Próbę przywrócenia normalnych stosunków między UE a Federacją Rosyjską można uznać za trwałą porażkę. Nie inaczej można ocenić wynik rozmów przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej Josepa Borrella z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem.
Ich konferencja prasowa zamieniła się w lekcję roszczeń i porażki. Borrell sprawiał momentami wrażenie ucznia, osaczonego i źle przygotowanego. Siergiej Ławrow, który słynie z tego, że niczego nie daruje swoim partnerom negocjacyjnym, tym razem nawet pozbawił Borrella jego politycznej godności.
Unia Europejska jest „niesłowna”, Niemcy i Francja, zachowują się „arogancko” wobec Rosji i odmawiają dostarczenia ważnych informacji dla wyjaśnienia sprawy Nawalnego, w Hiszpanii zapadają politycznie motywowane wyroki sądowe przeciwko katalońskim separatystom. To tylko niektóre z oskarżeń i kłamstw, jakie Ławrow zaprezentował wobec Borrella. Borrell milczał. Zamiast tego próbował uprzejmości tam, gdzie tylko kontrolowany wybuch gniewu mógł powstrzymać furię pana Ławrowa.
Borella podróż do piekła
Podczas gdy obaj odgrywali to smutne przedstawienie na otwartej scenie konferencji prasowej, rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych z Ławrowem na czele dopełniło afrontu. Z Rosji wydalono trzech dyplomatów krajów UE za ich rzekomy udział w protestach przeciwko aresztowaniu i skazaniu krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego. Trzy zainteresowane kraje – Niemcy, Polska i Szwecja – stanowczo temu zaprzeczają, a Josep Borrell złożył nawet swój protest pisemnie do protokołu.
Tak więc najpóźniej w piątek po południu było jasne, że misja Borrella zakończyła się sromotnym niepowodzeniem. Ale w tym momencie główny dyplomata UE miał jeszcze przez kilka godzin przebywać w Moskwie. Musiałby coś zrobić, spotkać się z przedstawicielami obozu Nawalnego lub spróbować sprostowania, występując przed rosyjską opinią publiczną. Nawet wcześniejszy lot powrotny byłby możliwy, a takie przerwanie podróży z pewnością byłoby sygnałem.
Jeszcze przed tą dyplomatyczną podróżą do piekła sceptyczni dyplomaci pytali, co taka podróż może w ogóle dać, czy skazanie Nawalnego nie jest już wystarczającym powodem, by ją odwołać? Zaniepokojeni obserwatorzy przypominali, że przywódcy Kremla mają przewagę, a Borrell nie ma nic i może się ośmieszyć. Wszystko to niestety okazało się aż nazbyt prawdziwe. Unia Europejska doznała chyba największego rozczarowania w swojej jeszcze młodej historii dyplomacji.
Kolejne sankcje nieuniknione
Nie może to pozostać i nie pozostanie bez konsekwencji, gdy za kilka tygodni UE będzie chciała gruntownie przemyśleć swoją strategię wobec Rosji. Kreml wyraźnie nie chce żadnych stosunków z brukselską Wspólnotą, opartych na zasadach uczciwości i równości. Tak więc ze względu na szacunek dla samej siebie UE będzie musiała ograniczyć się do tego, co jest niekwestionowane i pożądane przez obie strony: handel, dostawy energii, walka z pandemią, kontakty ze społeczeństwem obywatelskim. To nie jest oczywiście nic, ale dalekie od tego, co byłoby możliwe.
Ręka, którą Josep Borrell tak ostentacyjnie wyciągnął do Moskwy, została odepchnięta. W UE niektóre rządy początkowo wstrzymywały się, kiedy rozważano nałożenie nowych sankcji w związku z niesprawiedliwym wyrokiem dla Nawalnego. Teraz, gdy Borrell wrócił z Moskwy z pustymi i poobijanymi rękami, dalsze sankcje są nieuniknione. Punkt krytyczny nie został jeszcze osiągnięty.