Polskie opiekunki w Niemczech: wykiwane przez swoich
18 października 2010Firmy czasami nazywają się agencjami pośrednictwa pracy, częściej już nazwą sygnalizują rodzaj oferowanych usług: Samarytanin, Hippokrates, Care, Heart. Z reguły dołączają do nazwy cyfrę 24, znak, że oferowane są najbardziej pożądane usługi – opieka przez okrągłą dobę. Siedziby mają w Polsce i w Niemczech, w Polsce werbują pracowników, w Niemczech świadczą usługi. Niektóre z tych firm są solidne, niepokojąco duża część żeruje jednak na sytuacji swoich pracowników, głównie kobiet, dla których wyjazd do pracy w Niemczech jest jedyną możliwością zarobienia na życie. „Moje doświadczenia i przypuszczam, większości opiekunek są przerażające. Wszystkim tym pseudo firmom zależy tylko na pieniądzach zapłaconych przez rodziny” – napisała do polskiej redakcji DW jedna ze słuchaczek. To tylko jeden z bardzo wielu sygnałów.
Firma widmo
Przypadek Izy K. (nazwisko zmienione) mógłby być typowy dla tysięcy Polek pracujących w Niemczech. Ekonomistka z wykształcenia nie znajduje w Polsce pracy, decyduje się więc wyjechać do Niemiec, jako opiekunka starszych, niedołężnych osób. Po pół roku przestaje dostawać wynagrodzenie. Agencja pośrednictwa pracy z Gliwic, która oddelegowała ją do pracy w Niemczech, nie odbiera telefonów, jest nieosiągalna pod dotychczasowym adresem. „Po prostu zniknęła”, mówi Iza K.
Zwraca się więc do niemieckiego partnera agencji-widmo, firmy, od której już w Niemczech dostawała zlecenia: „Firma umywa ręce. Powiedziała, że nie ma ze sprawą nic wspólnego, bo to nie ona mnie zatrudniła, tylko polska agencja”. Wsparcie pani Iza znajduje u swojej podopiecznej. Starsza osoba jest niedołężna fizycznie, ale nadzwyczaj sprawna umysłowo. Szuka innej firmy, która by legalnie delegowała Izę K. do pracy w Niemczech. Dopiero wówczas wychodzi na jaw kolejne oszustwo – gliwicka agencja nie płaciła za Izę K. ubezpieczenia.
Godziwa płaca
Niemieckie związki zawodowe wywalczyły w tym roku stawki minimalne dla pracowników branży opiekuńczej. Od 1 sierpnia stawka minimalna w landach zachodnioniemieckich wynosi 8,50 euro za godzinę pracy, w landach wschodnioniemieckich 7,50 euro. Niemieckich opiekunek jest coraz mniej, która może, emigruje do lepiej opłacanej pracy w krajach skandynawskich, do Szwajcarii albo Luksemburga. W branży dominują Polki, ciągle jeszcze przyjeżdżające do Niemiec z racji bliskości do kraju. Według szacunków instytutu badawczego przy Federalnej Agencji Pracy jest w Niemczech około miliona stu tysięcy opiekunek z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, głównie właśnie z Polski. Pozwoleń na pracę (jako samodzielna, jednoosobowa firma) uzyskało w ubiegłym roku 1200 osób. Pozostałe delegowane są do pracy przez firmy z kraju pochodzenia, czyli przede wszystkim z Polski, tak jak Iza K. została delegowana przez agencję z Gliwic.
Koszty opieki nad pacjentem zakwalifikowanym do tzw. I grupy opieki wynoszą miesięcznie od 1800 do 2000 euro. Gros tej sumy kasuje firma świadcząca usługę. Opiekunka zarabia w granicach 330 euro, plus ryczałtowo około 500 euro, co daje miesięcznie 830 euro. Przy 40-godzinnym tygodniu pracy odpowiada to stawce poniżej 5 euro za godzinę.
Tricki
„Próby oszukania opiekunek są masowym problemem, niezależnym od narodowości poszkodowanych”, mówi Gabriele Feld-Fritz z działu opieki zdrowotnej niemieckich związków zawodowych, DGB. Pracodawcy łapią się wszelkich możliwych sposobów, żeby tylko nie płacić pracownikom stawki minimalnej. Niektórzy np. teoretycznie skracają czas pracy, w praktyce jednak dzień pracy jest dłuższy. Trick – w opiece ambulatoryjnej, w ramach której opiekunka ma pod pieczą kilku pacjentów, pracodawca nie wlicza jej do czasu pracy dojazdu od jednego do drugiego pacjenta.
Bezkarne oszustwa
Szukając pracowników w Polsce firmy ogłaszają „nabór kandydatów zainteresowanych podjęciem pracy na terenie Niemiec w charakterze opiekunki/opiekuna osób starszych”. W praktyce zatrudniają „pomoce domowe”, dzięki czemu unikają konieczności płacenia stawki minimalnej. Nielegalna praktyka, bo pomoc domowa nie może wykonywać pracy opiekunki. Z kolei praca opiekunki świadczona w Niemczech musi być opłacana według stawek minimalnych. Teoretycznie. Bo przyłapanie i ukaranie firm obchodzących prawo jest prawie niemożliwe. W jednostce Federalnego Urzędu Celnego - FKS, która kontroluje m.in. nielegalne zatrudnienie i przypadki dumpingu płacowego, czeka na załatwienie 80 tys. doniesień w sprawie pracy na czarno i niedotrzymywania minimalnych stawek. FKS dysponuje 7 tysiącami pracowników.
Pierwszym adresem są związki zawodowe
Po wprowadzeniu stawki minimalnej DGB już dwukrotnie uruchomiło gorącą linię dla poszkodowanych z branży opiekuńczej. „Włożyliśmy kij w mrowisko”, mówi w rozmowie z Deutsche Welle Gabriele Feld-Fritz. DGB zapowiada walkę z czarnymi owcami branży. A branża kwitnie. Już dzisiaj opieki wymaga w Niemczech 2,25 mln osób. Niemiecki rząd szacuje, że do 2050 roku będą to ponad 4 mln.
Co robić w razie problemów? Po pierwsze zwrócić się do związków zawodowych, najlepiej do miejscowego oddziału Związków Zawodowych Pracowników Usług ver.di, radzi Gabriele Feld-Fritz. Tam poszkodowana osoba otrzyma przynajmniej wskazówkę, co dalej robić. Opieką prawną, łącznie z reprezentowaniem przed sądem, związek zawodowy obejmuje tylko swoich członków, ale każdy, kto pracuje w Niemczech, może wstąpić do związku.
Berlin radzi, co robić
Berlin jako jedyny jak dotąd kraj federalny finansuje zainicjowaną przez DGB „Poradnię dla pracowników oddelegowanych do pracy w Berlinie”. Porady udzielane są po niemiecku i angielsku, po rumuńsku i po polsku. Poradnia powstała w związku z wprowadzoną na początku br. unijną dyrektywą usługową. „Zawsze uważaliśmy, że jeżeli firmy mają mieć ułatwiony dostęp do rynku usług, także pracownicy muszą wiedzieć, jakie mają obowiązki i jakie prawa”, mówi Heiko Glawe, referent ds. europejskich DGB w Berlinie. Poradnia jest pilotowym projektem finansowanym tylko do końca listopada br. Ale DGB ma nadzieję, że projekt zostanie nie tylko utrzymany, ale i poszerzony, zapotrzebowanie przeszło bowiem wszelkie oczekiwania. Jeszcze większe będzie od maja przyszłego roku, kiedy rynek pracy w Niemczech otwarty zostanie także dla Polaków. Bo jak mówi Heiko Glawe: „Każdy rząd, także niemiecki patrzy przede wszystkim, jak otwarty rynek pracy wpłynie na sytuację pracodawców. My uważamy, że trzeba też patrzeć, jak wpłynie on na sytuację pracowników”.
Sprawa Izy K.
Właśnie do poradni DGB w Berlinie zwróciła się Iza K. Jest to najbardziej drastyczny przypadek ze spraw, z jakimi miała dotąd do czynienia w poradni Marta Böning, prawniczka udzielająca porad po polsku, specjalistka w zakresie prawa pracy. Najbardziej drastyczny, ale nie jedyny, tyle że, mówi Marta Böning: „Osoby, tak jak pani Iza oszukane przez tego typu firmy, bardzo często wracają do Polski, nie szukają na miejscu pomocy, nie są świadome, że można im tu udzielić pomocy i nie przychodzą do nas. A jeżeli ktoś do nas nie przyjdzie, nie wychodzimy na ulicę i nie pytamy: Pomóc pani? Ma pani problem?”
Także poradnia nie może zapewnić ochrony prawnej, jaką daje poszkodowanej osobie adwokat, czy radca prawny. „Natomiast to, co możemy zrobić, to zastanowić się wspólnie nad rozwiązaniem, skierować do osoby, czy instytucji, która może pomóc. Jesteśmy szczęśliwi, jeżeli możemy udzielać porad prewencyjnie, czyli osobom, które noszą się z zamiarem przyjazdu do Niemiec i chcą się upewnić, jakie przysługują im prawa. Gros osób dociera do nas jednak dopiero, kiedy coś się stało i tym oczywiście też staramy się pomóc, na ile jesteśmy w stanie”.
Iza K. została w Berlinie i nadal walczy o swoje prawa. Opiekuje się ciągle tą samą starszą panią, z którą znakomicie się rozumieją, i która jak większość osób i rodzin korzystających z polskich „aniołów”, nie miała pojęcia do czyich kieszeni wędrują płacone przez nich tysiące euro.
Elżbieta Stasik
Red. odp.: Małgorzata Matzke