Prasa: 10 lat reformy Hartz IV
17 sierpnia 2012Muenchner Merkur bierze w obronę reformę systemu zasiłków dla bezrobotnych: "Wszyscy zagorzali krytycy reformy musieliby właściwie spuścić z tonu od momentu pogrążenia się południa Europy w niepokojach społecznych. Kraje, które we właściwym czasie nie zdobyły się na wysiłek wdrożenia reform swych systemów osłon socjalnych, teraz zaprzepaszczają swoją przyszłość i stają się piłeczkami w grze anonimowych rynków. Cenę, w postaci drastycznych cięć dochodów, muszą płacić najsłabsi: emeryci, bezrobotni i chorzy. Nawet, gdy w sierpniu 2002 r. wyglądało to na coś zupełnie innego: naród przeżył wtedy szczęśliwą chwilę. Od architekta tej reformy Schroedera kanclerz Merkel może się nauczyć, że w życiu polityka są takie chwile, gdy wierność swoim przekonaniom powinna wziąć górę nad chęcią utrzymania się przy władzy".
Wetzlarer Neue Zeitung uważa, że "Reforma rynku pracy przed 10 laty była jednocześnie niezbędną zmianą systemu. W miejsce ociężałego aparatu, który pozostawiał bezrobotnych samym sobie, implementowano model, którego naczelną zasadą jest powrót ludzi do pracy zawodowej. Poprawiono opiekę nad szukającymi pracy, co potwierdzają nawet krytycy nowego systemu i związki zawodowe. Nikt nie zatopił państwa opiekuńczego, może prądy porwały tylko nieco z równości szans. Spoiwo, które utrzymywało społeczeństwo stało się może nieco bardziej kruche".
Dawną świetność Niemcy mają za sobą
W kontekście niekończącej się historii oddania do użytku nowego berlińskiego lotniska Nuernberger Nachrichten pisze:
"Starsi spośród nas pewnie to jeszcze pamiętają: Republika Federalna była krajem, w którym obiekty budowlane oddawano mniej więcej w terminie, a pociągi jeździły punktualnie. Nawet ci, którzy nie sympatyzowali zbytnio z Niemcami musieli z kwaśnym uśmiechem przyznawać, że w organizacji Niemcy byli dobrzy. Ale w tym względzie sporo się zmieniło, i to na gorsze: lotnisko Berlin-Brandenburgia, Filharmonia nad Łabą w Hamburgu, port Jade Weser w Wilhelmshaven: lista potężnych projektów, które już dawno powinny być gotowe, a wciąż jeszcze są placami budowy, jest długa".
Berliński Tagesspiegel bierze na celownik rząd i ministra transportu: "Peter Ramsauer kieruje ministerstwem o największym w Niemczech budżecie inwestycyjnym. Tu zapadają decyzje o infrastrukturalnej przyszłości Niemiec i tym samym o rozwoju ekonomicznym i socjalnym całych regionów, czyli w sumie całego kraju. I nawet jeżeli zdanie takie nie jest zbyt popularne w Monachium czy Kilonii: lotnisko Berlin-Brandenburgia jest ważne dla całej RFN. Kto tam inwestuje, ten inwestuje w rozwój Niemiec. Ale chadecko-liberalny rząd nie przejawia zbytniej woli, aby ta inwestycja została uwieńczona sukcesem. Wolni Demokraci pozwalają sobie na populistyczne szarże słowne, że nie dadzą już na lotnisko ani centa. Czy była jakaś riposta ze strony CDU? Ani słowa".
Neue Osnabruecker Zeitung zaznacza, że "Lotnisko to miało być majstersztykiem Rządzącego Burmistrza Berlina Klausa Wowereita. Miało generować miejsca pracy, zachwycać architekturą. Przed ostatnimi wyborami opisywał je w samych superlatywach. Na areale 350 tys. m² Berlin chciał konkurować z Paryżem, Londynem i Nowym Jorkiem. Teraz ten mega projekt może przerodzić się w miejsce upamiętniające upadek polityka, który w manierze pyszałka wypierał ze swej świadomości możliwość katastrofy. Nie byłby to pierwszy przypadek polityka, który ponosi fiasko w ten sposób: Edmundowi Stoiberowi nie udało się przejechać Transrapidem, Kurt Beck przegrał na torze Nuerburgring, Ole von Beust potknął się przy (budowie) Filharmonii nad Łabą".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner