1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polscy uchodźcy w powojennych Niemczech

Monika Skarżyńska
26 grudnia 2019

Życie działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców, powojennej organizacji niepodległościowej w Niemczech, jest doskonałym materiałem na biografię albo film – mówi dr Łukasz Wolak*.

https://p.dw.com/p/3UZFf
Kolumna osób z dobytkiem
Szacuje się, że w 1945 roku w czterech strefach okupacyjnych Niemiec znajdowało się ok. 2 mln Polaków. Część z nich pozostała tu na emigracjiZdjęcie: Stiftung Deutsches Historisches Museum

Monika Skarżyńska: Interesuje się Pan m. in. polskimi organizacjami emigracyjnymi oraz Polakami w Niemczech po II wojnie światowej. Skąd to zamiłowanie?

Łukasz Wolak*: Zainteresowanie tym zagadnieniem wiąże się z tematem mojej dysertacji doktorskiej. Do poznawania wspomnianego środowiska zachęcił mnie, jeszcze przed rozpoczęciem studiów, prof. Krzysztof Ruchniewicz. Następnie pracowałem nad doktoratem, po ukończeniu którego badałem wielopłaszczyznowo sprawy Polaków w Niemczech po 1945 r.

Po zakończeniu wojny wielu Polaków zostało w Niemczech i trafiło do obozów dla dipisów (ang. displaced persons). Dlaczego? Mieszkanie na ziemi wroga było źródłem rozterek.

Po II wojnie światowej na terenie okupowanych Niemiec znalazły się dwa miliony Polaków. Były to osoby wyzwolone z obozów koncentracyjnych i pracy, robotnicy przymusowi, dzieci poddane przymusowej germanizacji i byli jeńcy wojenni. Alianci i władze wojskowe stworzyły obozy dla dipisów niemal z chwilą wyzwolenia. Zatrzymanie tej społeczności w obozach z jednej strony umożliwiało swobodę przemieszczania wojsk alianckich, z drugiej zaś – szybką „repatriację”. Niestety dipisom trudno było zaakceptować życie za „drutami”. Ponadto, przenoszono ich z miejsca na miejsce, do przeludnionych obozów. 

Dr. Wladyslaw Bulhak, Dr. Michal Przeperski und Autor des Buches, Dr. Lukasz Wolak
Dyskusja w warszawskim IPN. Pierwszy po prawej dr Łukasz Wolak Zdjęcie: DW/M. Skarzynska

W późniejszych latach dla tych, którzy nie chcieli wrócić do komunistycznej Polski, tworzono osiedla. Obozy dla dipisów zamieniono w obozy dla uchodźców. Jakie panowały w nich warunki, jak traktowano ludzi?

Wiele z obozów nie nadawało się do zamieszkania. Mieszkańcy nie tylko musieli sami zdobywać żywność i odzież, lecz także walczyć z zimnem. W barakach nie było koców, bieżącej wody, łóżek i ogrzewania. W takich warunkach czekali na „repatriację” lub dalszą emigrację. Sytuacja zmieniła się na początku lat 50., gdy państwo niemieckie przejęło zarządzanie obozami dla dipisów od International Refugee Organization (IRO). Władze niemieckie zaczęły szybko budować osiedla dla tej społeczności, która zdecydowała się pozostać w Niemczech Zachodnich.

Organizacją, która budziła nadzieje na poprawę sytuacji polskich uchodźców w RFN, było Zjednoczenie Polskich Uchodźców (ZPU). Jak doszło do jej powstania?

Pierwsze próby scentralizowania działalności organizacyjnej polskich dipisów wiązały się z działalnością konfederacji organizacji polskich dipisów, Zjednoczeniem Polskim w Niemczech. Niestety w 1949 r., po trzech latach aktywności, jej centrala upadła. Niemal dwa lata trwały rozmowy związane z powstaniem nowej organizacji, która miała mieć oddolny charakter i zrzeszać indywidualnych członków. Na wiosnę 1951 r. przystąpiono do budowy terenowych struktur na gruzach Zjednoczenia Polskiego. Dzięki „namaszczeniu” inicjatywy przez Rząd RP na uchodźstwie w Londynie i zaangażowaniu wielu działaczy, w tym mjr. Bolesława Zawalicza-Mowińskiego i dr. Tadeusza Zgaińskiego, udało się w lipcu 1951 r. zwołać pierwsze posiedzenie pierwszej Rady Zjednoczenia Polskich Uchodźców. Organizacja miała charakter niepodległościowy a jej działacze wspierali polskie władze w Londynie.

Przez organizację przewinęło się ponad 25 tys. osób. Leksykon działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec (1951-1993) Pana autorstwa zawiera biogramy 300 aktywistów. Z czym wiąże się ten dobór nazwisk?

Wiąże się z dostępem do źródeł. Wielu działaczy i członków ZPU nadal pozostaje niezidentyfikowanych.

Jakim kluczem posługiwał się Pan w trakcie pisania Leksykonu?

Zacząłem od wierzchołka organizacji i szczebla centralnego, a skończyłem na najniższych strukturach. O ile działacze szczebla centralnego lub okręgów terenowych mieli za sobą bagaż historii i doświadczeń – więc łatwiej było do nich dotrzeć – o tyle szeregowi członkowie ZPU byli często analfabetami. W związku z tym wielu nie pozostawiło żadnej spuścizny archiwalnej. Nie wszystkie rysy biograficzne udało się w pełni opracować. Wiele z nich wymaga dalszych badań. Życie zasłużonych działaczy takich, jak: Bolesław Zawalicz-Mowiński, pierwszy prezes ZPU, Kazimierz Odrobny (wieloletni prezes ZPU) lub pułkownik Leopold Sanicki, jest doskonałym materiałem na biografię albo film.

Okładka "Leksykonu"
Okładka "Leksykonu"

Działacze ZPU wywodzili się z różnych środowisk. Mimo różnic w poglądach aktywnie włączali się w pomoc potrzebującym. Jakie były formy tej działalności?

Władze ZPU pomagały przede wszystkim członkom organizacji. Czasem wspomagano finansowo także osoby z zewnątrz. Do głównych form działalności należały różnego rodzaju pomoc socjalna oraz pomoc prawna w sprawach o odszkodowania wojenne lub w zwykłych czynnościach urzędowych. Innym priorytetem było zorganizowanie polskiego szkolnictwa na terenie całych zachodnich Niemiec. Był to nie tylko przejaw patriotyzmu, lecz także pielęgnowania więzi z językiem polskim i ojczyzną. 

Dlaczego ZPU przestało istnieć w 1993 roku?

W zasadzie jego działalność zaczęła wygasać już w 1981 r. po śmierci wieloletniego prezesa Odrobnego. W latach 80. nastąpiło chwilowe ożywienie aktywności ZPU za sprawą emigracji solidarnościowej. Ostatecznie jednak upadek muru berlińskiego, zjednoczenie Niemiec i rozpad bloku wschodniego spowodowały, że polscy uchodźcy zniknęli z politycznej mapy Europy. Od 1985 r. rząd niemiecki przestał formalnie przyznawać Polakom azyl polityczny. Organizacja przestała istnieć w 1990 r., a formalnie dopiero w 1993 r., gdy ostatni prezes ZPU Andrzej Prusiński zdecydował się ją zamknąć ze względu na brak członków i wyczerpanie się formuły polskiego uchodźstwa. 

Pracuje Pan nad kontynuacją Leksykonu.

Chciałem, aby dzieje ZPU tworzyły trylogię. Pierwszą publikacją jest Leksykon, który służy poznaniu kluczowych działaczy organizacji. Ważnym elementem książki jest ikonografia obejmująca materiały, które otrzymałem od działaczy i ich bliskich. Rodziny kontaktowały się ze mną za pomocą prowadzonego przeze mnie bloga http://uchodzcywniemczech.pl/. Druga część będzie poświęcona inwigilacji tego środowiska przez aparat bezpieczeństwa PRL. Z kolei na trzeci tom składają się zamknięcie dziejów, powrót do dysertacji doktorskiej i monografia organizacji, czyli opis jej funkcjonowania z uwzględnieniem działalności szkolnej, politycznej i społecznej. Moją idée fixe było przywrócenie pamięci o środowisku polskich uchodźców w RFN i działaczach, o których zapomniano.

*Dr Łukasz Wolak – historyk, dokumentalista i archiwista; autor pracy doktorskiej pt. Dzieje Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec w latach 1951-1990.

rozmawiała Monika Skarżyńska