Polska chce zatrzymać fachowców, Niemcy też
10 grudnia 2010"Fachowcy, na których czekają Niemcy i Austria potrzebni są przede wszystkim u nas, w Polsce" - zaznaczył Robak na spotkaniu z przedsiębiorcami. Niemiecka gospodarka ma jednak nadzieję, że po 1 maja zamelduje się u niej dobrze wykwalifikowana kadra z Polski.
Obawy i nadzieje
Niemcy i Austria są jedynymi krajami w Europie, które maksymalnie wykorzystują ograniczenia rynku pracy dla obywateli nowych krajów członkowskich przedłużając okresy przejściowe do siedmiu lat - do 1 maja 2011 roku pracownicy z tych krajów potrzebowali na zatrudnienie pozwolenia na pracę. Za pół roku tego typu biurokracja przejdzie dla Polaków do historii. Kto znajdzie w Niemczech pracę, będzie miał prawo ją podjąć.
Na spotkaniach przedsiębiorców polscy eksperci podkreślają, że nikt nie oczekuje masowego wyjazdu fachowców do Niemiec. Na spotkaniu w berlińskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej (IHK) wiceminister gospodarki, Rafał Baniak powiedział, że "ze statystyk wynika raczej, iż dynamika migracji zarobkowej z Polski zdecydowanie się osłabia".
Druga szansa
Także Niemcy nie liczą się z dużym napływem nowej siły roboczej i zakładają, że otwarcie rynku spowoduje w pierwszej linii falę legalizacji pobytu i pracy tych, którzy już w Niemczech są. Przestawiciel Senatu Berlina Jens-Peter Heuer powiedział na spotkaniu z przedsiębiorcami, że "zniesienie barier jest dużą szansą dla sporej grupy Polaków". Komentarz odnosił się do osób, które pracują w Niemczech nielegalnie oraz osób, które obchodząc zakaz zatrudnienia założyły w ostatnich latach jednoosobowe firmy - jako przedsiębiorcom wolno im bowiem przyjmować zlecenia w Niemczech.
"Te osoby powinny wykorzystać liberalizację do poprawy swoich warunków pracy i wynagrodzeń, a niektórzy do legalizacji swego zatrudnienia", powiedział Heuer. W Berlinie żyje oficjalnie 42,3 tys. polskich obywateli, faktyczna liczba szacowana jest o wiele wyżej.
Ok. 6 tys. to przedsiębiorcy, którzy mają jednoosobowe firmy. Tym samym Polacy stanowią 18 proc. zagranicznych firm i są po Niemcach najbardziej "przedsiębiorczą" społecznością miasta. Eksperci zauważają, że tylko niewiele z tych osób wpłaca składki na świadczenia socjalne, jak ubezpiezpieczenie zdrowotne czy emerytalne.
Dużo szumu o nic?
Według badań rynku Niemcy mogą wkrótce oczekiwać większego napływu rzemieślników, szczególnie z branży budowlanej. Polski wiceminister Rafał Baniak przestrzegł jednak przed oczekiwaniem Niemców, iż polscy fachowcy będą pracowali za niższe stawki, niż niemieccy.
"Skończyły się czasy, kiedy młodzi Polacy o wysokich kwalifikacjach podejmowali każdą pracę bez względu na oferowane warunki", mówił Baniak w Berlinie. "Dzisiaj średnie wynagrodzenie specjalisty w Polsce nie jest dużo niższe, niż w Niemczech", dodał.
Jak wynika z ankiety Izby Przemysłowo-Handlowej, aż 43 procent firm w Niemczech twierdzi, że ze względu na brak odpowiednich kandydatów nie może obsadzić wolnych miejsc pracy. Im wyższe kwalifikacje, tym większe zapotrzebowanie. Ankieta zaprzecza jednak powszechnej opinii, że w Niemczech potrzeba tylko fachowców z wysokimi kwalifikacjami. 43 procent firm podało, że poszukuje pracowników o kwalifikacjach na każdym poziomie.
Co najmniej 100 tys. rocznie
Najnowsze prognozy Federalnego Urzędu Pracy w Norymberdze odnośnie konsekwencji otwarcia rynku pracy mówią o napływie 100 do 140 tys. osób rocznie, z tego największą grupą mają być Polacy.
Podczas, gdy wśród fachowców z wysokimi kwalifikacjami nie ma obaw o odczuwalny wzrost konkurencji po 1 maja, to w sektorach "niskozarobkowych" lub w zawodach nie wymagających specjalnych kwalifikacji, Niemcy liczą się z zaostrzeniem sytuacji na rynku pracy. Eksperci zakładają, że we wschodnich landach otwarcie rynku pracy będzie bardziej odczuwalne niż na zachodzie.
Budowlanka potrzebuje fachowców
Najnowsze badania berlińskiej IHK potwierdzają, że w Berlinie 25 procent firm skarży się na brak odpowiednich kandydatów do pracy. Największe problemy ze znalezieniem fachowców mają firmy budowlane i usługowe - wynika z ankiety. Potrzeba głównie inżynierów, rzemieślników oraz personelu w sektorze usługowo-serwisowym.
Z otwarcia rynku pracy cieszą się rolnicy, u których pracuje około 200 tysięcy Polaków rocznie. Koniec biurokracji związanej z procedurą zatrudniania spowoduje większy ruch w tej branży i przyniesie uelastycznienie zatrudnienia sezonowego, oceniają eksperci.
Liberalizacja może też ułatwić działalność polskim inwestorom w Niemczech, bo będą oni mogli zatrudniać personel z Polski. Aby nie dopuścić do dumpingu płacowego w Niemczech trwają obecnie przygotowywania do ustawy o płacach minimalnych oraz nowelizuje się obecne regulacje.
Róża Romaniec, Berlin
red.odp.: Małgorzata Matzke