniów politycznych, Żydów, Sinti i Romów, homoseksualistów oraz tzw. Badaczy Pisma Świętego. Od 1940 roku do obozu trafiło ponad 2.700 duchownych różnych chrześcijańskich wyznań z całej Europy. Największą grupę stanowili Polacy – było ich ok. 1800. Połowa z nich nie przeżyła obozu.
200 z więzionych w Dachau mężczyzn uchodzi w Kościele katolickim za męczenników – prześladowanych za wiarę w Jezusa Chrystusa. Do tej pory Kościół beatyfikował 56 z nich, wśród nich księży, zakonników, ale i świeckich.
Od 2017 roku archidiecezja Monachium i Fryzyngi upamiętnia 12 czerwca błogosławionych męczenników z Dachau. W tym roku ich pamięć uczci uroczyste nabożeństwo i przyjęcie zorganizowane przy udziale polskiej społeczności w Monachium.